Stygs przysłuchiwał się rozmowom bez większego zainteresowania. Wiedział już, że do miasteczka przybył na próżno i zima pokrzyżowała mu plany. Rzeka była skuta lodem a niziołek z klanu Turfingów miał na głowie większe problemy niż transportowanie swoich bogactw. Jak chociażby głodni i zmarznięci chłopi. Wiele razy już widział podobne sceny, gdy rozgniewana hołota próbowała brać sprawy w swoje ręce. Jeśli mrozy nie puszczą, dojdzie w końcu do rozlewu krwi.
Barbarzyńca zastanawiał się jaki kierunek teraz obrać. Przedzierać się dalej na wschód, czy próbować wracać do Winterhaven? A może zostać w Fallcrest i zapronopować Turfingowi ochronę? Co prawda wynędzniali wieśniacy nie byli godni poznać smaku jego topora, ale to i tak lepsze niż przedzieranie się przez zaspy i zamiecie.
- Ma ktoś wieści z innych miast? – zapytał głośno w stronę tłumu – Dotarli tu jacyś inni wędrowcy poza nami?