Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2007, 20:03   #16
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Jezus patrzył pożądliwym wzrokiem na Smurfa tocząc przy tym pianę z pyska. Dwa tysiące lat temu podobnym tekstem uraczył go ten... jak mu tam matka na obrzezaniu dała... Judasz?
- Błagam, Papa Smurf na pewno Cię wynagrodzi! - zapłakał rzewnymi łzami niebieski krasnal. Jednak zamiast odpowiedzi z Jezusa wydobyło się grobowe burczenie.
- No, zostaw go, kochany - zniecierpliwił się Kotecek.
- Kiedy to szatan we własnej osobie!
- Jaki szatan? Chyba, że szatan po chemioterapii i leczeniu pavulonem.
- Szatan! Szatan, mówię wam! Wystarczy odwrócić do tyłu to co mówi, i usłyszycie szatańskie treści! Jak w "Stairway To Heaven" Led Zeppelinów!
- Joszka... - Filonek wpadł na plan - Ale jak go zeżresz, to on może przejąć nad Tobą kontrolę! Egzorcyzm trzeba zrobić!
- Oh here's to my sweet Satan.The one whose little path would make me sad, whose power is Satan.He'll give those with him 666, thee was a little toolshed where he made us suffer, sad Satan- głowa Smurfa obróciła się o 360 stopni wokół własnej osi.
- Ożesz ku[rde] - Jezus rzucił Smurfem o ziemię - Nie wiem jak wy, ale ja stąd sp[adam]!
To mówiąc wziął nogi za pas i zaczął uciekać. Czołgiści spojrzeli po sobie, wzruszyli ramionami, po czym ruszyli do wioski. Jeden Jezus w tą, jeden w tamtą, co za różnica? Tymczasem Smurf który został porzucony na rozstaju uniósł rękę i podrapał się po pentagramie zawieszonym na szyi.
- Agencie? - Z pentagramu odezwał się głos.
- Trzech idzie - odpowiedział Smurf - Nie sądzę żeby dużo krwi się z nich utoczyło, ale może wystarczy Mrocznemu Panu.
- To się wodą z ketchupem włocławskim rozcieńczy - zapewnił Smurfa pentagram - Nie bój du[cha], nie takie rzeczy się robiło.

Dwaj czołgiści i Kotecek szli przez środek wioski. Wyglądała zupełnie jak wzorowy idylliczny obrazek z Koteckowej "Utopii Homokota".
- Witajcie moi drodzy, witajcie! - naprzeciw nich wyszedł jakiś stary, niebieski, garbaty dziad w czerwonej czapce.
- Komunista - mruknął Chomik Bartłomiej.
- Znaczy się, swój - odpowiedział mu Filonek i poprawił budionnówkę na głowie.
- Jestem Papa Smurf - przedstawił się dziad - Zapraszam, zapraszam, czym chata bogata - Wskazał ręką na małą, drewnianą chatkę z czerwonym dachem. Wyglądała słodko. W '65 podczas oblężenia Hogwartu stały podobne, zanim je ciężka artyleria zdjęła. Piękna bitwa. Dużo trupów. Ech i smoki tam były urocze. A potem przyszli kłusownicy i je wystrzelali z panzerfaustów. Trochę miniaturowych się uchowało, bo ludzie zamiast kotów trzymali, ale co to były za smoki? Parwowirozę łatwo łapały, miały wrodzoną dysplazję i często krztusiły się dymem. Popierdółki, a nie smoki.

Tymczasem Jezus uciekał przez ciemny las, pokasłując z wysiłku od czasu do czasu. Ciągle wydawało mu się że ktoś za nim biegnie.
- Jeszcze nie teraz tato - mruknął - Chyba nie zabijesz dziewicy?!
Nagle wokół stała się światłość. Jezus który biegł, nagle zwinął się w locie i wylądował na pysku w jakimś jasno oświetlonym pomieszczeniu. Tuż nad nim stała wysoka postać w garniaku, modnym krawacie i aktówce w ręcę.
- Chlanie, ćpanie, puszczanie się z bliżej niezidentyfikowanymi osobnikami - osobnik pokręcił głową - Jabłko padło tym razem z dala od jabłoni.
- Co ty pier... - Jezus zawahał się - Kim jesteś?
- Pakosław Parafka. Osobisty adwokat twojego ojca.
- Adwoo..? - Chrystus gdzieś to słyszał to słowo. Kojarzyło mu się głównie z ku[rtyzanami], Śledziami i tym kapusiem, Judaszem. No i z mydłem. Nie wiedział dlaczego, ale kojarzyło mu się z mydłem, i już.
- Twój ojciec wniósł sprawę o wydziedziczenie Cię z dóbr Królestwa Niebieskiego.
- Co?! Tata nie może mi tego zrobić!
- Najwyraźniej może - Parafka zmaterializował sobie krzesełko i posadził na nim tyłek - Stwierdził, że tym razem zrobi sobie córkę. I jest przekonany że w twoim wieku popełni ona mniej błędów od Ciebie - adwokat skrzywił się kolejny raz - Spójrz tylko na siebie, jak Ty wyglądasz!
- Jestem na detoksie... Próbuję się zmienić... - Jezus smarknął w rękaw.
Adwokat wstał i westchnął głęboko.
- Jest dla Ciebie jeszcze szansa. Niewielka, i prawie tak samo żywotna jak Kurt Cobain... Musisz odkupić się w oczach Boga.
- Jak? - zapłakał Chrystus.
- Zacznij od tej wioski pełnej demonów... Pamiętaj, Złota Rybka jest kluczem! - świat zaczął się zamazywać - Osikowy kołek prosto w serce - adwokat wykonał zamaszysty ruch rękoma, naśladując proces wbijania rzeczonego kołka - Wybij Smurfy, to pogadamy...

