Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2018, 09:04   #16
PanDwarf
 
PanDwarf's Avatar
 
Reputacja: 1 PanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputację


Dwie dziesiątki khazadów pod wodzą Kyana z pieśnią na ustach ruszyły ku murom. Gdy weszli w zasięg rażenia strzał Thravarsson wydał swym chropowatym khazalidem rozkaz
- Formować czworobok wokół mnie! Tarcze z przodu, po bokach i nad naszymi głowami! Migiem!. – głos rozniósł się po okolicy
Krasnoludy ustawiły się sprawnie w ciasną formacje przypominającą żółwia. Na kolejną komendę zaczęli marsz na pozycje wroga. Tarcza przy tarczy parli przez wyrwę, słysząc jak kolejne strzały wbijają się w poszycia ich prowizorycznego dachu. Gdy dotarli do swego wroga ciosy odbijały się bez szkody od ciasnej niczym tama formacji, a szybkie kontry kładły na glebę kolejnych truposzy. Byli nimi po prostu jeszcze tego sobie nie uświadomili. Byli nimi w dniu gdy armia khazadów zeszła z gór na niziny. Topory i młoty wystrzeliwały ciosami co rusz zza osłon ,a liczebność chaosytów topniała. Kilka uderzeń serca później nie pozostał ani jeden stojący o swych siłach, a formacja deptała po ciałach ubitych, tępo wpatrujących się przestrzeń mordach i rozdziawionych w agonii ustach.
Wtedy padły kolejne rozkazy
– Ty! – wskazał jednego z khazadów z jego świty – Weź dziewięciu i ruszcie na mury wyrżnąć łuczników by nie pruli do nas jak do drobiu! My zajmiemy się tymi na dole .Oczyścić mi blanki z tego ścierwa tak szybko jak to możliwe! - rzucił szybkie rozkazy Kyan wiedząc że nie musi ich powtarzać. – Ruszajcie! – zakończył.

Omiótł wzrokiem pole bitwy, zauważając jak Astrid ze swoim oddziałem przedarła się także i związała walką kultystów przy bramie. Było ich zbyt niewielu by pilnować swych pleców. Kyan postanowił to wykorzystać.
– Reszta za mna! – zarzucił tarczę na ramie dobywając młota oburącz i zaciskając mocno na nim dłonie po czym rozpoczął szarże na niczego nie spodziewających się chaosytów.
Z jego gardzieli wydobył się potworny, gardłowy, żądny krwi ryk - GRIMNIIIIRRRRR!!!!!. Gdy roztrzaskał pierwszy czerep, a kawałki czaszki i galaretowatej mazi rozprysły się na wszystkie strony.
Przeciągnął młot w poziomie uderzając precyzyjnie prosto w facjatę prawie zrywając łeb z szyi posyłając kolejnego wielbiciela macek w otchłań czy gdziekolwiek tam zmierzali po śmierci.
To była istna rzeź, jucha tryskała po licach, kolejne ciosy spadały na kultystów. Okrzyki umierających mieszały się z uderzeniami broni o tarczę. Tu odcięte ramie, tam urżnięta noga. Tuż obok Kyana jeden kultysta wył jak potępiony trzymając wypływające jelita z rozprutego toporem podbrzusza. Krasnolud który go tak załatwił zostawił go tak przechodząc dodatkowo po jego brzuchu okutymi buciorami gdy skierował się na następnego przeciwnika. Kyan nagle poczuł zmierzający cios w jego stronę, sparował go sprawnie zbijając broń przeciwnika i kopnął go w klatkę piersiową, a następnie wyprowadził cios opadający na obojczyk. Chrzęst gruchotanych kości zabrzmiał miło w jego uszach. Kultysta przegiał się nienaturalnie w jedną stronę i padł na kolana. Jednak cios kończący wyprowadził krasnolud zza pleców kultysty uderzając toporem w czaszkę, padł niczym ścięte drzewo by już nigdy nie drgnąć.
Co chwila świstały strzały nad głowami walczących oddziałów, żywił nadzieje że grupa wysłana na blanki szybko się z nimi upora.
Zmiażdżony regiment kultystów został wybity do nogi, wyżynani do czasu aż dwa oddziały khazadów nie spotkały się twarzą w twarz po środku pola bitwy uśmiechając się do siebie dziko.

