Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2018, 08:23   #2
Nitara
Konto usunięte
 
Nitara's Avatar
 
Reputacja: 1 Nitara ma wspaniałą reputacjęNitara ma wspaniałą reputacjęNitara ma wspaniałą reputacjęNitara ma wspaniałą reputacjęNitara ma wspaniałą reputacjęNitara ma wspaniałą reputacjęNitara ma wspaniałą reputacjęNitara ma wspaniałą reputacjęNitara ma wspaniałą reputacjęNitara ma wspaniałą reputacjęNitara ma wspaniałą reputację
Ta październikowa niedziela zapowiadała się na jedną z tych nudyniejszych, spokojniejszych, ale Blaire wcale to nie przeszkadzało. Nie była osobą, która musiała wypełniać sobie czas jakimiś zadaniami i celami do odhaczenia, wręcz przeciwnie - lubiła, gdy życie płynęło wolno i swoim torem. Przewidywalnie, poukładanie. Gdy miała czas na swoje pasje. Nieco zawiódł ją tylko Forest, z którym była umówiona dziś na lunch i spacer po parku, jednak w ostatniej chwili dał jej znać, że musi jechać do ratusza i posiedzieć nad jakimiś papierami. Blaire wydało się to trochę dziwne, żeby w niedzielę jeździć do pracy biurowej, zwłaszcza, że w Rurtherford tak naprawdę nikt się z niczym nie spieszył, ale ostatecznie dała sobie spokój ze swoimi podejrzeniami. Nie było sensu się znów kłócić. Powiedziała mu jedynie, że jeśli skończy wcześniej, to niech do niej przyjedzie. Z drugiej strony, ostatnio coraz częściej zastanawiała się, czy ten związek to naprawdę to, czego w życiu jej potrzeba. Gdzieś na dnie serca schowała uczucie do mężczyzny, który wciąż mieszkał w miasteczku, ale raczej był nieosiągalny, więc nie robiła sobie nadziei, że coś się kiedyś w tym aspekcie zmieni.

Siedząc nad kolejnym rozdziałem swojego kryminału, który nie posiadał jeszcze tytułu, jak zwykle wlewała w siebie masę mocnej, niesłodzonej kawy. Kofeina napędzała ją do działania i sprawiała, że umysł stawał się ostry jak brzytwa. Nie potrafiła tworzyć inaczej, choć czasami spędzenie wieczoru przy butelce wina przynosiło jej sporo nowych pomysłów do wykorzystania. Nie wiedziała, czy kiedykolwiek wyśle do jakiegoś wydawnictwa swoje "dzieło" - słyszała o przypadkach młodych pisarek, które sprzedawały swoje książki przez amazona i tak zdobywały sławę oraz zarabiały pieniądze. Wyjść było mnóstwo, bo Blaire nie miała noża na gardle, nie musiała pisać, żeby zapłacić rachunki, robiła to z pasji.

Po trzech godzinach stukania w klawiaturę zrobiła sobie przerwę i pobawiła się ze swoim kotem - zwykłym dachowcem o imieniu Cappuccino. Kiedyś przypałętał jej się przez otwarte okno do domu i tak już sobie został. Na początku Blaire nie była zbyt pozytywnie nastawiona do pomysłu posiadania kota (zwłaszcza, że miała już złotą rybkę i od razu przypominały jej się wszystkie kreskówki z kotem i rybką z dziciństwa), ale w końcu przyjęła nowego przyjaciela pod swój dach. Gdy poszła zrobić sobie kawę i wróciła do salonu, zastała Cappuccino rozciągniętego wygodnie na jej laptopie.


Blondynka westchnęła, odłożyła kawę na blat i delikatnie podniosła kota z klawiatury, a ten miauknął z wyrzutem, wyrwany z błogiego snu.
- Tak, wiem, tam jest cieplutko i to jest super miejsce do leżenia i spania, ale tyle razy mówiłam ci, że masz mi się nie kłaść na klawiaturze, niedobry kocie! - Pocałowała go w łebek i odłożyła na kanapę, obok siebie. Cappuccino popatrzył na nią bez wyrazu, miauknął ponownie i zwinął się w kłębek, tyłkiem do niej. - Normalka, jak zwykle się obraziłeś. - Zaśmiała się i wróciła do pisania.
Nie szło jej już tak dobrze, jak wcześniej, więc odpuściła, bo wiedziała, że z pisania na siłę wyjdzie tylko tekst, który i tak później skasuje. Wyciągnęła się więc obok kota na kanapie i chwyciła za "Pragnienie" Jo Nesbo. Uwielbiała tego autora, był dla niej guru kryminału, choć zdarzały mu się też słabsze powieści. Przeczytała kilka rozdziałów, obejrzała dwa odcinki serialu "The 100" na Netflixie i tak jej upłynął czas do wieczora. Po całym dniu siedzenia w domu miała ochotę przejść się na wieczorny spacer. Co prawda po ostatnich wydarzeniach w miasteczku wychodzenie samej na zewnątrz nie było pewnie zbyt dobrym pomysłem, ale po prostu musiała się przewietrzyć, a zimne, jesienne powietrze było tym, czego teraz potrzebowała. Poza tym obiecała sobie, że nie będzie oddalać się zbytnio od centrum, gdzie mieściła się kamienica, w której mieszkała.


Ulice były pięknie oświetlone i pustoszały z każdą chwilą. Ostatnie morderstwa odcisnęły piętno na podświadomości mieszkańców Rutherford, którzy o tej porze woleli znaleźć się w przytulnych kątach własnych domostw, niż narażać się na atak i zostanie kolejną ofiarą. Blaire również nie zamierzała się narażać i rozglądała się czujnie po okolicy. W pewnym momencie jednak dostała czymś w głowę i w pierwszej chwili myślała, że to po prostu jakiś ciężki lisć spadł z drzewa, pod którym przechodziła, ale potem okazało się że to papierowy samolocik. Kobieta podniosła go i aż ścisnęło ją w dołku, gdy nieopodal dostrzegła przerażającego klauna.

Nigdy nie bała się tych przebierańców, ale ten sprawiał, że poczuła prawdziwy niepokój. Przez plecy przeszedł jej zimny dreszcz i nie był spowodowany jedynie chłodem jesiennego wieczoru. Przez chwilę wpatrywała się w wykrzywione w grymasie oblicze błazna i wyciągnęła z kieszeni telefon.
- Nie wiem, kim jesteś i po co to robisz, ale to nie jest zabawne! Dzwonię na policję! - krzyknęła w jego stronę i wklepała numer alarmowy na wyświetlaczu. Odchodziła szybkim krokiem, nie spuszczając klauna z oczu. To jednak nie był dobry pomysł, żeby wychodzić po zmroku i rugała się za to w myślach. Czy to był morderca, o którym trąbiły lokalne gazety? Czyżby miała być jego kolejną ofiarą? Próbowała odrzucić od siebie ponure myśli, ale nie mogła. Czuła, że pod płaszczem cała się trzęsie. Chciała być już w domu i zamknąć drzwi na cztery spusty. Szkoda, że nie było z nią Foresta, czułaby się teraz dużo pewniej.
 

Ostatnio edytowane przez Nitara : 22-08-2018 o 07:25.
Nitara jest offline