Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2007, 11:59   #1
Szermierz
 
Reputacja: 1 Szermierz jest godny podziwuSzermierz jest godny podziwuSzermierz jest godny podziwuSzermierz jest godny podziwuSzermierz jest godny podziwuSzermierz jest godny podziwuSzermierz jest godny podziwuSzermierz jest godny podziwuSzermierz jest godny podziwuSzermierz jest godny podziwuSzermierz jest godny podziwu
[Autorskie]'Nie znasz dnia ni godziny..'



Jak to się zaczęło...

Dzień jak co dzień, nudno i szaro.
Było nas sześciu z dowódcą, i byliśmy oddziałem antyterrorystycznym.
Siedzieliśmy akurat z Henrym, Billem i Raiem grając w karty gdy przyszedł meldunek.
Szef wpadł jak burza do kantyny.
Usłyszeliśmy tylko krótkie: "Jest Wezwanie!".
Popatrzyłem w moje karty miałem fula może bym wygrał ta partie, może miałbym szczęście. Wydmuchnąłem dym z papierosa.
Odłożyłem karty jak wszyscy zresztą (pula może poczekać).
Wzięliśmy sprzęt, Szef po drodze mówił o zadaniu.
Wtedy jeszcze nie mówiło się tyle o arabskich atakach terrorystycznych.
A tu czterech szaleńców terroryzowało szkolę.
Zdecydowanie trzeba było zrobić coś z tymi świrami.
....
Szereg dziwnych zdarzeń...

Weszliśmy do budynku od tyłu, nie wiedzieli o nas, nie mieli prawa, kiedy Damon pośliznął się na zgniecionej puszce od piwa robiąc duży hałas...
Chwile zastanawiałem się skąd w szkole elementarnej puszka od piwa, ale poszliśmy dalej. Czułem po prostu czułem ze oni wiedzą gdzie jesteśmy, nie wiem jak nie było tam kamer ale to było tak jakby znali każdy nasz ruch, a myśmy się po prostu zgubiliśmy się w tej pieprzonej szkole.
Przecież znaliśmy jej rozkład studiowaliśmy schemat, a teraz krążyliśmy jak banda niedzielnych turystów w Wielkim Kanionie.
Idąc do sali gdzie byli terroryści mijaliśmy chyba to samo graffiti z trzy razy, nie byłem pewien, ale nie podobało mi się to. Niby powinnyśmy dojść na miejsce w pięć minut, a według mojego zegarka szliśmy już dziesięć.
Ta cholerna szkoła nie mogła być tak duża. Wtedy usłyszeliśmy pierwszy strzał. Przyspieszyliśmy i szef wpadł w ciało. Dosłownie wdepnął w rozsmarowanego na podłodze człowieka. Mózg, flaki i krew były wszędzie. Podniosło mi się odruchowo, a potem wróciło na miejsce, Bill jednak nie wytrzymał.
Poszliśmy dalej wiedząc juz gdzie znajdziemy tych świrów. A wtedy niebo zwaliło nam się na głowy z wysokości drugiego pietra spadł na nas z krzykiem jakiś dzieciak.
Zauważyłem nawet tego co go wyrzucał śmiał się gdy to robił.
Świry!!
....
Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie...

Strzeliłem do niego, to był prosty strzał powinienem trafić, a skurwiel powinien runąć na dół.
Tak się jednak nie wydarzyło.
On stał tam po prostu dalej i dałby słowo że kpi sobie ze mnie, a potem po prostu zniknął. Szliśmy dalej.
Było cicho i zdawało się ze jest już dobrze, że już niedługo ich dopadniemy.
Pomyliłem się. Zobaczyliśmy oświetloną klasę i weszliśmy do niej.
To był błąd. Zaszli nas od tyłu.
Rai dostał pierwszy, to była seria w głowę.
Odwróciłem się akurat w tamtym momencie by zobaczyć jak jego głowa wybucha gdy przeszła przez nią seria. Jego mózg ochlapał ścianę i mnie.
Byli za nami. Strzelali do nas.
Gdzieś tam w głębi budynku usłyszeliśmy podobne strzały i krzyki.
I juz wiedzieliśmy że się wszystko spieprzyło.
Wtedy zgasło światło, a my byliśmy w pomieszczeniu bez okna, ciemno jak w dupie u dowódcy i wrogowie którzy do ciebie strzelają.
To niej jest piknik. słyszałem że, grunt to walka zespołowa.
Zespół to więcej celów dla przeciwnik, a my stanowiliśmy grupę.