Regimenty skierowały swoje zainteresowanie na oddziały chroniące jakąś zakapturzona postać stojącą przy kasztelu. Gdy nagle plugawy głos maga poniósł się nienaturalnie w przestrzeń i ciemnobrązowa chmura przysłaniająca nawet słońce wystrzeliła ze świstem w niebo. Wszystkie oczy spoczęły na owej paskudnej tłustej kłębiącej się chmurze i zamarli gdy nagle opadła na oddziały khazadów. Niektórzy próbowali się odruchowo zasłonić swymi tarczami gdy chmura otuliła gęsto szyki wojów. To co potem Kyan ujrzał miał zapamiętać do końca dni swego żywota.
Widział jak szyki idą w rozsypką krasnoludy padają na kolana z wyciem odrzucając broń, wiją się po ziemi. Potępieńcze okrzyki przewiercały duszę na wskroś. Kyan przyjrzał się krasnoludowi który stał najbliżej niego, klęczał z jego oczu uszu i ust strumieniami wyciekała krew. Kolejny leżąc trzymał się za bebechy i charcząc skręcał się w drgawkach. Kyanowi marsowa mina co rusz, coraz mocniej wykrzywiała usta, a kąciki ust drgały to jedyne co zdradzało jakiekolwiek emocje z tym związane. Bezsilność… paskudne uczucie.
Nagle ta makabryczna scena dobiegła końca, a jęki ustały powietrze nagle oczyściło się, a chmura rozpłynęła w błyskawicznym tempie. Kyan wpatrywał się w szeregi, cześć khazadów z wolna podnosiła się nieprzytomnie. Jednak co rusz widać było i takich których ciała znieruchomiały, i już nigdy więcej mieli nie powstać.

„Wszystko przez tą księgę… której używał ten mag…” – zmarszczył brwi krasnolud „ Karl….Hans…. Hans…..HANS…..!!!” – poczerwieniał na twarzy z furii, która przemknęła przez jego lico.

Kyana chyba Bogowie Przodkowie trzymali w pieczy bo nie stał aż tak blisko by wejść w zasięg rażenia chmury. Współczuł swym braciom jednak nie mógł pozwolić by tak bezbronnie błąkali się, ktoś musiał ogarnąć ten bałagan nim przeciwnik to wykorzysta.
Ryknął – Podnosić oręż ! tarcze! Żwawo! MUR TARCZ ! DO SZYKU POWIADAM! – choć chciał im dać choć chwile wytchnienia wiedział że nie mógł. Ci co byli o siłach musieli bronić tych, którzy teraz leżeli i nie byli w stanie jeszcze się podnieść. Słychać było jak Doran i Astrid zbierają się i także próbują zewrzeć rozbite oddziały.
Ujrzał nagle jak rozpalona flara, którą on i Astrid otrzymali od Dorana wiruje w powietrzu i spada pod stopy maga. Po chwili udało się słyszeć zbliżający się huk, który wywoływał wirnik żyrobombera nasilając się intensywnie. Obniżywszy swój lot spuścił ładunki i odbił nieco w górę oddalając się szybko.
Nagle potężny wybuch zatrzepotał brodą Kyana zawijając ja na obojczyk jakby chciała uciec od niego niczym przestraszony pies, a jego oczy z wrażenia się rozszerzyły gdy po wybuchu pył opadł wszędzie wokoło zaczęły spadać kawałki oręży, pancerzy, części ciała. Klapiąc głucho o grunt.
Z oddziałów i maga nie zostało nic prócz czarnej wypalonej ziemi i fali uderzeniowej która rozrzuciła ich resztki po całym polu bitwy.

