23-08-2018, 21:59
|
#7 |
| Ighor był wysokim i szczupłym jak na standardy swej razy krasnoludem. Czarne owłosienie i głęboko osadzone oczy nadawały mu mroczny wygląd, choć w głębi duszy był pogodnym i ciekawskim khazadem. Pobratymcy z Karak Hirn i Khazad Hradan, dziwiły się że taki postawny chłopak dał się zaciągnąć na służbę do jakiejś ludzkiej czarodziejki i milkli, kiwając głowami, gdy dowiadywali się że pochodzi z Karak Norn. Ighor normalnie miałby to w dupie, bo wszak nie bogactwo zdobi krasnoluda, ale on działał pod przysięgą i musiał zasłużyć na szacunek tych chciwych bęcwałów. W sumie w ogóle nie zaciągnąłby się na tą wyprawę, gdyby nie owa przysięga, zmuszająca go do szukania bogactwa i szacunku w krasnoludzkim społeczeństwie. Bogowie jak on tęsknił za towarzystwem trubadurów, klaunów niziołków i dziewek wszetecznych, przy których niczego nie musiał udawać, a mógł być po prostu sobą.
Krasnoludy jak zwykle nic nie dawały za darmo i otworzyli dostęp do ścieżki do starożytnych ruin, za pewną przysługę, a jakże. Trzeba więc było obić mordę jakimś kultystom i wydostać z ich gniazda jakichś kolesi. Dobrze, Ighor potrafił lać po pyskach w końcu był krasnoludem, co nie? Jak się wykaże w mordobiciu to może ktoś, gdzieś go zapamięta, tu i ówdzie wspomną o nim w opowieści, a na tym też mu zależało.
W oblężeniu, początkowo Ighor nie mógł się zbytnio wykazać, wszak nie był inżynierem, ani saperem, a i pierwsza szarża też należała do pancernych. Jego samego nie stać było na ciężką zbroję, więc przemykał się z tyłu. Potem jednak szybko wdrapał się na blanki, by zasiać grozę we wrogich szeregach. Przydały się tu umiejętności nabyte w cyrku, czyli znajomość wspinaczki i rzucania nożem. |
| |