Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2018, 18:48   #16
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
- Postanowiłam zostać waszą korepetytorką - oznajmiła, uprzedzając ewentualne zażalenia Leileny. - Gdybyście mieli jakieś kłopoty w nauce to chętnie wam pomogę, skoro tak miło spędza się z wami czas.
- Na razie przy tej znajomości ciężko mi sobie wyobrazić naukę - roześmiała się Leilena, wstając i siadając na krześle. Rozchyliła nieco nogi i spojrzała w dół, gdzie wyciekało z niej sporo Connora. - No chyba, że mówimy o takiej nauce jak dzisiaj.
- Będziecie zatem musieli nauczyć się trzymać rączki przy sobie, zamiast tak kusząca siadać - odparła, sama siedząc na podłodze, jakby nie ufała, że jej własne nogi ją utrzymają.
- Rączki mam tutaj - Lei uniosła je z uśmiechem, za to nogi trochę rozchylając i chichocząc przy tym. - Podoba mi się tutaj. Coraz bardziej się w tym utwierdzam, chociaż zajęcia mogą to zweryfikować. I jak się okaże, czy mam jakikolwiek talent oprócz tego do sprawiania kłopotów.
- Nie przejmuj się - koleżanka machnęła lekceważąco dłonią. - Jak nie talent, to ciężka praca. No i nie każdy musi od razu być Elminsterem.
Lei skrzywiła się na tę ciężką pracę.
- Wolałabym talent - mruknęła. - Idziemy zobaczyć, czy ta ceremonia się już skończyła, czy zostajemy tu jeszcze trochę?
- Chodźmy, zanim znowu mnie na coś skusicie - stwierdziła.
- No i tutaj chyba trzeba trochę przewietrzyć - dodał chłopak, pociągając nosem.
- Pewnie nie pierwszy raz - odparła ciemnoskóra, ubierając sukienkę.

Trójka uczniów nie dotarła z powrotem na plac, a przynajmniej nie wszyscy. Na spiralnych schodach spotkali bowiem samą panią rektor. Siri i Connor zatrzymali się i stanęli prawie na baczność. Lei poszła za ich przykładem, starając się być wzorową i grzeczną dziewczynką. Nie był to czas na podpadanie najważniejszej osobie w akademii.
- Dzień dobry, uczniowie - wbrew zasadom etykiety, to lady przywitała się pierwsza. Ośmieliło to trochę towarzystwo, które przystąpiło do opowiadania. - Panno Mongle, czy mogę poprosić cię ze sobą?
W normalnych okolicznościach Lei już by się trzęsła ze strachu, jeśli rektor uczelni wzywałby do siebie. Tu było inaczej. Nie dość, że widziała jak ta pani rektor uprawia seks to jeszcze została ostrzeżona, że będzie chciała z nią porozmawiać.
- Znajdę was później - rzuciła do Connora i Siri i poszła za kobietą, która dość szybko zagadnęła uczennicę konwersacyjnym tonem.
- Tyle spraw na głowie, że nie sposób za wszystkim nadążyć. A przecież muszę zapytać, czy wszystko ci się tutaj na razie podoba?
- Tak, pani profesor - odpowiedziała, nie do końca wiedząc jak powinna zwracać do rektorki. - Chociaż nie mogę się doczekać, aż się czegoś nauczę - przyznała całkiem zgodnie z prawdą. No, może nie do końca. Bo seksu to już się uczyła od dnia poprzedniego.
- Tylko czegoś? - spytała, wyraźnie w dobrym humorze. - Miałam nadzieję, że będziesz się uczyć magii.
We dwie wchodziły coraz wyżej i wyżej po schodach, mijając kolejne piętra. Lei nie miała pojęcia, że magii nie można było nazywać “czymś”. Szła grzecznie za panią rektor, starając się wzrokiem nie sięgać tam gdzie nie powinna.
- Magii, ale także panowania nad tym… talentem. I może czegoś więcej o świecie. Rodzice wpajali mi same mało fascynujące rzeczy do mojej głowy, pewnie dlatego z takim marnym skutkiem… - ugryzła się w język, zanim poprowadził ją dalej.
- Wiedzy o świecie akurat nie obiecuję. Siedzenie w szkolnych murach w końcu musi mieć jakieś minusy - nogi zaczynały protestować wobec ciągłej wspinaczki, lecz lady Aurora weszła wreszcie w jakiś korytarz. Do szczytu budynku zostało jednak jeszcze parę pięter. - A ja zaprosiłam cię właśnie w tym temacie. Muszę cię oficjalnie powitać i pewnie masz sporo pytań.
- Na trochę odpowiedzieli mi inni studenci - przyznała. - Większość z nich wydaje się bardzo pomocna i sympatyczna. Ale nadal nie wiem wiele o tym czego będę się na początku uczyła, oprócz panowania nad mocą i jak do tego się przygotować.
