Już miała zaprotestować, ale powstrzymała się. Sama pytała, czy ktoś chce z nią iść. Ojciec zawsze powtarzał, że krasnolud przechodząc przez krzaki prędzej ogień niechcący rozpali niż przejdzie cichaczem, ale akurat ten ruszał się podobnie do niej, miękko i ostrożnie, jakby łaził po lesie nie pierwszy raz. I chyba też widzi po ciemku, więc nie będzie się potykał jak inni. Słyszała o innych ludziach, którzy tak jak ona potrafili widzieć w nocy, ale podobno u krasnoludów było to powszechne.
Uśmiechnęła się niepewnie i gestem zaprosiła do podejścia w kierunku dźwięku.
- To Armand Boulangier i Brit Stoltenberg - szepnęła mu do ucha po kilku krokach. Próbowała sobie przypomnieć czy mają partnerów - Brit jeszcze nie wyszła za mąż, a przynajmniej Robin nic o ślubie nie słyszała, ale Armand miał żonę. I dwoje dzieci, chyba bliźnięta.
- Myślisz, że akolita powinien o tym wiedzieć? - nie wiedziała co o tym myśleć. Sama miała kilka doświadczeń i nie uważała, że seks jest złem, ale z drugiej strony piekarz miał bliźnięta...
Podzieliła się wątpliwościami z krasnoludem.
Bardzo ostrożnie podchodziła do źródła głosów. Zamierzała wycofać się gdy tylko wzrok potwierdzi to co usłyszały uszy. Może i para była zajęta sobą, ale nie było potrzeby świecić białkami oczu po nocy. Jedyne co mogłoby ją skłonić do dłuższej obserwacji to gdyby zauważyła więcej ludzi.