Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2018, 14:12   #51
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Wspólnie z Zombianna cz.I

Brytyjczyk przez kilka długich minut był sam pośród ciemności. W panicznej ucieczce pogubili się chyba wszyscy. A może tylko on? Czuł strach owszem, ale przeczuwał, że do tego niefortunnego rozdzielenia przyczyniła się nie tyle panika, co zjawisko o którym mówił ten stalker, którego imienia teraz już jakoś nie pamiętał. Jakieś niezrozumiałe niestałości przestrzeni. Przeczuwał to, ale jednocześnie nie chciał uwierzyć. Ostatecznie uznał, że musiało go ponieść w strachu.

Kiedy zdał sobie sprawę, że jest sam przeszedł z ostrożnego truchtu w marsz. Trudno było tu cokolwiek dojrzeć, ale i tak rozglądał się, próbując coś wypatrzeć lub usłyszeć. W uszach słyszał jednak tylko dudnienie serca i swój ciężki oddech, który starał się teraz uspokoić. W miarę jak oddech się wyrównywał, a serce zaczynało bić wolniej zaczął rejestrować nierozpoznane dźwięki.

Wszystko się zmienia, kiedy zło widzi, a ludzie nie. Wszystko się zmienia, kiedy zło wie, że nie musi się ukrywać, że może zaatakować. Nie ma sensu udawać, że ciemność nic nie zmienia. Zmienia wszystko, potęgując lęki i zamykając oczy skuteczniej niż egzekucyjna opaska. Mrok skrywał najgorsze ludzkie strachy, nadając im realnych kształtów… choć ciężko szło wytłumaczyć ogrom odium w którym na pozycji topielca pływała albinoska sprzed wojny. Realizm, logika i racjonalizm rozpierzchły się niczym stado przerażonych ptaków, gdy smuga mroku przenicowała drobne, blade ciało. Zostawiła po sobie bolesny ciężar przypominający ostry atak duszności, albo astmę… bądź nowotwór płuc, brakowało raptem plucia krwią i takiegoż kaszlu. Czym była owa anomalia, na jakich zasadach działała, a co najgorsze: jakich spustoszeń dokonała w miękkich tkankach? Keira nie wiedziała, nie miała sprzęty by sprawdzić dokładnie swój stan. Posiadała za to niezbadany, obcy teren dookoła, zatopiony dodatkowo w mroku. I samotność - ta dekoncentrowała najbardziej.

Brak olbrzymiego bruneta o ciepłych oczach i lekkim niedopasowaniu do funkcjonowania. Sprzecznego Joe… gdzie trafił, żył jeszcze? Był w miarę bezpieczny… a moze właśnie coś rozrywało go na kawałki?
Dziesiątki pytań, żadnych odpowiedzi. Tylko cisza, czerń, wilgoć i własny chrapliwy oddech. W końcu wśród kapania wody przeplecionego z niezidentyfikowanym buczeniem, von Noslitz usłyszała kroki. Nie bacząc na negatywne rozwiązania zagadki, wyciągnęła ku niej ręce, badając na ślepo.
- To ja - wyszeptała z wyraźna ulgą, czując pod palcami ciepłe ciało. Istoty z mgły pozostawały zimne, żywi zaś grzali swoją zwyczajową temperaturą 36,6 stopni Celsjusza.

Zaskoczony nagłym dotykiem, Michael wzdrygnął się, cofnął i przeklnął na raz. Po pierwszym odruchu dotarł doń sens słów kobiety i wrócił w to samo miejsce.
- Nic ci nie jest? Keira tak? - Michael spróbował na nowo odszukać kobietę wyciągając przed siebie ramiona.

Znaleźli się po paru sekundach poszukiwań, w całkowitym mroku nic nie szło prosto… prędzej jak po grudzie.
- Tak, nic mi nie jest. - kobieta wysiliła się na pogodniejszy ton, chwytając kurczowo ramię towarzysza i zjechawszy dotykiem ku dołowi, ścisnęła jego dłoń - Jeszcze… wydaje mi się, że w ferworze rewelacji ostatnich godzin jakoś wypadło nam z głowy coś tak prozaicznego jak zapoznanie. Keira, miło mi… wybacz, nie dosłyszałam… Michael, tak? Naprawdę mi miło, że… ekhem - odkaszlnęła, gdzieś w bok - Widziałeś Joe? Kogoś innego? Jesteś ranny?
 
Rewik jest offline