Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2018, 20:40   #3
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Ludo może nie wyróżniał się odwagą, umiejętnościami walki, czy pięknego przemawiania. Bardzo często był ignorowany, przez co jak choćby w tym wypadku propozycję kompromisu przypisano Durakowi. Miał za to inne ciekawe zdolności i cechy, między innymi był bardzo szybki. Dlatego gdy księga wpadła w jego ręce, a Hans i Lilou krzyknęli – Wiej! – to niziołek bez większego rozmysłu rzucił się biegiem. Kołodziej pierwotnie nie miał zamiaru porzucać Kyana, ba nawet i tych robrajarzy nie zostawiłby samych sobie, ale skoro nie było innego wyjścia to cóż poradzić. Zresztą kołatające w głowie wątpliwości skutecznie zagłuszał burczący brzuch i obietnica poznania sekretów zakonu oraz wyprawienia uczty. Byli przecież już tak blisko gościnnego schronienia. Rodzina Karla w podziękowaniu chętnie otworzy szeroko drzwi do swoich spiżarni. Głód i ciekawość nie przysłoniły jednak niziołkowi obaw które mu towarzyszyły. Osada do jakiej wkroczyli nie wyglądała zbyt gościnnie, słowa o lochach, w których leżakuje piwo może i były uspokajające, ale nie tłumaczyły widoku wisielców. Ludo próbował więc pośpiesznie zabezpieczyć swój los, w tajemnicy chciał wyrwać parę losowych stron z księgi, to mu się jednak nie udało. Straszny pech i złośliwość rzeczy martwych.
Pojawienie się strażników nie było niczym nadzwyczajnym, choć ich zachowanie przypominało niziołkowi gburowatych krasnoludów z Khazid Grentaz. Zamek może i z zewnątrz wyglądał dość surowo, to jednak w środku był już zdecydowanie bardziej przytulny. Mógł stanowić wygodne i bezpieczne schronienie, dywany dodawały ciepła. Malowidła i zbroje świadczyły, że gospodarza powinno być stać na wystawną ucztę. Brakowało tylko jakiegoś gwaru, nie było słychać służby, domowników. Wszędzie spotykali zbrojnych i to w pełnej gotowości do działania. To zdawało się niziołkowi nienaturalne. Obsada zamku zbroi się na widok dziedzica? Nikt go nie wita, nie rzuca się na szyje, nie pyta o przebytą drogę. Dziwne obyczaje mają na tym pograniczu. Na sali audiencyjnej wcale nie było lepiej, choć jak się bardzo szybko okazało oni wszyscy zostali oszukani. Opór był daremny, nie było uczty, nagrody. Oni wszyscy trafili do lochów i to niestety nie na degustację tego leżakującego piwa, a w charakterze więźniów. W sumie u tych gburowatych krasnoludów było zdecydowanie lepiej, też był uwieziony, ale w bardziej domowych warunkach.
Ludo dreptał po chłodnej posadzę, powietrze było stęchłe, śmierdziało wilgocią, panował półmrok. Niziołek w głębi brzucha wierzył, że wywinie się z tego cało, choć rozum mu podpowiadał, że tym razem może być z tym kiepsko. Był medykiem, chętnie pomógłby ojcu Karla, mimo, że to przez szlachcica trafił do tej ciemnicy. Ale w takich warunkach i tak nie mógł nic poradzić, więc milczał. Ktoś wzywał bogów do pomocy, Ludo nie bardzo w nich wierzył, nigdy nie łapał tej idei. Wyraźnie się nie sprawdzała. Khazadzi wierzą w swoich bogów, są gburowaci i mało gościnni. Ludzie podobnie mają swoich bogów, ale o gościnie zapominają, zamiast tego oszustwa, intrygi i lochy. Wszyscy mówią, że to z pustkowi chaosu przyjdzie zagłada dla tego świata, ale to nie byłą prawda. To oni sami sprowadzają cień na Imperium i okoliczne krainy. Kołodziej wolał wierzyć w pełny brzuch, z pełnym brzuchem świat jest lepszy, zdecydowanie gościnniejszy. I wiara w pełny brzuch sprawiła, że po pewnym czasie pojawił się strażnik, niósł nawet w ręce jedzenie. Choć zapewne nie było one najlepszego rodzaju, to był to promień nadziei na lepsze jutro.
- Cholibka obiecano nam ciepłą strawę i wino, a tu nawet żadnego cienkusza dla nas nie macie! – Niziołek kaprysił od tak dla zachowania zdrowia na umyśle.
Gdyby tylko jakimś cudem pojawił się Kyan i ich uwolnił, chyba rzucił by mu się w ramiona i go wyściskał. Strażnik mu jednak nie odpowiedział, głośny huk, grom i nagle wszystko zadrżało. Coś zaczęło sypać się ze stropu i ścian, Ludo tylko kaszlnął i przysłonił oczy, gdy je odsłonił były one ponownie pełne nadziei. Głęboko wierzył, że to znajomy khazad o dziwnym sposobie mówienia, był wystarczająco uparty żeby ściągnąć swoich krewnych i przybyć im na odsiecz, czy tam zniszczyć księgę. Ale przecież o nich nie zapomni.
- Wciurności, Lilou otwieraj, jeszcze będziemy wspólnie ucztowali! – Krzyknął z entuzjazmem w głosie.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 22-08-2018 o 16:00.
pi0t jest offline