Jezus po raz kolejny spadł dziobem prosto na glebę.
- Wstań bracie - postać która przypominała zakonnika w habicie uniosła go za ramiona - Powstań. Ojciec Gargamel życzy sobie widzieć się z Tobą.

- ... No i widzicie, wypłynąć na jeziorko nie można, bo ta cholera zatapia wszystko co się rusza na powierzchni. Gospodarka morska mi zaraz zdechnie... - Papa Smurf bełkotliwym głosem tłumaczył jakąś zawiłą historię.
- Dla Ciebie wszystko, papku! Urwiemy szmacie płetwy! - zawył Chomik.
- No to pijmy, bo Smurf nie kaktus, i pić musi - Papa polał do kieliszków lekko mętnej "księżycówki" - Tylko uważać musicie drogie dzieci bo przebiegła jest bestia...
- Papku, nie taki dzi[kie bestie] się up[olowało]! - Filonek uderzył się w pierś - Do jutra sprawa będzie załatwiona!

- No to pięknie! - Papa uśmiechnął się poczciwie - Po prostu pięknie! Pitu pitu, chlastu, chlastu, nie mam rączek jedenastu! - Smurf hojnie polał do kieliszków.
- A ja jestem chłopak z Bródna, nikt mi w piciu nie dorówna! - zaintonował Bartłomiej.
- A pamiętajcie dzieci - Smurf trochę chwiał się na krzesełku - Żadnych życzeń. Łapiecie szmatę, rybkę jedną złotą i na patelnię. Żadnych życzeń ku[rtyzana] ma nie spełniać. Dosyć ku[rtyzana] zatapiania statków. Skończył się dzień dziecka! - beknął tutaj donośnie żeby dodać powagi grozie wypowiadanych słów.
- Się nie martw, kochany - Kotecek powoli odlatywał - U nas masz jak w PKO!
- No to brudzia - powiedział Papa Smurf. Obcałowali się śliskimi ustami i zakąsili śledzikiem.
Niewiele potem zapamiętali z tego co się działo dalej. Chomik chciał sobie zrobić dziarę na plecach za pomocą spinacza i markera. Kotecek się zarzygał i spadł pod stół. Filonek z Papą Smurfą weszli w dysputę na temat tego czy Starachowice mogą wejść papie na interes, a jak wejdą to czy walić z de do psów czy płacić za ochronę. A potem weszła Smerfetka i... Zresztą, co tu opowiadać? Przecież wszyscy wiedzą.

Jezus wszedł do małej celi zakonnika. Była niezwykle ascetyczna i skromna - stół, łoże; tylko kilka butelek Kasztelana Zielonego i durexów walających się na podłodze świadczyło o nieco bardziej skomplikowanym życiu wewnętrznym jej mieszkańca.
- Czekałem na Ciebie - powiedział Brat Gargamel zdejmując kaptur z głowy. Jego smutną twarz przecinała szpecąca blizna. Zakonnik wyczuł chyba, że Jezus się w nią wpatruję, gdyż rzekł:
- To się stało kiedy prowadziłem akcję przeciw Gumisiom. Cholernie żywotne bestie - Gargamel machnął ręką - Musieliśmy użyć napalmu, a i tak potem trzeba było gazować wodą święconą, bo partyzantkę zaczęły prowadzić. Ale nie pytania o moją wojenną historię Cię tu sprowadzają, drogi bracie, prawda?
- Właściwie, to ja..
- Spokojnie - zakonnik przerwał mu ruchem ręki - Z takimi bestiami jak Smurfy się jeszcze nie spotkałeś. Czerpią moc bezpośrednio z serca Azraela, które schowane jest na dnie Jeziora. Na szczęście Smurfy nie mogą uzyskać nieśmiertelności.
- Co? - Jezus czuł się jak po efedrynie wymieszanej z dobrą, rosyjską amfą.
- Musieli by wyłowić serce i odprawić swoje plugawe, krawe rytuały. Ale serca broni Złota Rybka - zakonnik uśmiechnął się - To już trzecia generacja Złotych Rybek w służbie Bogu. Poczciwe to i dobrotliwe istoty.
Jezus jednak nie słuchał. Miał złe przeczucie... Przeczucie, że zdarzy się coś niedobrego. Jak wtedy gdy wskrzeszał Łazarza i przy[szli] do niego spadkobiercy niezadowoleni takim obrotem spraw.
- Jutro odprawimy potrzebne rytuały, otrzymasz sprzęt i wraz z naszymi braćmi zakonnikami wyruszysz wyplenić tą zarazę - rzekł Gargamel - Teraz jednak posil się i odpocznij. Będziesz potrzebował dużo sił...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 13-07-2007 o 11:45.
Chrapek jest offline