Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2018, 17:12   #1
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
[D20 modern] "Wyspa" (+18)



Większość rzeczy, jak to w życiu bywa, jest kwestią przypadku. Tak było i tym razem… 27 letni, nieco otyły technik informacyjny Noah Jarvi, przeglądający ze znudzeniem najnowsze dane, zarejestrowane przez korporacyjną satelitę, zakrztusił się Colą. Zamrugał, przetarł oczy spoconą dłonią, odkaszlnął po raz kolejny, po czym jego palce zaczęły szybkim tempem “taniec” na klawiaturze.

Nie, nie było pomyłki, sprawdził roztrzęsionymi łapami dwukrotnie koordynaty, sprawdził i parę innych rzeczy. Na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech zadowolenia, będzie podwyżka… pobiegł zameldować o swoim odkryciu Kierownikowi.

~

Godzinę później, Kierownik w asyście Technika rozmawiał już osobiście z Menadżerem Projektu, a wszyscy byli na równi podekscytowani. Odkrycie było wielkie, i mogło naprawdę być na miarę światową. Zdecydowano więc, by zwołać konferencję sieciową w trybie niemal natychmiastowym z Dyrektorem Generalnym Maureen Durand.

- Wyspa na Pacyfiku, wyspa, której tam wcześniej nie było… jesteście pewni? - Durand spojrzała krytycznie w kamerę, co wywołało zmieszanie na twarzach mężczyzn po drugiej stronie łącza, trwało to jednak tylko może sekundę.
- Oczywiście. Wszystko sprawdziliśmy trzy razy, inaczej nie kontaktowalibyśmy się z panią - odparł nieco niepewnym tonem Menadżer.
- Przesłaliśmy już wszystkie dane, jakie posiadamy - Wtrącił Kierownik, lecz się przymknął pod spojrzeniem swojego przełożonego. Durand czekała z kolei, aż obaj się uciszą, jednocześnie zerkając gdzieś w bok, poza kamerę, chyba spoglądając właśnie na owe dane.
- Sprawdzimy to. Oczywiście, nie muszę mówić, że to tajemnica? Jeśli wszystko jest tak, jak przypuszczacie, warto się tym zainteresować - Kobieta doskonale skrywała jakiekolwiek uczucia pod maską profesjonalności, nie pozwalając sobie nawet na najdrobniejszy uśmiech - Skontaktuję się z Zarządem, dobra robota. Na tym kończy się wasza rola w tej sprawie, przejmuję dalsze działania - Dyrektor Generalny “Titanium Microsystems” Ameryki Północnej prawie się uśmiechnęła.


***


Dwie godziny później Zarząd korporacji zatwierdził wyprawę. Po kolejnych dwóch godzinach wybrano osoby, mające brać udział w tym zadaniu. Wybór z pozoru nie był prosty, nie każdy wszak miał czas, i nie każdego skusiła sumka… koniec końców, znaleziono jednak odpowiedni skład na ekspedycję.

Każdy otrzymał telefon.

Czy to rozbrzmiał smartfon, czy telefon stacjonarny, odpowiednie osoby z “TMI” skontaktowały się w końcu z wytypowanymi profesjonalistami.

Cytat:
Szykuje się wyprawa w tropiki, ekspedycja odkrywczo-badawcza nieznanego terenu. Jesteś potrzebn(y)a w tej wyprawie. Potrwa ona około miesiąca, a wynagrodzenie wynosi 20.000 plus ewentualne bonusy za znaleziska. Jeśli się zgadzasz, ruszasz niemal natychmiast… szczegóły poznasz po drodze, czy jesteś zainteresowan(y)a?
Brzmiało to kurna prawie jak jakaś rekrutacja tajnego agenta z pewnych znanych filmów kinowych. Brakowało jeszcze tylko, żeby owy telefon po otrzymaniu wiadomości skończył wśród paru iskier, syku, i niewielkiego dymu…

Przy mundurowych sprawa była jeszcze prostsza: dostali rozkaz wymarszu, i tyle. Gotowe.

***

Po kolejnych dwóch godzinach wybrańcy siedzieli już w odpowiednich do sytuacji środkach transportu. Czasu było w sumie jedynie na spakowanie osobistych dupereli, całą resztę miała zapewnić korporacja. A więc czy tam samochodem, śmigłowcem, czy i samolotem, wieziono ich w kierunku wielkiej przygody.

….

Kolejnym etapem podróży był lot międzykontynentalny prywatną maszyną, oczywiście po uprzedniej kontroli osobistej, i odebraniu wszelkich telefonów, laptopów, GPS-ów i innych bajerów. “TMI” starało się, by wszystko pozostało w tajemnicy jak najdłużej się dało.

Na końcu zaś, gdzieś w… Azji(?) zapakowano ich na statek. I to był już ostatni etap podróży, i ponoć byli już jedynie o kilka godzin od celu wyprawy. Sam statek z kolei nie był byle jakim statkiem. Co prawda wyglądał jak typowy frachtowiec, jednak wyróżniał go od pozostałych tego typu jednostek fakt, iż miał w rufie wielkie wrota, przez które można było wodować mniejsze jednostki, i chyba taką właśnie mieli zamiar dotrzeć na jakiś ląd?