- Czuję się w obowiązku zaspokoić twą ciekawość - zapewniła rektorka. Dotarły do drzwi na samym końcu korytarza. Aurora przyłożyła tylko do nich dłoń a te same się otworzyły. - Zapraszam do gabinetu - uśmiechnęła się i weszła przodem.
Komnata odznaczała się należnym dla stanowiska przepychem. Pod ścianami stały szafki, których zawartość mieniła się od kolorów i kształtów. Były tam buteleczki i fiolki z jakimiś specyfikami, kolekcja różdżek, tomy ksiąg. Po przeciwnej stronie pomieszczenia stało parę drewnianych manekinów, na których prezentowały się różne kreacje, jak w garderobie jakiejś szlachcianki. Tylko, że szlachcianki nie ubierały się zazwyczaj tak... wyzywająco.
- Pierwsze pół roku spędzisz pod okiem mistrzów Danilla i Meleghosta - podjęła gładko Aurora przysiadając na swoim biurku. Rozcięcie w jej sukni odsłoniło zgrabną nogę, aż do uda. Mogła pewnie usiąść w swoim fotelu, ale z jakichś powodów tego nie zrobiła.
Lei nigdzie nie przysiadła, zatrzymując się odrobinę niepewnie i rozglądając ciekawie. Najwięcej uwagi poświęciła sukniom i oczywiście samej pani rektor.
- A czego uczą? Panowania nad talentem i podstaw magii? - zapytała ze szczerą ciekawością.
- Tego uczy Danillo. Ma do tego smykałkę. Meleghost jest alchemikiem. Nasza sfera magii wiąże się z pewnymi niebezpieczeństwami, dobrze zatem umieć stworzyć parę przydatnych mikstur - wyjaśniła kobieta. - Ponieważ nasi uczniowie to nie dzieci, nie prowadzimy żadnych lekcji podstaw czytania, matematyki czy znajomości świata. Przyjmujemy, że takie rzeczy po prostu uczniowie znają.
Lei skinęła głową. Miała już za sobą sporo nauki. Dopiero teraz miała zacząć czerpać z niej przyjemność.
- I tylko z nimi będę miała zajęcia, czy na inne także będę co jakiś czas uczęszczała? Wszyscy nowicjusze uczą się razem? - dopytywała dalej.
- Na początek to będzie aż nadto - zapewniła Aurora. - I tak, wszyscy nowicjusze uczestniczą w zajęciach razem. Poznałaś już ich?
- Większość - przyznała. - Przynajmniej tych otwartych na poznawanie nowych osób i nie traktujących swojego pobytu tu jako najgorszej kary - uśmiechnęła się nieznacznie.
- Ach tak? Czy słusznie się domyślam, że spotkałaś młodego Olafa?
- Powiedzmy - westchnęła Lei. - Obraził mnie już na początku, więc nie starałam się… pogłębić naszej znajomości - spłoniła się, bo jednocześnie myślała o tym jak pogłębiła ją z gnomką i Connorem. - Nie poznałam za to zupełnie elfki, trzyma się z… niedostępną grupą.
- Rozumiem - rektorka nie przeciągała tematu. - Czy mogłabym jednak prosić cię o cierpliwość wobec krasnoluda? Jest niebywałym przypadkiem, a jednocześnie swój talent uważa za klątwę. Nie będę trzymała go tutaj siłą, a jednak szkoda by mi było, gdyby po prostu odszedł.
- Nie będę go… - zastanowiła się - ...namawiała do odejścia ani nic w tym stylu. Prawdopodobnie nie będę się jednak do niego odzywać kiedy nie będę musiała - przyznała.
- To już coś - skinęła głową, co sprawiło że pojedyncze pasemko włosów wysunęło jej się ze skomplikowanej fryzury i opadło na czoło. - Ale to ty przecież na razie miałaś zadawać pytania - zorientowała się.
- Chyba już wiem większość rzeczy - Lei podrapała się po policzku, przestępując z nogi na nogę. Takie przesłuchiwanie było odrobinę krępujące. - Czy muszę się przed zajęciami jakoś przygotować? Mieć jakieś… pomoce naukowe? - pytała w ciemno, bo nie miała pojęcia jak może wyglądać nauka magii tantrycznej.
- Właściwe księgi, czy alchemiczne narzędzia otrzymasz na pierwszych zajęciach, na razie nie musisz się tym przejmować. Jest jednak pewien temat, którym powinnaś zająć się sama - kobieta uśmiechnęła się i było w tym uśmiechu trochę flirtu, żartu i ciepła. - Musisz mieć jakieś źródło magii.
- Ta obroża chyba wszystko tłumi… - wymamrotała rudowłosa odrobinę pod nosem.
- Taki jest jej cel - Aurora uśmiechnęła się jeszcze szerzej i wyciągnęła palce w kierunku metalowej ozdoby. - Mogę? - spytała.
