Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2018, 00:40   #57
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
W pierwszym momencie dziewczyna nie mogła wydobyć z siebie głosu. Czuła ucisk w gardle i wątpiła, aby była w stanie powstrzymać ciężkie łzy przed zroszeniem policzków. Przez dłuższą chwilę jedynie patrzyła na Shawna, który trzymał ID.
- Rose...? - wydusiła z siebie w końcu rozdygotanym głosem - Tak miała na imię...?

Shawn możliwie nie spodziewał się zobaczyć Eileen w takim stanie, w jakimś zniszczeniu emocjonalnym... które nie dotyczyło Stevena i rodziny. Dziewczyna natomiast nie próbowała już niczego ukrywać. Po co miałaby?
Wtuliła się nagle w Shawna, rozpłakując się silnie i drżąc na całym ciele.
- Nie... Nie zostawiaj mnie... - wyszeptała z ledwością.

Chłopak przez krótką chwilę nie wiedział co zrobić z rękami, zaskoczony najwyraźniej sytuacją, po czym objął ją, przytulił delikatnie gładząc jedną ręką włosy.
- Eileen… mała… nie wiem co… - szukał słów, które mogą pocieszyć dziewczynę. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz… Wszystko się ułoży. Zostaniemy razem, dobrze? Nie muszę wychodzić. Wszystko będzie ok…

Eileen poczuła jednocześnie ulgę z powodu deklaracji Shawna o pozostaniu w domu, jak i pewien żal spowodowany zrozumieniem, że Steven zachowałby się zupełnie odwrotnie. Zupełnie jakby jej miłości przestało zależeć na niej... Czy tak naprawdę zależało kiedykolwiek na czymś więcej niż seksie? Czy dopiero teraz, po związaniu się z nową, mogła dla niego Eileen przestać istnieć?
Umrzeć.

- Shawn... - szepnęła, chcąc zapanować choć trochę nad rozdygotanym głosem - Mogę zostać u ciebie, przenocować? Ja... - to był jeden z tych momentów, które wyraźnie ukazywały wrażliwą stronę dziewczyny, która bynajmniej nie udawała swych uczuć - Boję się... Nie chcę wracać, być znowu sama... - wzięła głębszy oddech - Całkowicie sama.
- Jasne… Eileen… - Zaskoczyła go. - Możesz zostać ile zechcesz, a jeśli będziesz chciała… - spojrzał w jej zamglone oczy - porozmawiać… o tym co się stało… kiedy zechcesz…
- Shawn, ty... - spuściła wzrok - ...martwisz się...
Spojrzenie Eileen skupiło się na wciąż zakrwawionej dłoni, którą uściskała ranę Rose, w tej przegranej walce o jej życie.
- Nie… ja… - odkleił się od Eileen i zaczął ściągać aparaty fotograficzne, starając się ukryć zakłopotanie. - Możesz zająć łóżko, ja się prześpię w salonie i… może… chcesz coś zjeść, się napić?

- Chcę zapomnieć... - odetchnęła głęboko - Muszę się napić... Może i zjeść... Umiesz gotować? - nagle zrobiło jej się głupio, że nawet tego nie wie... - Potrzebuję ... Umyć się... - zadrżała nieznacznie.
- Jasne, jasne… - konkretne zadania spowodowały, że zakłopotanie Shawna zniknęło. - Prysznic jest... - wskazał ręką, - w szafce znajdziesz czysty ręcznik a ja w tym czasie coś przygotuję.

Uśmiechnął się słabo.

Dziewczyna postawiła na podłodze torbę, w której schowana była kamera.
- Przepraszam... za to najście i... dziękuje. - Eileen postarała uśmiechnąć się do Shawna - Czy znalazłoby się coś, w co mogłabym się przebrać...? Dres? O ile to nie problem...
- Hmmm… - spojrzał na chudą dziewczynę klepiąc się przy tym po brzuchu. - Dres mógłby być problematyczny ale… - otworzył drzwiczki szafy, które skrzypnęły głośno i zaczął przeglądać wieszaki by w końcu wyciągnąć z niej z triumfem flanelową koszulę. Była zdecydowanie za obszerna i za długa ale miękka. Spojrzał pytająco.
Eileen uśmiechnęła się.
- Świetna, jako koszula nocna też się nada... i słyszałam, że kobiety w męskich koszulach zyskują na seksowności. - postarała się choć trochę się rozluźnić... co nie wyszło jej genialnie.
- To ja już idę do kuchni - odwrócił się najwyraźniej zmieszany.

Dziewczyna uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem. Shawn... zawsze taki nieporadny się wydawał, taki uroczy jak szczeniak. Nie był oczywiście Stevenem, którego cechy były zupełnym zaprzeczeniem tego, co reprezentował sobą fotograf. Nie musiał być.

Eileen nie zajęło dużo czasu oczyszczenie ciała ze śladów niedawnych wydarzeń. Na rękach nie miała już śladów krwi, jej ciało nie było oblepione miejskim kurzem, a zaplamione ubranie zostało wrzucone do kosza na pranie. Nie wiedziała czy cokolwiek z niego da się doczyścić odpowiednio, ale na razie wolała się cieszyć z miękkości koszuli Shawna okrywającej nagie ciało...
...jak i kiedyś często okrywały ją koszule Stevena tuż po nieautoryzowanej przez rodziców chwili intymności dwójki nastolatków.

