Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2018, 13:40   #35
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Faza przygotowań została zakończona. Co można było zrobić, zostało zrobione. Opal spotkała się z prezesem Yukisamą rozwiewając niektóre wątpliwości i uzupełniając bazę informacji. Otrzymała też ofertę współpracy, którą mogła podjąć bez zobowiązań. Smith załatwił wsparcie w postaci prawnika i możliwego, dodatkowego źródła informacji. Nie zabrakło też przygotowania twardych argumentów do ewentualnej dyskusji. Sprzęt został zamówiony i miał zostać odebrany około dwudziestej w ustalonym wcześniej miejscu. Smith dobrze wiedział gdzie i czego się spodziewać. Ramirez z kolei zastawił pułapkę na hakera stawiając samego siebie w roli przynęty. Pomógł też Elektrze w badaniach nad szczepionką, chociaż w większości momentów, jako doświadczony naukowiec to on prowadził korzystając z jej pomocy. Praca była jednak żmudna, ponieważ bazowała głównie na symulacjach kolejnych scenariuszy i wyznaczaniu trendów, a dopiero z nich określaniu cech charakterystycznych wirusa. Bliżej dwudziestej można było się podzielić wnioskami.

Dream... a w zasadzie DrEaM (zgodnie z nazwą zaszytą w kodzie), był wirusem biomeshowym... a tym samym był unikalny. Żaden inny wirus znany Ramirezowi, czy też opisany w ogólno dostępnych informacjach, nie istniał równocześnie w świecie fizycznym i meshowym. Nic dziwnego że zainteresował się nim Firewall. DrEaM był bronią o której marzyliby wszyscy terroryści, a którego mogli się obawiać wszyscy - niezależnie od morfa. Pewnie nawet wojskowi nie posiadali dostępu do takiej technologii.
Jego działanie było w samych założeniach proste. Wystarczył bezpośredni kontakt z rękawem, by rozpoczęła się infekcja. W chwili gdy napotykał istoty biologiczne, wnikał wgłąb ich organizmów i szukał insertów meshowych. Zawarte w cząstkach biologicznych transmittery włączały się, a wirus hakował inserty meshowe ofiary i przez to mógł bezpośrednio oddziaływać na zmysły. Nie była to klasyczna halucynacja, ponieważ wirus nie oddziaływał bezpośrednio na mózg. EGO było aktywnie oszukiwane przez własne zmysły, które odbierały iluzoryczne bodźce. W przypadku synthmorfów droga infekcji była krótsza. Część biologiczna wirusa nie aktywowała się (ponieważ nie musiała). Zamiast tego cząstki biologiczne które miały w sobie nanotransmittery nawiązywały połączenie z insertami poprzez dotyk i reszta procesu pozostawała już taka sama.
Ciekawym spostrzeżeniem była jednolitość wizji. Wirus nie miał zapisanych w sobie iluzji jakie miał tworzyć. Zamiast tego opierał się na materiałach które wydobywał z insertów i na ich bazie budował iluzję. To tłumaczyło fakt, że w burdelu wystrój pokoi miał konkretny styl. Poprzez sugestię, ofiara sama brała udział w tworzeniu złudzenia.
Drugą interesującą cechą była możliwość tworzenia masowych halucynacji. Grupa zarażonych morfów pozostających w bliskim kontakcie mogła "śnić" tą samą wizję. Cząstki wirusa kontaktowały się ze sobą korzystając z możliwości technologicznych ofiar. Dzięki temu wirus mógł zachować tak idealną iluzję, której nie burzył ewentualny dysonans poznawczy jaki miał szansę zaistnieć, gdyby wizje dwóch osób stojących obok siebie były inne.
Wirus miał jedną wadę. W zmutowanej formie wyniszczał się. Każdy proces który podtrzymywał sprawiał że cząstki biologiczne obumierały, a tym samym nano-transmittery nie były w stanie utrzymać aktywnego połączenia między sobą i ofiarą. Dodatkowo układ immunologiczny biomorfa nie pozostawał bierny. Rozpoznawał obcą ingerencję i chciał się go pozbyć, co czasem się udawało (kichanie, kaszel, itp.). Pozostawała co prawda jeszcze iluzja która zdążyła zostać zaszczepiona ofierze, ale ona rozwiewała się sama gdy tylko traciła kontakt z nano-transmitterami - co było dość dziwne. Mechanizm który został tak opracowany rzeczywiście działał jako narkotyk o ograniczonym czasie aktywności (średnio godzina). Usunięcie tego zabezpieczenia mogło poskutkować stworzeniem wirusa, który raz zaszczepiony, nie 'odpadłby' sam z siebie...

***

Godzina 20:21. Mały Szanghaj. Dzielnica przemysłowa.

Po odebraniu sprzętu i przygotowaniu się, pora była sfinalizować ten wieczór. Cała czwórka, to jest Smith przebrany za ochroniarza, Opal, Bill oraz Elektra podjechali samochodem na ulicę przebiegającą niedaleko docelowego magazynu/klubu. Budynek znajdował się u wylotu ulicy. Widać było fragment wejścia pilnowanego przez bramkarzy, a także sylwetki kręcących się przed wejściem osób. Mocne wielobarwne światła biły z wnętrza przebijając zwyczajowe oświetlenie tej dzielnicy. w ten sposób tworzyły się ostre cienie, a w miejscach gdzie latarnie po prostu nie działały - neonowe poblaski. Basowe, wszechobecne dudnienie sugerowało, że impreza się zaczęła. Cicha muzyka była słyszalna nawet z daleka.

Okolica nie była wyludniona. Pomimo że wiele magazynów zatraciło swoje oryginalne przeznaczenie, budynki zostały zaadoptowane przez mieszkańców do innych celów. Podstawowe. niskie budynki były niemal jednakowe - zamknięte, blaszane kostki, od czasu do czasu otulone okratowanymi chodnikami rewizyjnymi lub schodami przeciwpożarowymi. Jednakże na nich wyrosło wiele dobudówek, które tworzyły prawdziwą plątaninę kładek, kontenerów, tarasów, wiat, antresol i schodów. To stwarzało niezliczoną ilość miejsc, gdzie można było się schować jako obserwator. Jeśli Petro gdzieś tu był, poszukiwania nie zapowiadały się łatwo.


Nikt z mrowia kręcących się po okolicy osób nie interesował się samochodem, ani przybyszami.

***

Godzina 20:21. Małe Laboratorium. Ramirez.

Ramirez czekał. Cierpliwie udawał że jest zajęty, pochłonięty spotkaniem ze swoimi przełożonymi i współpracownikami. W międzyczasie monitorował porty na własnym firewallu. Czas mijał, a haker nie pojawiał się. Mógł równie dobrze zaatakować o 20:59. Tak się jednak nie stało.
O godzinie 20:21 naukowiec zauważył ruch na meshowej strukturze danych wokół siebie. Ktoś... nie... coś... nie... ekspress do kawy, próbował nawiązać z nim połączenie. Nie była to jednak intruzja. Raczej badanie terenu, lub próba komunikacji. Sygnał był jednak ukryty za procesem o niskim priorytecie, więc normalnie nie zostałby nawet zauważony. Odbiłby się od standardowych zabezpieczeń morfa. Jednakże Ramirez czuwał, więc zdołał wychwycić ten ruch w meshu.
 
Jaracz jest offline