Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2018, 00:28   #16
Aronix
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Piwny Rycerz uśmiechnął się uprzejmie, wytrzymując spojrzenie ojca Marithy. Po chwili przeniósł wzrok na Sagithę.
– Pani, uczta była naprawdę wyborna i szczerze wątpię, czy jutro u Barona Rademunda będzie można skosztować dań tak dobrych jak te dzisiejsze.- powiedział elegancko skłaniając głowę.
- A co do Pańskich odkryć…- tutaj równie spokojnie wrócił wzrokiem na Eda -...to wierzę, że mogłeś Panie usłyszeć wiele na mój temat, niekoniecznie pochlebnych rzeczy i z chęcią dowiem się jakich. Jednak wpierw chciałbym sprostować kilka niedomówień, które jak widać wkradły się między nas od momentu, w którym przekroczyłem próg tego domu.- rozpoczął wycierając palce w chusteczkę położoną obok.
- A zatem po pierwsze, to nie przybywam tutaj prosto z Toussaint, po prawdzie to nie widziałem swojej ojczyzny od dobrych kilku lat. Cztery lata spędziłem na południu, natomiast od roku przebywam na północy. Po drugie, jestem tutaj tylko i wyłącznie dla towarzystwa waszej nadobnej córce podczas uczty u barona. Miałem akurat opuszczać rezydencję, kiedy to panienka Maritha podeszła i zaproponowała mi możliwość wzięcia udziału w uczcie u jej boku. Nie była to od razu oferta wzięcia ślubu jak mniemam…- tutaj zerknął na swoja towarzyszkę.
- Biorąc pod uwagę, jak szybko się zaznajomiliście, to nie wykluczam, że pojutrze już mogłoby dojść do zaręczyn! - odezwał się niemiło w stronę Marithy. - Nie wiem, co ci przyszło do głowy, by ledwo poznanego mężczyznę zaprosić na ucztę do wuja. Ale porozmawiamy o tym później, na osobności.
Dziewczyna zbladła na te słowa, mimo, że chwilę wcześniej z dużym zaciekawieniem słuchała, jak Zevran o sobie opowiadał. Jej ojciec jednak kontynuował, tym razem zwracając się bezpośrednio do Piwnego Rycerza.
- Jak powiedziałeś, baron cię zna i nawet zadowolony był, że pojawisz się na uczcie. Będzie chciał zamienić z tobą słowo. Jednak co się tyczy twojego pochodzenia, to spotkałem osobę bywałą i obeznaną w Toussaint. Z jej słów wynika, że sam raczej nie masz tam wiele do szukania.
Zevran oparł się rękoma o stół przybliżając się nieco do ojca Marithy.
- Cóż to prawda. Zostałem wygnany z mojej ojczyzny za zbyt bliskie kontakty z przeciwnikiem rodziny książęcej. Nie twierdzę, że jestem z tego powodu dumny, to było nierozsądne i szczeniackie zachowanie, jednakże zostałem ukarany, pokutuję cały czas i uznaję ten rozdział w moim życiu za zamknięty.
- Czyli całe te wasze winnice… - matka Marithy zaczęła rozczarowanym tonem. - Nie masz w nich żadnego udziału?
- Mamo! - zdenerwowała się Maritha. - To cały czas byłaś miła tylko dlatego, że pan Zev… po prostu Zevran ma rodzinne winnice?
- Widzisz, ja już długo z nią tak muszę wytrzymać - odparł ojciec, nie zrażając się nienawistnym spojrzeniem żony. [i]- Ale, córeczko, ojciec również świat postrzega dość prosto i być może teraz we mnie znajdziesz sojusznika. Jeśli pan Zevran znalazł uznanie w oczach barona, to coś musi z niego być. Tylko szwagier raczej się zaśmiał, gdy zapytałem, czy poznał cię przy współpracy z temerskim wojskiem. Więc jak z tą wojaczką?[i]
[i]- Z ciężkim sercem ale muszę potwierdzić Twoje przypuszczenia Pani. Z ojczyzną rozstałem się w złych stosunkach, a z rodziną w jeszcze gorszych.- odpowiedział Sagithcie zamyślajac się na chwilę, wracając wspomnieniami do przeszłości, jednak szybko otrząsnął się z tych sentymentalnych wybiegów do Toussaint.
