Aptekarz przeklął swą głupotę. Dlaczego zabranie tego wszarza z kwatery w karczmie wydało mu się dobrym pomysłem? Cyrulik był bowiem (niekoniecznie) dumnym posiadaczem kundla. Psiak był czarnobrązowy, wabił się Barnaba, miał dobry węch i nie miał kawałka lewego ucha. Ciągle wiercił się i obwąchiwał po kolei kompanów swego pana. Teraz
Pies zaczął warczeć w momencie gdy dziewczyna w ciemnozielonym płaszczu zniknęła w gęstwinie. Adi szybko zbliżył się do pupila i uciszył go smakołykiem. Na wszelki wypadek skrócił rzemień i obwiązawszy go dookoła ramienia; wrócił do przeglądania swych buteleczek. - Widzicie bowiem, mam tu lekarstw i ziół na prawie każdą okazję. - Skonstatował dumnie. Wszyscy dookoła byli zbrojni, bitni i grozni; tylko on, niekoniecznie. Rzucił zatem jeszcze, by dodać sobie animuszu: - A i żebyście nie pomyśleli żem tylko tchórzliwy konował i cyrulik… Dość dobrze z procy rażę. Ptaka w locie ustrzelę. - Rzucił do towarzyszy. |