Vermin odetchnął z ulgą gdy w końcu opuścili karczmę. Atmosfera robiła się duszna no i to towarzystwo…
Szczurołap nie oceniał ludzi i nie obchodziło go czy ktoś jest ładny, brzydki, mądry czy głupi. Ale nawet odnaleziony w górach niemowa nie mógł przejść obojętnie wobec takich osobników jak Kasztaniak. Nie wierzył, że ktokolwiek da krasnoludowi jakąś robotę, a już na pewno nie w lesie, gdzie trzeba jednak zachowywać się cicho. I utrzymać na nogach, a to w przypadku brodacza nie było takie pewne.
Kiedy Dieter opisywał szczegóły zadania, Vermin stał i słuchał, co chwila tylko potakując. Gdy dobiegły do niego krzyki hrabiego rozejrzał się po dziedzińcu w poszukiwaniu wielmoży. Przed oczami pojawiła się twarz jego siostrzenicy. Myśląc o Adelajdzie poczuł w brzuchu niemiłe ukłucie. Ciągle trudno było mu się pogodzić z wyjazdem dziewczyny.
- Na pewno was nie zawiedziemy panie Krankel – odezwał się Drago po przemowie łowczego – W „Pod Czarnym Orłem” zebrało się jeszcze paru chętnych, ale szczerze mówiąc to zwyczajna hołota, jeden lepszy od drugiego. Szkoda marnować na nich srebro, my lepiej sobie poradzimy a za podwójką stawkę przyprowadzimy tych złodziei pod samiuśką szubienicę.
- No ja myślę - odparł poważnym głosem łowca. - A jak się dowiem, żeście po lesie spali, miast czuwać, to... sami wiecie - dodał groźnie.
- Bez obaw herr Krankel. Włości i mienie jego miłości, szczęśliwie nam panującego z woli Sigmara i Imperatora, Hrabiego Theodosiusa von Eisenstadt są z nami bezpieczne. - odpowiedział akolita Abelard - Tak nam dopomóż Sigmar. Jeno opłata za głowę plugawych sług ciemności byłaby zachętą dla mych towarzyszy gdybyśmy na nie natrafili. Jak to w przekazie znamy słowa samego Sigmara… - i tu już dokończył w klasycznym jako ten uczony w piśmie - ...“I nagrodą [po śmierci] będzie dla tego kto śmierć wrogom Imperium nieść będzie”
- Ady przecież mówiłżem, że hrabia obiecał nagrodę. Słuchajże i gadajże po ludzkiemu - zestrofował Dieter Abelarda.
Vermin zamyślił się i nie uczestniczył w dyskusji, która zeszła na religijne tematy. Zastanawiał się co robi teraz Adelaida. Nigdy nie był w Nuln, ale jeśli wierzyć opowieściom Drago, nie było większego miasta w całym Imperium, a może i na całym świecie. Gdy przyjaciel opisywał mu te wszystkie cuda, szczurołap tylko kręcił głową z niedowierzaniem, bo w głowie się nie mieściło, że jakieś miasto może mieć więcej niż tysiąc mieszkańców. Syn stajennego nie raz sugerował, żeby rzucić wszystko i przenieść do Nuln, jednak Vermin najbezpieczniej czuł się w Kreutzhofen, wśród ludzi, których znał. Teraz, kiedy siostrzenica hrabiego wyjechała, nie był już taki pewny swojej deklaracji. Być może kiedyś jednak ma własne oczy zechce się przekonać czy miasto w istocie jest tak wspaniałe jak opisywał je przyjaciel. A przy okazji odwiedzi Adelaidę.
- Proszę go nie słuchać panie Dieter – wtrącił się Drago - Plecie o tych sługach ciemności, bo głupio mu przyznać, że przyszedł na zarobek. Wszak sługom Sigmara nie przystoi pilnować bydła więc muszą sobie dorabiać ideologię
- Ano, Drago, ano - przytaknął Krankel. - No, to leźcie już, bo ja też robotę mam - pogonił jeszcze grupę.
Abelard spojrzał zimno na Drago i powiedział.
- Kto w Sigmara i sługi jego na ziemi wątpi ten pierwszy krok ku duszy zatraceniu stawia. Będę Ciebie obserwował. - po tych słowach skinął jeszcze Dieterowi i ze słowami “Chodźmy” zaczął się oddalać ku wyznaczonemu miejscu.
Vermin i Drago wymienili się spojrzeniami, syn stajennego zakręcił palcem wskazującym dookoła skroni, dając do zrozumienia co myśli o akolicie. Po chwili ruszyli obaj za Abelardem w stronę lasu.
Ostatnio edytowane przez waydack : 27-08-2018 o 08:11.
|