- Mówiąc o służbie w temerskim wojsku miałem na myśli innego rodzaju służbę, niż ta regularna. Zdarza mi się współpracować z wojskiem z doskoku i wykonywać dla niego zlecenia, które nie do końca są do wykonania przez regularnego żołnierza, zdarzało mi się też uczestniczyć w walkach jako klasyczny najemnik. Jednakże nie ukrywam, że częściej współpracuję z włodarzami miejskimi, czy ludźmi pokroju Pańskiego szwagra. Z baronem spotkaliśmy się kilka miesięcy temu podczas obławy na bandytów, a dziś przybyłem aby odebrać umówiona zapłatę.
- No tak, jak się spodziewałem, najemnik… - ostatnie słowo ojciec Marithy wypowiedział z mocną pogardą. - Powalczyć dla tego, kto zapłaci więcej, czy tego, kto ma większe siły. Jak będzie groźnie, to uciec, w końcu dezercja nie grozi. Zresztą za kogo miałbyś niby walczyć, jak z krajem i rodziną już nic cię nie łączy. Ale lepszy pod dachem najemnik, niż jakaś zdradziecka łajza, których jak się jutro pewnie przekonasz, tu na dworze nie brakuje.
Na koniec słowa zabrzmiały jak ostateczna zgoda ojca Marithy na to, by Zevran towarzyszył jego córce. Ona sama lekko uśmiechnęła się do Piwnego Rycerza, choć na jej twarzy gościło również poczucie wstydu, które potęgowało się w trakcie kolejnych słów wypowiadanych przez jej rodziców. Zevran wysłuchał uważnie słów ojca Marithy, zerkając co jakiś czas na nią.
- Przyjmuję te słowa z pokorą i dziękuję za zaakceptowanie mojej osoby. Obiecuję, że Państwa córka będzie się dobrze bawić na jutrzejszej uczcie i nie przyniosę zarówno jej jak i Wam wstydu.- odpowiedział spoglądając na wszystkich po kolei.
- A do polityki staram się nie mieszać...nie skończyło się to dla mnie dobrze w Toussaint, tak więc mam nadzieję, że nie będzie mi mimo wszystko dane spotkać tych osobników, o których Pan wspominał.- dodał tylko i odwzajemnił Marithcie uśmiech.
- Żeby ich nie spotkać, to musiałbyś nie iść na ucztę - zaśmiał się, nawet nieco przyjaźnie, ojciec Marithy. - A już raczej nie masz wyjścia. Ostrzegam cię też, że wielu będzie próbowało zdobyć przychylność twojej partnerki, jako że siostrzenica barona za żonę, to dla wielu okazja, by zdobyć jego przychylność. Ale jak zdążyłeś poznać, nie takiego typu kawalerowie jej w głowie.
- Tato… - odparła cicho Maritha.
- Skoro tak to będę się trzymał się na baczności i strzegł Twej córki.- odpowiedział wyprostowują się w krześle Zevran uśmiechając się lekko - Mogę zapewnić, iż Twa córka ma wyśmienity wręcz gust, jeśli o kawalerów chodzi.- dodał od razu, ukradkiem puszczając oko do Marithy.
- Wolałbym, aby wybierała ich skromniejszych - odparł nieco zgryźliwie. Mężczyzna zdawał się coraz bardziej rozluźniać, w czym zapewne pomagała mu także wiśniowa nalewka podana do stołu po obiedzie.
- Ale nasza Mari też będzie musiała pilnować swego partnera - dodała nieco naburmuszona Sagitha. - Zwłaszcza, jak do swojej prezencji doda opowieści o rodzinnych winnicach w Toussaint…
- Pilnować, to ona będzie musiała swojego brzucha. Żeby jej kawaler czasem nie zostawił niespodzianki i nie wyruszył w najemniczy świat dalszych przygód ha ha.
- Tato! Mam dość! - obruszyła się mocno Maritha, bez pożegnania odbiegając od stołu do jednego z pokoi na parterze, trzaskając za sobą drzwiami. Zevran powiódł za nią wzrokiem.
- Proszę się nie obawiać, jak wspominałem moim celem jest nie przynieść wstydu waszej córce i słowa mam zamiar dotrzymać.- odpowiedział, ustosunkowując się z grubsza do obu podniesionych względem niego zarzutów.
- A teraz, jeśli Państwo wybaczą, to również się oddalę do swojej izby, dzień był to jednak męczący i pełen wrażeń. W razie czego, jestem przekonany, że będzie nam dane zamienić jeszcze kilka słów.- powiedział kłaniając się grzecznie i wstając od stołu, po czym udał się do swojej izby.
 
Aronix jest offline