Był jednym z wybranych. Kiedyś latał między ośnieżonymi szczytami - wolny. Dziś jego dusza uwięziona jest w jego gnijącym ciele. Miał około pięć metrów wysokości o dorównywał wzrostem olbrzymowi. Nie miał tylnych łap. Jego cielsko opierało się na ogonie, tułowiu albo jednym i drugim. Przednie łapy przypominały ręce, tylko palce zakończone były pazurami. W powietrzu rozchodził się smród padliny. Skóra wiwerny wyglądała i śmierdziała tak, że sprawiała wrażenie, że zaraz odpadnie. Gdzieniegdzie było widać kości i gnijące mięśnie stwora. Skrzydła były poszarpane i złożone. Z pyska, z oczu i nozdrzy wydobywała się nikła zielonkawa mgiełka. Skóra była szaro-brązowa. Nieumarły smok stał i przyglądał się innym wybrańcom. Spojrzał na człowieka i w jego pamięci pojawiła się postać rycerza, który go oszukał i podstępnie zabił skazując jego dusze na wieczną niewolę.
- Jeden z twojej rasy odpowiedzialny jest za to czym jestem dziś - zwrócił się do człowieka. Jednak nie poruszył sinymi wargami. Wymówił te słowa w myślach, a wszyscy je usłyszeli. - Kiedyś mówiono ma mnie Andoroth - zwrócił się do wszystkich. - Prawdą jest, że jedynie widmo potęgi zielonoskórych połączyło nas w jedną drużynę. I niech tak zostanie. - Jeszcze raz spojrzał na człowieka.
__________________ Nic nie zostanie zapomniane,
Nic nie zostanie wybaczone. Księga Żalu I,1 |