- I co sądzisz? - zapytała, gdy weszła do kuchni, spoglądając w kierunku mężczyzny. Obróciła się wokół własnej osi, pokazując jak leży na niej zbyt długa koszula - Podoba ci się?
- N..ho.. - zakrztusił się piwem, którego puszkę właśnie opróżniał. - Chcesz jedno? - zaproponował ciągle kaszląc.

Na stole, pachnąc aromatycznie stały dwa talerze z jajkami na boczku.

- Jasne. - usadowiła się przy stole, przysuwając ku sobie jeden z talerzy - Masz też coś... mocniejszego? - chciała wpierw powiedzieć "droższego", ale ugryzła się w język - No i... Na pewno dziś nigdzie nie pójdziesz?
- Ephhh… - zastanowił się przez chwilę. - Zdaje się, że zostało resztę wódki, którą przyniósł Loyd. Może być? Ciepła… ale mam lód - dodał szybko. - No a… nie… odpuszczę sobie. Jutro przecież też jest noc, nie? - wyczuła źle skrywane poczucie straty.

Eileen poczuła się głupio. Było to o tyle dziwne, że normalnie nie przejęłaby się jakimś bzdurnym odczuciem Shawna. Teraz natomiast, gdy okazał się tym, którego ona obchodzi...
- Czyli popsułam coś ważnego... - westchnęła - Nie chcę, byś wyszedł. Nie chcę, aby i ciebie zabito...

Odłożył puszkę na stół i podszedł do niej.

- Niczego nie popsułaś głuptasie. - Złapał ją za rękę. - Ja… zależy mi na tobie i… - Zarumienił się. - i tobie też? Nie chciałabyś? To znaczy… - zaczął się plątać, - żeby mi się coś stało? Nie ma sprawy i… - rozglądnął się szukając pomocy, - jajka stygną.


Obserwowała reakcje Shawna z zafascynowaniem. Nie wydawała się w jej teraz ona żałośnie śmieszna. Była urocza, tak, ale jednocześnie w pewien sposób sprawiała przyjemność dziewczynie. Eileen przełknęła kawałek jajka, po czym odłożyła widelec na talerz.
- Oczywiście, że mi zależy, ale... - spojrzała uważnie na Shawna - ...ty chcesz o coś... zapytać. - uśmiechnęła się delikatnie - Ostatnim razem nie miałeś takich problemów, aby... wyrazić myśli.

Dłubał przez chwilę widelcem w talerzu masakrując nim jajko nim zdobył się zapytać.
- Powiesz mi co się stało?

- Pod ratuszem... była strzelanina... Ta Rose zginęła. - przymknęła oczy - Próbowałam pomóc wcześniej, uratować ją... Poległam. Nie uratowałam... Umarła przy mnie... prosząc o zaopiekowanie się dziewczynką, siostrą pewnie... - uniosła wzrok na Shawna - Nie potrafię…

- Więc to nie ty… - coś na kształt ulgi przemknęła przez twarz Shawna. - Przepraszam. Musiałem wiedzieć. Coś w tym mieście wyzwala z ludzi najgorsze instynkty. Myślę, że to dlatego te wojsko… w maskach.

- Co...? - zaskoczenie wymalowało się na twarzy Eileen - To wojsko... Ten człowiek...? Ona nie żyje, bo... - spojrzała Shawnowi w oczy - Myślałeś, że to ja... zabiłam...?
- To nie tak. - zaperzył się. - Te maski… zastanawiałaś się po co im? Myślę, że chronią ich przed czymś co jest w powietrzu, co chroni ich przed… - zrobił ręką w powietrzu nieokreślony gest, - tym czymś, co miesza ludziom w głowach. Dzisiaj chciałem… Widzisz, musimy się dowiedzieć się co się dzieje.
- Jak? Co miałeś zamiar zrobić? - spojrzała smutno - Jeżeli to prawda co mówisz... Jakie masz szanse, gdy i sam możesz zostać... zakażony? Shawn... Jeżeli chcą się maskami bronić, to czemu nie dali takich mieszkańcom? Opublikowanie zdjęć w gazecie nie pomoże nikomu... jeżeli w ogóle ludzie coś tego wyciągną, to co najwyżej strach. Panikę...
- Mamy czekać bezczynnie aż się wszyscy pozabijamy? - zirytował się. - Nie wiem co powinniśmy zrobić ale czuję - dotknął wskazującym palcem nosa, - że ktoś coś przed nami ukrywa a to mi się nie podoba. Ludzie powinni wiedzieć. Na tym polega praca dziennikarza…

- Czy to możliwe? - Eileen wstała z krzesła zjadłszy ostatni kawałek jajka - Nasz mały Shawn, taki bojaźliwy... - podeszła do mężczyzny - ...dorasta? - uśmiechnęła się szerzej.
- Nie żartuj sobie ze mnie - obruszył się. - To nie znaczy, że się nie boję.

- Nie złość się. Nie miałam nic złego na myśli. - po chwilowym zastanowieniu po prostu przysunęła się do Shawna, aby złożyć pocałunek na jego ustach, a zakończywszy go zapytała - To kiedy idziemy?
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline