Roel starał się odciągnąć chaotystów tak daleko, jak się da, lecz nie zamierzał uciekać bez końca, by w końcu opaść z sił i dać się dobić. Kiedy wiedział już, że pościg jest zbyt blisko zwolnił kroku i wziął głęboki oddech. Trochę nawet zrobiło mu się przykro, że w ostatnim tchnieniu będzie czół zapach choroby i gnijących ciał, lecz miał nadzieję, że powietrze wypełni się też wonią krwi przypominającą stare beztroskie czasy. Stanął za porzuconą furmanką i przygotował się do walki. Pierwszy cios był najważniejszy. Nie mógł chybić. Reszta to już wola bogów. |