Krasnoludy zalała furia zaszarżowały na wszelkie niedobitki przeciwnika wbijając dosłownie go w ziemie i redukując do podrygującej mazi nikt nie miał szans ujść z życiem.
Doran otrząsnął się pierwszy z tego przedstawienia, zdało się słyszeć jego głos rzucający rozkazy
- - Astrid! Zbierz swoich ludzi i razem z Kyanem poszukajcie w kasztelu uwięzionych awanturników! Jeśli spotkacie Detleva… Rozprujcie mu flaki w imieniu moich ludzi! My zajmiemy się księgą i wyrąbiemy łuczników na dziedzińcu.

Kyan ruszył ku kasztelowi, jednak zatrzymał się widząc że wybuch nie zniszczył księgi, a kościotrup wciąż ją trzymał. Skrzywił się mocno.
Zdjął z siebie płaszcz i zarzucił przykrywając księgę obwinął ją dokładnie i wyrwał z rąk trupa. Nie pozwolił by jakimś cudownym pechem ktoś z nią uszedł.Za dużo khazadów dziś oddały tu żywot w jej sprawie.
Odniósł ją Doranowi rzekłszy
– Doranie, trzymaj. To ta księgą. Bomby żyrobombera nawet jej nie skrobnęły. Musi ona dostać się do Karak Hirn. Jedyny który może zniszczyć to plugastwo pewnikiem będzie Kowalem Run. – wręczył zawiniątko dowódcy.
Następnie pognał za pozostałymi do wnętrza kasztelu. Dogonił grupę gdy otwierali wielkie drzwi i przekraczali ich próg.
Kyan zmarszczył brwi i wwiercał wzrok w przeciwnika, którego spotkali w środku, wyszedł na przód. Spojrzał na niego chłodno słuchając jego przemowy.
Odwrócił się do awanturników głową i zwrócił się w mowie wspólnej, która władał nie tak dobrze jak khazalidem.
- Poinformujcie Dorana że ten któren wyjdzi z rozpalonom flara z kasztelu i ze swom świtom ma być nietknięty i żoden khazad ma się do nich nie zbliżyć. – mrugnął okiem delikatnie będąc tyłem do przeciwników powiedział tak głośno by usłyszał to sam zainteresowany tym paktem. Następnie wyjął flarę zza pasa odwracając się ku przeciwnikowi.
– Wygrałeś, nie możemy pozwolić by tak zacny ród wymarł i przepadł. Jednak moje oddziały są żądne pomsty. Nie sprzeciwiom siem rozkazom aleć musisz wyjść z rozpalona flara i przekroczyć wolno dziedziniec by żodna grupa krewkich młodych khazadów nie mogła wykorzystać faktu iż nie wiedzieli bomdz nie zauważyli. Wielu dziś zabiłeś spośród mego ludu. Wyjdźcie z flara i opuszczonym orężem ciasno w szyku i nie prowokujcie. Oraz przysiegnij że wypuścisz samice nietknięte i żywe. Takie som moje warunki. Jeśli ci siem nie podobają podnoś rzyć i walcz to jedyna oferta jakom ode mnie otrzymasz, a za chwile i ta ni byndzi aktualna winc decyduj rychło. Coż odrzekniesz mi? – Spojrzał na młot trzymający w prawicy skierowany w bok od ciała, następnie spojrzał na flarę trzymając ja w lewej dłoni.

Kyan był gotów na każdą jego decyzję.Jeśli przystaną na jego propozycję odprowadzi ich do wrót kasztelu odpali flarę i poda ją Czempionowi Chaosu sam zostając u wejścia.Bądź rozpocznie rzeź w środku sali.


 
__________________
# Kyan Thravarsson - #Saga Kapłanów Żelaza by Vix -> #W objęciach mrozu by Kenshi -> #Nie wszystko złoto, co się świeci by Warlock
# Thravar Griddsson R.I.P. - #Żądza Zemsty by Warlock

Ostatnio edytowane przez PanDwarf : 29-08-2018 o 09:19.
PanDwarf jest offline