Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2018, 06:35   #4
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=UKN6IqpcAk8[/MEDIA]
Dziura w głowie, PTSD, poparzenia, amnezja… o tak. Lamia miała masę pytań, ale nie sądziła aby przyjemnie uśmiechnięty doktorek znał na nie odpowiedzi. Jego domeną było łatanie ludzi, stawianie ich na nogi, a potem fundowanie kopa w dupę żeby nie zalegali niepotrzebnie na szpitalnych salach.
- Gdzie mnie znaleźli doktorze? - spytała wreszcie, odrywając wzrok od ściany na którą gapiła się uparcie od dobrych pięciu minut. Podziwiała odpryski farby układające się w kształt przypominający jej koguta. Albo coś, co pamiętała jako te drące dziób ptaszysko - Kto… kto mnie znalazł? Oddział? Numer? Mówili że przywieźli mnie samą. Był u mnie oficer, ale nie… - zacięła się, uciekając oczami do koguciej plamy - Nie pamiętam tego, czego chciał.

- Gdzie cię znaleźli? - doktor powtórzył to pytanie jakby był zaskoczony, że padło. Potarł palcem nasadę nosa chyba zastanawiając się nad odpowiedzią. - Tego nie wiem. Dostaliśmy szczątkowe karty pacjentów z tym konwojem co cię przywiózł. Ale skoro szpital 571 to prawdopodobnie gdzieś z okolic Fargo. A w karta pacjenta koncentruje się na jego stanie zdrowia. Jego urazach albo chorobach. Raczej nie ma okoliczności zdarzenia. Przynajmniej nie takie rzeczy o jakie pytasz. - przyznał w końcu lekarz i nie wyglądał na zbyt zadowolonego, że nie może udzielić wyczerpującej odpowiedzi.

Opuścił nieco głowę tak, że przy okazji Lamia dojrzała rzednące włosy na czubku tej głowy. Chwilę popatrzył gdzieś na swoje uda po czym podniósł znowu wzrok na pacjentkę.
- Nie wiemy co tam dokładnie się dzieje w Fargo i okolicy ale dzieje się. Mamy dużo transportów z tamtąd. Gazety o tym piszą. Może jak się uspokoi to coś nam podeślą więcej. Ale obawiam się, że to raczej jeśli coś to wiedzieliby ludzie którzy zostali tam. - głos mu nieco się zawiesił gdy musiał poinformować o kolejnej niezbyt radosnej nowinie.
- Z tym oficerem się nie przejmuj. Porucznik Rodney jest z administracji. Często do nas przychodzi po prostu musi uzupełniać akta na bieżąco i zaprowadzić jakiś porządek. O tobie właściwie nic nie wiemy bo nie miałaś żadnych dokumentów. Tylko nieśmiertelnik. Ubrań właściwie też nie ani innych rzeczy. Przywieziono cię w piżamie. Więc pewnie niewiele z tego zostało jak cię na gorąco ratowali tam w 571. No więc porucznik stara się to wszystko jakoś uzupełnić. Ale porozmawiam z nim, uprzedzę go o twoich kłopotach z pamięcią. - pokiwał głową na znak, że rozumie zakłopotanie pacjentki i zaraz pośpieszył z wyjaśnieniem i pomocą.

Sierżant zamknęła oczy i potarła nasadę nosa palcami. Gdzieś z tyłu, tam gdzie oczy, zbierał się ćmiący ból migreny. Chciała sobie przypomnieć! Wreszcie pozbyć się tej pieprzonej czerni i pustki,ale im mocniej się starała, tym gorzej wychodziło.
- Dziękuję doktorze - wypowiedziała ochryple odpowiednia regułkę, błądząc myślami wokół nowych informacji. Wychodziło, że szpital 571 był jej następnym celem. Jeśli tam niczego się nie dowie… pójdzie szukać w miejscu, które prawie stało się jej grobem. Może ktoś przeżył, a może… została sama z tym tykającym zegarem w mózgu.
- Kiedy mogę wracać na Front?

