Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2018, 17:49   #8
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Susan odczuwała pewną tremę przed pierwszym oddaniem, ale stwierdziła że oddanie się w ręce doświadczonego personelu będzie dobrym pomysłem. Mimo, że Nancy nie zrobiła na niej dobrego pierwszego wrażenia florystka oddała się w jej kompetentne ręce.
Całą procedura trochę trwała Nancy musiała zdezynfekować jej ramię, wcześniej oceniałą która ręka będzie lepsza do wbicia się w żyły. Susan uparła się na lewą. Ukłucie igły było mniej przyjemne niż przy badaniach krwi głównie z powodu jej wielkości.



Po wszystkim Nancy odczepiła worek a jej krew spływała na podłogę, Susan wiedziała że tak ta procedura nie powinna wyglądać i przerażeniem podniosła wzrok na pielęgniarkę mając nadzieję, że ta szybciutko tamuje krwawienie.
Zamiast tego zobaczyła jak Nancy wylewa sobie do gardła zawartość woreczka. Było to tak niespodziewane tak surrealistyczne że Susan nie wiedziała co zrobić.
Była całkowicie zszokowana.
- N..Nancy? - wydukała mając nadzieje że to jakiś głupi żart.
Pielęgniarka zatrzymała się na słowa kobiety.
- Tak? - zapytała swoim zwyczajem w wesoły sposób. - Jakieś pytania przed ostatecznym oddaniem?
- Co ty sprawiasz?!- krzyknęła Susan łapiac się za zakrwawiona rękę. Zsunęła się po drugiej stronie fotela pobrań.
- Hmmm...no cóż...po dłuższym zastanowieniu muszę stwierdzić… że pobieram krew! - powiedziała, uśmiechając się szeroko i ukazując rząd zaróżowionych od krwi zębów. - Coś nie tak? Przecież się zgodziłaś. Sama tutaj przyszłaś, nikt cię do tego nie zmusił Susan.
- A to co wyprawiasz nie jest sprzeczne z procedurami?! - pisnęła kobieta oceniając czy zdąży dobiec do drzwi.
Po szybkiej ocenie sytuacji w sumie mogłaby to zrobić, lecz zdawała sobie sprawę z możliwego ryzyka tej próby. Tymczasem zwariowana pielęgniarka zbliżyła się o kilka kroków.
- Ależ nie...to... to część naszej umowy.
- Nancy boże jakiej umowy! - Susan była już przestraszona nie na żarty, droga ucieczki zablokowana, Nancy totalnie odbiło, broń...kobieta rozejrzał się za czymś co mogła użyć do trzymania pielęgniarki na dystans.
Niestety, wokół nie było jednak niczego użytecznego, to też jeśli Susan podjęłaby decyzję o zaatakowaniu jako pierwszej, musiałaby liczyć na siłę własnych mięśni.
- Nie wiesz jakiej? Oddasz mi trochę swojej krwi, więcej niż trochę, a ja...spełnię jakieś twoje życzenie. - odparła męskim głosem pielęgniarka.
Z braku opcji kobieta została tylko z jednym ostatecznym wyjściem. Drzeć się o pomoc, drzeć się najgłośniej jak mogła.
- POMOCY!!!!! NIECH MI KTOŚ POMOŻE!!!!! - Susan zaczęła wrzeszczeć w końcu była w uczęszczanym szpitalu ktoś musiał być blisko, w sąsiedniej sali albo na korytarzu.
Przez stałą utratę krwi na jaką narażona była Susan, zaczęło jej się lekko kręcić w głowie, jednak udało jej się najprawdopodobniej zwrócić uwagę kogoś z personelu, gdyż w ciszy jaka nastała po tym, usłyszała dźwięk biegu. Nancy uśmiechnęła się do niej i przechyliła głowę w bok.
- To jeszcze nie koniec. Wydaje mi się że spotkamy się szybciej niż myślisz. - powiedziała tym samym, męskim głosem i nagle rozpłynęła się w powietrzu. Susan nie mogła uwierzyć w to co widzi. Pielęgniarka najpierw zaczęła stopniowo jakby rozmazywać się aż w końcu całkowicie się rozpłynęła. Zupełnie tak jak dym z papierosa.
Susan czując się słaba zrobiła krok w tył aż jej plecy dotknęły ściany, nogi ugięły się pod nią i kobieta osunęła się w dół. Oddychała szybko i nadal trzymała się za krwawiące wcześniej ramię.
“Co się dzieje? Gdzie ona jest? Pomocy! “ Kołatało jej się w głowie, zaczęła histerycznie płakać z bezsilności pojmania tego co się stało, jej rozum zaprzeczał by to co się stało było możliwe.
“Obraz” coraz bardziej rozmazywał się kobiecie i czuła jak wszystkie siły powoli ją opuszczają, tak że nie miała już nawet sił siedzieć. Mimowolnie opadła na podłogę, gdy do pomieszczenia wbiegła lekarka ubrana w biały fartuch.
- Proszę pani! Halo, proszę pani! Jezu...co tu się… - i były to ostatnie słowa jakie kobieta usłyszała tego dnia. W ułamku sekund pogrążyła się w całkowitych ciemnościach, głucha na nawoływania i nieświadoma tego, że jest jej udzielana pierwsza pomoc.

 

Ostatnio edytowane przez Obca : 08-09-2018 o 17:52.
Obca jest offline