Cztery godziny po wypłynięciu w morze, zwołano wszystkich na oficjalną odprawę. Wtedy też okazało się, iż sama Dyrektor Generalny Maureen Durand, również znajduje się na pokładzie "Hyperiona", statku badawczego.

….

Obszerna sala z przygaszonym światłem, zebrane, liczne osoby, 2 (słownie: dwa) zdjęcia tajemniczej wyspy, krótkie wyjaśnienie powagi sprawy:

- Odkryto nową wyspę, której wcześniej tam nie było. Umykała ona wszelkim radarom i satelitą przez x czasu, i nikt nie wie co się tam znajduje. Jest to na tyle ważny fakt, iż ten, kto pierwszy tam się znajdzie, ten zgarnia wszystko - Wyjaśniła sama pani Dyrektor, w towarzystwie dwóch mięśniaków w czarnych garniturach i okularach - Nie chodzi tylko o znalezienie się na pierwszych stronach wszelkich gazet, i o sławę związaną z odkryciem nowego lądu, być może nigdy jeszcze nie odwiedzonego przez człowieka, ale i o przywłaszczenie sobie… tak, przywłaszczenie, bogactw tej ziemi pod flagą gwiazdek i pasków*, jednak w pierwszej kolejności w imię “TMI”. Nieznana fauna i flora, wszelkie zwierzęta, roślinność, minerały, naturalne złoża, to wszystko może być na wyciągnięcie ręki. Kto wie, co tam można odkryć? Lek na raka? Nowe szczepionki? Złoto, diamenty, ropę?




- Wyruszycie tam, by to wszystko zdobyć, by zapisać się na stronach książek, by nie tylko się wzbogacić, ale i zyskać sławę. Wbrew pozorom, ta wyprawa może odmienić cały znany nam świat… i powinniśmy być tam pierwsi, przed Chińczykami. Ale i bez przesadnego entuzjazmu... - Pani Durand ścisnęła usta w niby uśmiechu - ...może się i wydarzyć coś niemiłego, dlatego należy być przygotowanym na wszystko.

Dyrektor Generalny omiotła salę spojrzeniem, po czym zatrzymała je na Harrym Froście.
- Jakie niebezpieczeństwa mogą tam czyhać… panie van Straten? - Kobieta zmieniła cel spojrzenia, zwracając się do starszego mężczyzny w kapeluszu.

- Em… no… - Niejaki Wenston van Straten wstał z miejsca, po czym skinął głową do Maureen Durand - Ma’am, tam może zabić wszystko. Zwierzęta, czy to duże, czy małe, gryzą, kłują, paraliżują i zabijają jadem. Może to być jaguar, tygrys, pirania, a nawet i wąż czy mrówka. Do tego dochodzi trująca roślinność, upał, odwodnienie, udar słoneczny, choroby w samej dziczy, ruchome piaski, bagna… wszystko może zabić. A my nie wiemy, co nas tam czeka, i ten… no… - Mężczyzna chyba utracił wątek wypowiedzi.

- I dlatego mamy tam pana, oraz pana Frosta - Tym razem Durand już wymieniła Harrego oficjalnie z nazwiska - Wyprawą ze strony wojskowej dowodzi Major Baker


naukowcami pan Collins… są jakieś pytania? Nie ma? Dobrze, za 3 godziny będziemy na miejscu, proponuję więc byście się wszyscy może nieco poznali…
- Kobieta zakończyła wyjątkowo szybko ową całą odprawę, po czym zniknęła gdzieś w towarzystwie samego Majora. Rozświetlono więc całą salę odpraw, otworzono wszelkie luki i bulaje, a do wnętrza pomieszczenia wmaszerowała grupa… kelnerów, wioząc na wózkach niezły bufet, którym po paru chwilach raczono zebranych.

~

- Przestań tyle żreć, zaczynasz mieć bebech niczym baba w ciąży! - Fuknęła wyglądającą na twardą najemniczka, strzelając przy okazji czarnoskórego mięśniaka na odlew dłonią przez ramię.
- Ja mam bebech?? - Oburzył się koleś, ale zrobił to z uśmiechem na gębie. Zdarł z siebie wyjątkowo szybko podkoszulkę, po czym zaczął prężyć mięśnie przy nagim torsie - Heeee? Heeee?! - Robił przy tym niezłe miny, wywołując u wielu osób śmiech.


Paru z nich już wcześniej ze sobą współpracowało, choć nie wszyscy...

Van Strater wpakował sobie do ust tabakę do żucia, po czym wyszedł na pokład statku, nie mając chyba ochoty na takie durne żarty.

Przy jednym ze stołów siedziała starsza kobieta w kapeluszu, popijając whisky i coś notując. Uśmiechnęła się przelotnie na wygłupy najemników, po czym wróciła do swojego notatnika zapisując coś w nim ołówkiem...

- Jak tam są jakieś bogactwa, to ja je znajdę. Jeśli tam coś jest, to dzięki mnie będziecie bogaci… Hej mała, chcesz drinka? - Spytał mężczyzna o szczurzej gębie, będący ponoć Geologiem na tej wyprawie, podsuwając młodej blondyneczce szklankę pod nos.

- Ech, no... ten… - Zmieszała się Kimberlee, wysilając na skromny uśmiech. Słodziutka lekarka owej ekspedycji zdecydowanie wyglądała na onieśmieloną taką propozycją.





.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 09-09-2018 o 16:12.
Buka jest offline