- Noo myyślęę, że nie ma co o tym myśleć póki w pełni nie wrócisz do zdrowia. A myślę, że to zajmie kilka tygodni albo i miesięcy. Szczerze mówiąc wątpię byś przed Świętem Dziękczynienia była gotowa. Ale to też zależy od tego jak będą się goić twoje rany no i jak będzie ci szło z tą amnezją.
- dr. Brenn zaczął ostrożnie zupełnie jakby pacjentka za bardzo się wyforsowała to przodu w tych planach. Wydawał się sceptyczny podchodzić do tak szybkiego powrotu na Front.
- Na razie proponuję odpocznij i staraj się zrelaksować. Po weekendzie spróbuj się przenieść do tego domu weterana i zobaczymy jak ci pójdzie. Nie radzę się spieszyć z powrotem na Front bo nie zaleczone do końca kontuzje lubą się odnawiać w najmniej korzystnym momencie. Tutaj to tylko kłopot twój i otoczenia gdzie to się przydarzy. Ale na froncie może to narazić cały oddział. Dlatego zalecałbym ostrożność i nie śpieszyć się. - lekarz powiedział lekko unosząc dłonie jakby chciał pokazać, że nie ma złych zamiarów i aby uspokoić pacjentkę.

Lamia wybałuszyła oczy. Chcieli ją uziemić na trzy miesiące?! Trzy przeklęte miesiące w geriatryku dla kalek wojennych? Nie mogła tyle czekać, nie wiedziała dlaczego… ale czuła, że nie może. Albo ktoś na niej polegał i był w niebezpieczeństwie, albo miała coś ważnego do zrobienia lub przekazania. Tylko, kurwa, ciężko stwierdzić co dokładnie.
- Coś jest nie tak, doktorze - zdecydowała się na szczerość, obracając się przodem do rozmówcy. Przełknęła żółć z ust i mówiła dalej, nie bacząc na chaotyczność - Nie pamiętam… tylko urywki i sny. W snach… gruz, ogień. Neon. Ludzi… potem roboty, walkę. Napalm… znowu gruz. Ale chyba… coś się stanie. Tylko kurwa… nie wiem co - warknęła i nagle bez ostrzeżenia zwinęła pięść i gruchnęła nią o ścianę. Zabolało, ramię momentalnie przeszył ból, pięść zapiekła, a ona mówiła dalej, opuszczając głowę - Kurwa nie pamiętam, ale to ważne. Coś się stanie… niedługo. Muszę wracać. Dowiedzieć. Przypomnieć. Proszę mi pomóc. Złożyć, dać prochy. Z resztą sobie poradzę.

- Proszę ostrożnie!
- doktor zawołał widząc uderzenie pięścią w ścianę. Powiedział coś półgłosem i Maria przystąpiła do dzieła. Na początek wycofała się gdzieś poza parawan tak, że Lamia straciła ją z oczu.
- Proszę się uspokoić. Autodestrukcyjne zachowania nic, nikomu nie pomogą. - powiedział biorąc dłoń Lami w swoją i oglądając ją czy coś jej się nie stało.

- Wygląda mi na traumatyczne wspomnienia. Być może przeżyłaś szok i amnezja jest efektem wyparcia tych strasznych wspomnień. - lekarz zamyślił się wciąż trzymając dłoń pacjentki ale chyba nie widział ani jej ani trzymanej przez niego dłoni. W międzyczasie przerwała mu pulchna pielęgniarka o ciemnych, przetykanych siwizną włosach i ciepłych, brązowych oczach.

Maria wróciła i sprawnie przejęła od lekarza dłoń pacjentki zaczynając jej robić zimny okład na zbitą dłoń.
- Oj już kochanie, już, nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłaś, proszę cię, nie rób tego więcej. - powiedziała pieszczotliwie i z wyczuwalną troską. Na chwilę wszyscy zdawali się uczestniczyć lub obserwować zakładanie tego zimnego okładu więc rozmowa urwała się aż Maria nie skończyła i nie wycofała się za plecy doktora a on sam wznowił prowadzoną rozmowę.

