Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2018, 19:07   #13
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
W pewnym, przypuszczalnie najbardziej odpowiednim momencie, inicjatywę przejął Edmund Hantrel.
- Dobrze. Starczy już tego - powiedział i zabawa w chowanego oficjalnie dobiegła końca. Miał na tyle autorytetu, zwłaszcza w swoim własnym gabinecie, że nikt nie śmiał mu przerywać.
- Gamrod Galdan, dołączcie do Kazuttiego - polecił, a wojownik i rycerz skłonili głowami i ruszyli w stronę stojącego pod ścianą ninja.
- Ty Tayro możesz zostać - zwrócił się do siedzącej za nim kobiety, - a pozostałych panów zapraszam na środek - gestem ręki wskazał przestrzeń przed jego biurkiem. Większość drużyny już tam była, jedynie Zevran musiał wyminąć biurko, a Tanyr przywołać Novio.
Edmund jednak nie tracił więcej czasu i kontynuował przemowę, nie czekając aż wszyscy znajdą się na wskazanych miejscach.
- Wszyscy dobrze się spisali, każdy na swój sposób - powiedział do wszystkich i nawet jeśli w myślach kogoś wyszczególniał lub pomijał, to nic na ten temat nie powiedział.
- Wygrywa David. Zabierz te wasze drobne - mówił, odnosząc się do drewnianej miseczki, w której ochroniarze ułożyli pulę. - Ode mnie wygrywasz znacznie więcej. Przedłużenie kontraktu na ochroniarza. O rok - zakończył.

Zaraz potem wyjaśniło się do kogo tak w ogóle mówił. Wszyscy wiedzieli, że pozostał jeszcze jeden niewykryty ochroniarz, ale chyba nikt nie przypuszczał, że ten stał sobie spokojnie cały czas na widoku. Każdy go widział, nikt nie podejrzewał.
- Dziękuję panie Hantrel - odezwał się głos... dochodząc z rogu pokoju, gdzie stał posąg.


“Posąg” uśmiechnął się i skłonił nisko - głównie swojemu pracodawcy, ale także i zgromadzonej w gabinecie drużynie. To był Golem! Kamienny, a precyzyjnie mówiąc to Marmurowy Golem.
Zstąpił z podestu i ruszył w stronę biurka. Poruszał się z gracją i znacznie lżej niż można się po nim było spodziewać, nawet nie tupał. Zabrał swoją drobną wygraną i wrócił w kąt pokoju.


- Teraz konkrety. Waszym zadaniem jest dostarczyć do Trzimizi w Amaraziliji tę oto przesyłkę - kontynuował Hantrel, wyciągając z biurka metalową szkatułę, którą postawił ją na blacie biurka.


Szkatułka miała około piętnaście na piętnaście na trzydzieści centymetrów. Zrobiona z metalu, ale z tego co było widać nie ze srebra.
- Dostarczycie ją mojemu wieloletniemu współpracownikowi, który nazywa się Doned Razor. Starszy, siwy, ostatnio wzrok mu dokuczał. Tutaj jest dokładny adres - wziął do ręki jedną z dwóch zapieczętowanych i zaadresowanych kopert. - Oddacie mu też ten list. On się wszystkim zajmie, a potem dostarczycie szkatułkę z powrotem do mnie - powiedział uważnie omiatając wszystkich wzrokiem.
- Waszym transportem przez morze, zajmie się Amis Cabrera. Spotkacie się z nim w Walencji i oddacie mu ten list - Edmund wziął drugi list, również zapieczętowany i zaadresowany.
- Dziesięć sztuk złota dla każdego z was, ale musicie tu być z powrotem, ze szkatułką, w przeciągu dziewięciu dni - oznajmił, podkreślając wagę jaką stanowił limit czasowy.
Dziesięć sztuk złota za takie zlecenie było bardziej niż uczciwą ofertą. Kupiec jednak płacił za to pięćdziesiąt sztuk złota, czyli zdecydowanie przepłacał, co tylko świadczyło o wadze zadania.

Przez chwilę zdawało się, że skończył, więc:
- Ale Księżna zostanie chyba parę dni? - spytała czarodziejka.
Hantrel odwrócił się do niej szybko. Najwidoczniej karcąc ją spojrzeniem, gdyż kobieta natychmiast zamilkła i z miną winowajcy skierowała swój wzrok w podłogę.
Edmund odwrócił się z powrotem do drużyny.
- Tak, pewien margines błędu istnieje. Ale chcę aby za dziesięć dni wszystko było gotowe. Wasz kontrakt przewiduje więc dziewięć - powiedział Edmund, - jeśli nie ma pytań, to podpiszcie tutaj - wskazał pióro w fiolce kałamarzu i miejsce na dole dokumentu.

- Ja mam pytania, dwa - Delamros wyszedł przed szereg, z zamiarem podpisania kontraktu. - Skąd tak wysoka zapłata? I czy na statku znajdzie się miejsce na jakiś towar? - spytał, ale z podpisaniem nie czekał na odpowiedzi.
- Płacę dużo, bo mi na tym zależy. Jak wszystko się uda, to zdobędę znacznie bardziej opłacający się kontrakt... Widzę, że kolega też jest kupcem, więc powinien to zrozumieć. A miejsce na towar z pewnością się znajdzie, ale to trzeba załatwić z Amisem Cabrerą, kapitanem statku - odpowiedział Edmund i wręczył Delamrosowi jego kopię kontraktu.
Ta która czekała na podpisy pozostałych członków drużyny, miała zostać u Hantrela.
Delamros skłonił się zleceniodawcy i wrócił do towarzyszy. Był zadowolony, że nie tylko dowiedział się tego czego chciał, ale i że robota wyglądała na bardzo opłacalną.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 23-08-2018 o 20:22.
Mekow jest offline