Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2018, 11:09   #12
Aronix
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Piwny Rycerz zmierzył wzrokiem rodzicieli Marithy, jej ojciec wyglądał na twardo stąpającego po ziemi i mocno związanego z wojennym rzemiosłem. Na szczęście najprawdopodobniej nie było im dane się spotkać, bo wtedy pobyt Zeva w domu Marithy mógłby stanąć pod dużym znakiem zapytania. Wojskowi nigdy szczególnie nie przepadali za najemnikami, nawet jeśli Ci im pomagali. Zevran zawsze to sobie tłumaczył honorem i tym, że dla wielu żołnierzy niepojętym było jak można w jednej chwili zmienić stronę jakiegoś konfliktu tylko dlatego, że ta druga strona płaciła więcej. Zevran z tego typu dylematami nie miał większych problemów, zwłaszcza, że w tych rejonach był z dala od ojczyzny, więc z nikim z potencjalnych współpracowników nie czuł się szczególnie związany. Niemniej teraz należało zrobić dobre pierwsze wrażenie, zwłaszcza, że trafił do najbliższej rodziny samego barona Rademunda.

- Witam serdecznie, to zaszczyt gościć w tak pięknym domu- podjął szybko Zevran, zwracając się do matki Marithe.- Nazywam się Zevran de Molen i rodem pochodzę z odległego Toussaint.- Dodał od razu kłaniając się głęboko.
- Jeśli lubujecie się Państwo w winie to jest całkiem spora szansa, że kosztowaliście tych pochodzących właśnie z winnic należących do mojej rodziny, a co do mojego rynsztunku…- tutaj Zev zwrócił się już bezpośrednio do ojca Marithe - …to owszem miecze te nie są tylko dla ozdoby, jednakże nie jestem rycerzem, choć zdarza mi się współpracować z temerskim wojskiem przy różnych okazjach. Jak mniemam szanowny pan z kręgów wojskowych się wywodzi?
- No ze mną panie pewnikiem nie współpracowaliście, bo jako szwagier i chorąży barona zwykłem pamiętać twarze swoich żołnierzy, zwłaszcza, jeśli przybyliby z tak daleka.
Odparł lekko naburmuszony ojciec Marithy. Znacznie przychylniej na Zevrana zdawała się patrzeć jej lekko uśmiechnięta matka. Przynajmniej od momentu, w którym Piwny Rycerz wspomniał o rodzinnych winnicach.
- A tam będziecie w przededniu uczty o tych waszych bijatykach rozprawiać - zaśmiała się lekko do męża, po czym zwróciła się do Zevrana. - Opowiedz może chłopcze o tych waszych winnicach? Rozległe one? A może jakąś nazwę macie, to może skojarzę, czyśmy kosztowali waszych trunków?
Piwny Rycerz uśmiechnął się lekko do ojca Marithy - Taka postawa cechuje dobrego dowódcę.- Odpowiedział krótko skinając lekko głowę, po czym zwrócił się do matki - Ach, nasze winnice należą do najpiękniejszych i najobfitszych w winogrona w całym Toussaint! Gwarantuję, że wystarczy chwila, aby zakochać się w tamtych terenach bez pamięci. Co do wina, to jednym z naszych najznamienitszych win jest Saint Gregoire, białe, półwytrawne cenione zarówno na południu jak i na północy. Nazwa pochodzi od patrona naszej pierwszej winnicy, świętego Grzegorza, który jak głosi legenda przed wiekami, gdy na nasze ziemie spadła zaraza niszcząca winorośla, gorącymi modłami ocalił ten szczep winorośli z którego do dziś produkujemy to wino. - Zaczął wywód, gestykulujac lekko dłonią i zbliżając się nieco w jej stronę.
- To doprawdy ciekawa historia, nieprawdaż mój mężu?! - zaangażowanie zwróciła się matka Marithy do ciągle niezadowolonego mężczyzny. - A Saint Gregoire, Saint Gregoire… coś mi ta nazwa mówi. Chyba w zeszłym roku na uczcie baronessa częstowała nas w zaciszu jawiąc, że takiego trunku, to aż nie wypada do kotleta przy stole podawać, acz rozkoszować się w spokoju przy…
- A przestań Sagitha. Ja żadnej takiej nazwy, ani sytuacji nie pamiętam.
- Te wojsko już ci rozum zniszczyło, tylko byś wódkę, bimber i spirytus…
- Mamo, tato! - krzyknęła Maritha, niezadowolona z kłótni rodziców przy jej gościu, którego teraz kurczowo chwyciła za ramię. - Widzicie, że pan Zevran z bardzo dobrej rodziny. Spytalibyście raczej, jakich to wygód nasz gość potrzebuje, a nie kłócicie się…