- Tak, etap wyparcia. - zaczął wracając do przerwanego wątku. - No mechanicznie nie widać żadnych uszkodzeń czaszki więc mózg prawdopodobnie nie doznał mechanicznych uszkodzeń. Więc przyczyna nie jest raczej mechaniczna. Pewności nie ma bo by mieć trzeba by mieć odpowiednią aparaturę jaką nie dysponujemy albo wykonać trepanacje czaszki i dokonać obdukcji. Niemniej to poważny zabieg i obecnie nie widzę powodów by ryzykować jego wykonanie na pacjentce która jest osłabiona kilkutygodniową śpiączką. - lekarz zaczął przedstawiać jak widzi to zagadnienie z medycznego punktu widzenia. Mówił dość wolno, ważąc słowa jakby zależało mu by pacjentka nie miała trudności ze zrozumieniem o czym mówił.
- To więc sugerowałoby, inne przyczyny tej amnezji. I prawdopodobnie są to przyczyny natury psychologicznej. Czyli właśnie szok i trauma. Nie jest to moją specjalnością. Ja znam się na zszywaniu ludzi do kupy by funkcjonowali tak jak to było zanim tu trafili. Nie zawsze się udaje ale robimy co możemy. Dlatego nie mogę ci powiedzieć z całą pewnością tak jakbyś mnie zapytała o uraz fizyczny. Ale wydaje mi się, że w przypadkach traumy przynajmniej część pamięci powinna stopniowo wracać. - mówił jeszcze bardziej ostrożnie gdy poruszał się po śliskim dla siebie temacie obcej specjalizacji jakiej nie posiadał.
- Porozmawiam z moimi kolegami o twoim przypadku. Może uda nam się wspólnie coś wymyślić. - obiecał lekko kiwając głowa chyba chcąc zakończyć jakims pozytywniejszym akcentem.

- Ten dom weterana… mówił pan, że tam jest terapeuta. - Lamia patrzyła tępo na opatrzoną rękę. Kolejny bandaż, ale trudno. Ciężko szło wyjaśnić jaki burdel miała w głowie, jednak nie żałowała. Brenn wydawał się w porządku. Wzbudzał zaufanie, przynosił spokój tłumaczeniem. Tak, miał sporo racji. Szkoda że dziewczyna rwała się do przodu i samo siedzenie na krześle było udręką. Chciała iść, ruszać się, a najlepiej biec. Do Fargo. Ale powoli.
- Będę wdzięczna doktorze. Czy mogę wyjść poza budynek? Chciałabym… złapać oddech - popatrzyła na niego przelotnie.

- Tak, tak oczywiście, jeśli się czujesz na siłach oczywiście możesz wyjść na zewnątrz. Na pewno ci się przyda trochę świeżego powietrza a dziś taka ładna pogoda. - lekarz wyraźnie ożywił się i nawet chyba ucieszył ze zmiany tematu. - Maria cię oprowadzi prawda Mario? - zapytał odwracając się do niej i zadzierając głowę do góry by na nią spojrzeć.

- Oczywiście panie doktorze, zajmę się tą kruszynką. - Maria pokiwała głową i prawie dosłownie załamała ręce gdy spojrzała na drobinkę na łóżku. Pod względem rozmiarów Lamia przy Marii wyglądała na kilka rozmiarów mniejsza.

- A ci terapeuci. - lekarz odwrócił się znowu w stronę pacjentki zadowolony z odpowiedzi pielęgniarki. - No cóż, szczerze mówiąc nie tak dosłownie są w domu weterana. No ale to na tej samej ulicy, jest tam gabinet. To prywatna firma, wynajmujemy ich jako podwykonawców. Ale pacjenci i weterani bardzo sobie ich chwalą więc my też jesteśmy zadowoleni. - powiedział z zadowoleniem medyk. - Dostaniesz skierowanie na te zabiegi, i tam dobiorą ci odpowiednią terapię. - dodał jeszcze kiwając twierdząco głowa.

- Ta dziura w głowie… nie jest groźna? - sierżant spytała, powoli wstając do pionu. Przytrzymała się łóżka i sztuczka wyszła, chociaż najpierw zaatakowały zawroty głowy. Przeszły dość szybko, wystarczyło oddychać. I nie poruszać gwałtownie karkiem. Nastrój się jej poprawił momentalnie. Zobaczyć słońce, poczuć wiatr na skórze.. ten dobry, łagodny. Brzmiało pięknie.

