25-08-2018, 21:59
|
#10 |
| Vitto przeklinał w myślach dzień w którym wrócił do Scharmbeck. Mało kto ze służby wiedział o jego pochodzeniu i powiązaniu z rodziną Lehmanów - “i całe szczęście” - pomyślał, gdyby nie to pewnie teraz siedziałby w lochu czekając na dokonanie się jakiegoś przerażającego rytutału. Od chwili gdy ojcowiznę zaatakowali Malalici, Vitto miał się dobrze, nie miał w kim wzbudzać pogardy, a zajęcia jakich nigdy nietknął by się żaden szlachcic przychodziły mu z łatwością. Wbrew pozorom lubił jednak wracać do “domu” z uwagi na obecność Wiktorii, siostry stryjecznej ojca, która również pracowała dla “dobra i chwały rodu Lehmanów”. Przeklętych Lehmanów, choć w jego żyłach płynęła ta sama krew nie chciał mieć z nimi za wiele wspólnego. Jednak gdy po przybyciu Karla - zamek został zaatakowany uznał, że jest coś winien jednak swemu ojcu i spróbuje go uwolnić.
Gdy zaczęło się natarcie zaczął schodzić krętymi schodami w dół w kierunku lochów. W ręku trzymał sztylet tak wsunięty w rękaw, że niewidoczny był dla postronnych, na szczęście pod drodze nie spotkał nikogo, aż do drzwi które prowadziły do lochów. Przejście zagradzał mu strażnik - Nastąpił atak! - próbował odwrócić uwagę strażnika tylko po to by rzucić mu się do szyi z wyciągniętym sztyletem. Jeden gładki cios pozbawił wartownika życia i otworzył Vitto drogę do korytarza w którym uwięziony był jego ojciec i brat. |
| |