- No pewnie, jeszcze pościel w groszki i róże, by szanowny pan z Toussaint nie czuł się urażony. - Gromko odpowiedział ojciec.
- Że też ci nie wstyd tak przy gościu! - wkroczyła Sagitha. - Jak trzeba będzie, to i w groszki, róże i krokusy zdobędę pościel, jeśli tylko pan Zevran sobie takiej zażyczy. Czy jeszcze jakieś upodobania, panie Zevranie z Toussaint?
- Ależ drodzy Państwo żadnych wygód nie wymagam! Już samo przebywanie w tak znamienitym domu i możliwość towarzyszenia waszej pięknej córce na uczcie u barona jest dla mnie wielkim honorem.- tu Zevran znów ukłonił się lekko zwracając się głównie do matki Marithy. -Gdyby tylko jeszcze znalazła się dla mnie izba z łóżkiem, w której mógłbym przygotować się do uroczystości moje potrzeby byłyby w pełni zaspokojone, pościel w groszki róże i krokusy nie jest wcale wymagana.- dodał zerkając na swoją towarzyszkę i puszczając jej ukradkiem oko.
- No to izba na piętrze jak znalazł - odparł ojciec Marithy.
- Ale tato, na dole…
- Bez gadania! Zaprowadź pana Zevrana i daj mu odpocząć, pewnie po długiej podróży. W końcu przyjechał aż z Toussaint!
Ostatnie słowo mężczyzna szczególnie mocno zaakcentował, ponownie wyrażając lekką dezaprobatę. Skruszona dziewczyna zaprowadziła Piwnego Rycerza do izby na piętrze. Był to dość ładny, choć mały pokoik z pojedynczym łóżkiem z gotową pościelą, szafką i stolikiem wraz z krzesłem. Na ścianach widniały jakieś pojedyncze, średniej klasy obrazy batalistyczne.
- Tuż obok jest sypialnia rodziców. Na dole mamy jeszcze jeden wolny pokój, ale tata… no pewnie wiesz, o co mu chodzi. Ale mama widać, że cię polubiła! Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, jak to wyszło… - zakończyła zasmucona, nerwowo pocierając ręce w oczekiwaniu na odpowiedź. Zevran spojrzał na swoją wybrankę, młodą i jeszcze tak niewinną. Podszedł do niej i chwycił jej dłonie całując je lekko.
- Moja droga, przecież zechciałaś abym towarzyszył Ci na dzisiejszej uczcie. To, że jeszcze udało Ci się znaleźć mi przytulną Izbę gdzie będę mógł odpocząć tylko sprawia, że jestem Ci jeszcze bardziej wdzięczny, nawet jeśli to pokój tuż obok sypialni szanownych Państwa.- powiedział spoglądając jej w oczy i uśmiechając się zawadiacko.
- Ile mamy czasu moja droga? Nie ukrywam, że muszę chwilę poświęcić na przygotowanie się do uczty, aby nie przynieść Ci wstydu swoim zakurzonym odzieniem! Z chęcią też porozmawiałbym z Tobą jeszcze o Twoim wuju, choć wierzę, że będziemy mieli na to czas już podczas uczty.
- Uczta jest jutro - odparła dziewczyna. - Mama to siostra wujka, to znaczy barona, więc on na pewno będzie chciał, żebyśmy byli trochę wcześniej. Normalnie się rozkręca, jak zaczyna się zmierzchać, więc gdzieś godzinę, dwie wcześniej. Jeśli to oczywiście nie problem!
Maritha wykrzyknęła, wbijając wzrok w podłogę.
- T-teraz będę musiała pomóc mamie z obiadem. Pan Zevran zje z nami?
-Ależ to żaden problem, zatem będę gotów na jutro! A co do obiadu to z wielką chęcią zjem obiad z wami, jeśli mogę czuć się zaproszony.- odpowiedział szybko całując raz jeszcze dłoń Marithy - I proszę Cię, mów mi po imieniu.- dodał po chwili z uśmiechem
- Dobrze, Zevranie - z lekkim trudem odpowiedziała Maritha. - To będzie zaszczyt, że pa…, że zjesz z nami, Zevranie. To ja biegnę, rozgość się. Jak będziesz czegoś potrzebował, to powiedz mi lub mamie, to znaczy Sagitcie.
Ukłoniła się, po czym szybko przebierając nogami zeszła na dół.

Zevran odetchnął głęboko gdy tylko drzwi do pokoju zatrzasnęły się za młodą dziewczyną. Zerknął na swoje ubranie i ocenił, że musi nad nim popracować do jutrzejszej uczty, lekkie przemycie i natarcie specjalną maścią dającą połysk powinny wystarczyć. Przebrał się w bardziej swobodny strój, który zawsze woził w osobnych jukach. Przed obiadem postanowił jeszcze zdrzemnąć się chwilę, po czym udał się na obiad.
 
Aronix jest offline