Pod latarnią najciemniej, jak mawiali. Sher Nazar miał przeczucie, że coś może być na rzeczy z posągiem, ale przez złapany nieopodal zapach, postanowił go zignorować, a niedługo potem zabawa się skończyła, więc nawet nie było czasu obmacać golema. Był również fakt, że bardzo szybko o posągu zapomniał, ale nie musiał się nim chwalić na głos.
- O lepszego ochroniarza musi być trudno, chyba, że dużo się podróżuje - na swój sposób pochwalił dobór Edmunda oraz umiejętności golema, jeżeli można było do takich zaliczyć stanie w bezruchu
- wybacz panie, że nazwałem cię głupcem - wykrzesał odrobinę ogłady.
Nie miał wątpliwości, że chce podjąć się kontraktu. Płacili hojnie i chyba lepszego miejsca na wyprawę nie mógł sobie wyobrazić. Może przy okazji odwiedzi rodzinę. Khajit złożył koślawy podpis i w zasadzie był gotowy do drogi, musiał tylko odebrać rzeczy od strażnika przy bramie.
* * *
W trakcie spaceru po ekwipunek, oznajmił reszcie swoją domniemaną rolę w grupie.
- Jestem łowcą i zwiadowcą, do tego urodziłem się w Amaraziliji. Pewnie dlatego Edmund wybrał mnie do tej pracy.
Nie zapytał o resztę. Pytanie nasuwało się samoistnie, tak przynajmniej uważał khajit. Jeżeli zechcą, pochwalą się swoimi umiejętnościami, a jeżeli nie, to trudno.