Lei zbliżyła się, stremowana, ale i nagle pobudzona. Dłoń czarodziejki dotknęła obroży. Lady przymknęła na chwilę oczy.
- Już jest w niej dużo energii - stwierdziła po chwili, wciąż nie otwierając oczu. - Musi być dość świeża.
Panna Mongle nie odpowiedziała nic na to, jedynie jej rumieniec się poszerzył.
- Czy mam przez to rozumieć, że nie będzie panna miała problemów z odnawianiem swoich rezerw mocy? - spytała otwarcie rektorka odsuwając dłoń i mrugnęła porozumiewawczo.
- Ja… to znaczy… ile tej mocy się odzyskuje? - zapytała trochę nieporadnie, starając się unikać spojrzenia rektorki.
- To już zależy od tego ile się tej mocy zużyje - odpowiedziała z profesorską manierą. - Większość tantrystów uprawia jednak miłość raz dziennie. To trochę jak kapłański obrządek… A jak pomyślę o Olomie, to nawet dokładnie jak kapłański obrządek - stwierdziła.
- Oloma chyba nawet robi to częściej? - Lei wymruczała cicho i nie umiejąc powstrzymać języka dodała. - A jak to jest u pani?
- Różnie - odpowiedziała bez skrępowania. - Bardzo różnie. Ale atrakcyjnej kobiecie nie jest trudno znaleźć partnera, o czym sama z pewnością wkrótce się przekonasz… albo już przekonałaś - dodała zerkając na obrożę.
Aurora nie odpowiedziała na jej pytanie, ale Lei miała jeszcze na tyle oleju w głowie, aby nie drążyć tematu.
- Ja jestem prawie jak chłopak. Dziewczyny mają łatwiej?
- W tych sprawach, tak - potwierdziła. - Ale tego jak podrywać mężczyzn akurat nie mamy w planie wykładów.
- Na razie to mi chyba bardziej wychodziło podrywanie kobiet - przyznała cicho, nie mogąc zapanować nad tym diabelskim rumieńcem.
- Nie oceniam - kolejny raz mrugnęła okiem. - Sama mam słabość do obu płci… - a zachęcona rumieńcem uczennicy dodała - między innymi.
- Między innymi? - dała się złapać rudowłosa.
- Tyle jest przeróżnych istot we wszechświecie, jeśli ktoś odważy się na eksperymenty - odpowiedziała, ale nie wdawała się w szczegóły. - Jest jeszcze jeden temat, może nie naglący, ale ważny - zmieniła temat. - Opłata czesnego. Obawiam się, że wraz z postępami w nauce pomoce stają się coraz droższe i droższe, a my nie możemy się pochwalić oficjalnymi dotacjami Rady Starszych.
- Ja… - ten temat był dla niej bardzo krępujący - … ja sama nie posiadam środków. Moi… moi rodzice co najwyżej. Chyba, że mogłabym jakoś… zapracować na część… - zaczęła dukać, jeszcze bardziej unikając wzroku Aurory. Rektorka pokiwała głową.
- Wielu uczniów ma taki sam problem. Panny rodzina wpłaciła wystarczającą sumę za pierwsze półrocze, jeśli to nie były wielkie oszczędności, to drugie półrocze też nie powinno nadwyrężyć państwa zasobów. Dalsze lata jednak… - zamyśliła się. - Jeśli nie ma panna jakiegoś wyuczonego zawodu, to awanturnictwo na północnych rubieżach zawsze było popularne wśród żaków.
- Awanturować to mogę się tylko ustami - westchnęła. - Moi rodzice zrobili ze mnie kupca, to może zacznę coś sprzedawać na mieście - dodała dość ironicznie i gorzko. - Prawdziwe skarby, prosto z uczniów tajemniczej Akademii! - uśmiechnęła się krzywo, ale szybko spoważniała przypominając sobie z kim rozmawia.
- Z uczniów? Chce panna sprzedawać używaną bieliznę? - zaśmiała się Aurora.
- Albo coś bardziej… bezpośrednio z nich - parsknęła, ale pokręciła głową. - Będę musiała coś wymyślić.
- Czy chce panna jeszcze o coś spytać?
Mongle pokręciła głową i westchnęła.
- Mimo wszystko nie mogę się doczekać, aż nauczę się nad tym panować. I pierwsza w rodzinie nauczę się panować nad magią - tym razem spojrzała prosto na ponętną panią rektor i uśmiechnęła się szczerze.
- W takim razie dziękuję za rozmowę - lady wstała i uścisnęła uczennicy dłoń. - Gdybyś miała jakieś problemy, moje drzwi stoją otworem. A gdybym była zajęta, możesz też ze swoimi problemami przychodzić do Zorastyra. Jego gabinecik jest tuż obok, to te drzwi na lewo.
- Dziękuję - mimowolnie raz jeszcze przejechała spojrzeniem po ponętnej nodze Aurory i skierowała się w stronę wyjścia.
 
Lady jest offline