Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2018, 18:49   #52
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Ucieczka przerodziła się w chaotyczny pęd. Instynkty wzięły górę nad rozsądkiem. Doktor również nie w pełni kontrolował sytuację. Dał się ponieść fali emocji. Dym ukąsił, świadectwem był kobiecy krzyk, zarejestrował też ruch tej dziwnej anomalii. Później zaś ciemność, łoskot, oddechy chrapliwe, syczące, donośne przekleństwa. Uderzenia łokciem, pięścią, potknięcia, sapanie, jak stłoczone w wąskiej zagrodzie zwierzęta... Z rumorem wyważyli sobie wolność i w dzikim porywie wypadli w nieznane...

Jeszcze przed chwilą potykał się o szyny. Gramolił niezgrabnie z jakiejś żwirowej pułapki podziemnego nasypu, kiedy ktoś popchnął go w dół. Stoczył się jeszcze niżej. Nie wiedział dokąd, może to ślepa odnoga albo jakiś kanał przeciwpożarowy? Zresztą nie było tym momencie istotne. Ktoś zwalił się nań z impetem, szczęściem nie łamiąc mu kości. To nie mógł być ten wielkolud Joe, który zapewne pogrzebałby Mervina. Nie miał nic przeciwko, by była to jedna z dziewczyn. Przez chwilę, żywił taką nadzieję, lecz ostatecznie los zesłał mu innego rozbitka.

- Ko-ichi? - zapytał niepewnie. Sądząc po małomówności Azjaty, będzie bardziej zdany na siebie, niż stworzą zgrany tandem. Chociaż mógł się mylić, ludzie stwarzali różne pozory. Nie poznał nikogo bliżej spośród hibernatusów. Właśnie, co z resztą? Odgłosy ucieczki cichły, zlewając się z wyraźnym ciurkaniem wody. Woda...- zrozumiał , że to ona zamortyzowała impet upadku. Teraz był czas, aby zastanowić się, co począć dalej. Niestety nie posiadał nic, aby oświetlić ciemności i zorientować się w sytuacji. Zresztą nie był pewien, czy by się na to odważył.

Wytężył zmysły i usłyszał niedaleki plusk. Po chwili kolejny... ktoś lub coś brodziło nieopodal, zupełnie jakby też nasłuchując. Wątpił, by był to ktoś z ich grupy, ci wszakże zostali wyżej. Koichi stał obok, cichy niczym ninja. Stalkerzy? Możliwe, ponieważ chcieli odciągnąć od nich niebezpieczeństwo, może świadomie wybrali ten kierunek? W sumie pasowałoby to do charakteru ich przewodników. Brak światła i inne dziwactwa... Merv dotknął ścian, później pochylił się, starając się znaleźć w wodzie jakiś kamień lub inną rzecz, którą mógłby uderzyć w ścianę. Pamiętał prosty system komunikacji, który wyłożył im Nick przed czołganiem się w tunelu. Biolog mógł z powodzeniem zastosować go tutaj, by zorientować się, czy ma do czynienia ze stalkerami... W innym wypadku pozostawał odwrót i wspinaczka po omacku... Chyba, że Azjata wymyśli jakiś lepszy plan...
 
Deszatie jest offline