- Nie jest. Gdyby była to już pewnie dawno miałabyś jakiś obrzęk czy zakażenie. Ale jest malutka, odkryliśmy ją właściwie przez przypadek, tylko dlatego, że była w pobliżu miejsca zranienia. Gdyby coś się działo, pojawiłby się obrzęk, zaczerwienienie, może krwotok albo zabrudzenie. A ona jest tak mała i od tak dawna, że nawet skórą zarosła. Tego typu drobne defekty zdarzają się powszechnie. Na przykład praktycznie każdy ma jedną nogę trochę krótszą a drugą dłuższą. Nie ma idealnych ludzi na tym świecie Lamio, wszyscy mamy jakieś defekty. Dlatego jesteśmy ludźmi. - doktor wstał i mówił gdy odprowadzał dziewczynę do korytarza. Tam już ją zostawił i wrócił do ostatniego pacjenta przy oknie w ich sali a ona wraz z pielęgniarką ruszyła wzdłuż szpitalnego korytarza.

Na korytarzu już zdążyła być przez kilka ostatnich coraz bardziej ruchowych dni ale Maria poprowadziła ją dalej. Ku klatce schodowej po której obydwie zeszły. Czasem ich mijali różni ludzie. Lekarze, pielęgniarki, jakiś personel pomocniczy, pacjenci, mundurowi, cywile a że szły dość wolno to trochę ludzi ich minęło. Ale nikt chyba nie zwrócił na nie większej uwagi niż mija się przypadkowego przechodnia na ulicy.
Na dole okazało się, że to już parter. Maria skorzystała z wózka na kółkach by podwieźć Lamię na zewnątrz. Minęły w ten sposób recepcję, drzwi wejściowe i wreszcie znalazły się na zewnątrz. Niebo okazało się zaskakująco błękitne a Słońce było jasnym, złotym krążkiem od patrzenia na niego bolały oczy. Zupełnie inaczej niż na wiecznie zasnutym dymami, pożarami i gazami Froncie. Tam wiecznie wydawało się mglisto i pochmurnie a Słońce zdawało się zapominać o tym miejscu albo nie miało siły się przebić na ten ziemski padół.

Na zewnątrz okazało się, że szpital jest otoczony czymś w rodzaju ogrodu lub parku. Gdzieniegdzie widać było różnych ludzi. W piżamach w większości. Ale i cywili, mundurowych i obsługę szpitala. Siedzieli na ławkach, rozmawiali, czytali, palili papierosy i to wszystko wyglądało dość sielankowo. Maria bez pośpiechu wiozła na krześle z kołami swoją podopieczną pozwalając jej się nacieszyć tym spacerem i pogodą. Jedynym zgrzytem w tym sielankowym obrazku był zewnętrzny perymetr. Trochę starego muru, trochę nowego zmajstrowanego z co-wpadło-w-ręce, trochę okopów, drutów kolczastych, większych kamieni czy gruzów mogących powstrzymać rozpędzony pojazd. Na wprawne oko sierżant to szpital wydawał się całkiem przyzwoicie przygotowany do odparcia bliżej niesprecyzowanego ataku. Tyle, że prawie nie widziała obsady tej linii obronnej bo nawet ci w mundurach wydawali się być gośćmi kogoś z pacjentów, a nie pracować tutaj na stałe.

Lamia wolała nie myśleć co by się stało, gdyby nagle wpadły tu roboty i zaczęły rzeź. Poszłoby szybko... ranni, bez broni. Dużo obolałych ludzi i raptem paru zdolnych do obrony, tylko nikt nie miał broni. Ona też nie miała.
- Mario... gdzie tu można dostać wyposażenie? - spytała, oglądając się na drugą kobietę i zaraz wyjaśniła, czując lodowaty dreszcz na plecach. - Dziwnie tak... nie mieć przy sobie broni. Nie jest mi... chyba się odzwyczaiłam. Zostańmy tu chwilę, dobrze? Dawno już nie widziałam takiego jasnego słońca...



 
Driada jest offline