I poszli serią…

Bardzo dużo można zauważyć, gdy się patrzy, tak mówią.
Więc patrzyłem jak giną, następny był Damon po prostu wyskoczył ostrzeliwując się żeby reszta zdążyła wyjść z pułapki.
Wyszliśmy lecz on został tam poszatkowany przez serie puszczone z kałaszy.
Biegliśmy do wyjścia gdy pojawił się przed nami gość z granatem.
Rzucił go i odskoczyliśmy instynktownie. Znaczy szef, Henry i ja. Bill nie zdążył, granat trafił po prostu w niego i rozerwał do na bardzo drobne kawałki, patrzyłem na kawałki, które kiedyś były moim kumplem, coś spływało ze ścian i z sufitu.
To były inne jego resztki. Obejrzałem się na moich towarzyszy.
Widziałem zwątpienie w ich oczach. Tak nie powinno być.
Jeśli masz wątpliwości, to tak już zostanie.
Co pozostało mi? Nadzieja? Nie ta przerażająca pewność że ja też tu zginę.
Zerwaliśmy się do biegu, jeszcze trochę i będziemy na zewnątrz.
To było dziwne nie pamiętałem tego zakrętu ale był tam.
Skręciliśmy za załom a oni po prostu znowu tam byli.
Mówią że jeśli masz kłopoty, wypruj cały magazynek. Zrobiłem to.
Mówią też żeby nie wierzyć w cuda, nie wierzyłem, ale polegałem na nich.
Sprawdzało się.
Wypakowałem cały magazynek i wreszcie przynajmniej jeden z tych popaprańców krzyczących „Allah Akbar” połączył się ze swoim bogiem.
Miło było patrzeć jak zdziwienie ich i jego dobiega do zenitu, a potem otworzyli ogień.
Moi kumple z oddziału i tamci też, to było dziwne patrzeć jak kule śmigają rykoszetowane i nie trafiają ich, jakby mieli niewidzialne tarcze, ale kule trafiały, trafiały w nas.
Henry złapał się za brzuch by powstrzymać wyciekające flaki, nie udało mu się przez palce przeciekała mu krew.
Patrzyłem jak pada na kolana jak w jego oczach widać nieme „Dlaczego”.
Potem po prostu zwalił się gdy seria rykoszetów przeszyła go na wylot.
Gdzieś obok mój szef walczył jak tygrys w potrzasku.
Mówią że w filmach, murzyni umierają pierwsi.
Nie ten zginął przed ostatni, widziałem jak gdy jak sączyła mu się amunicja wciągnął nóż i runął na nich z nożem widziałem jak wróg dostał tym nożem i pada w śmiertelnych drgawkach, a potem widziałem jak szef po prostu staje w płomieniach i to było ostatnie co zobaczyłem w tym życiu.
Dostałem serią przez klatę.
Czułem że to ostatnie moje sekundy, i to był już koniec oddziału antyterrorystycznego.


.................................................. .................................................. .................................................. .................................................. .................................................. .................................................. .........................................

Witam! Szukam 4-6 osób do nietypowej sesji dziejącej się w naszych realaiach.

To jest dekalog dla graczy....

1. Jest to sesja w woda (Word of Darkness) w której nadnaturalom mówimy nie.
Jako że to wod- to dla nie znających systemu- nasz świat. Żadnej magii, żadnych innych ras, żadnych wszczepów czy innych futurystycznych wynalazków.
Czyli w sumie taki wod- bez wod-a :P
2. Nie chce tu widzieć kart, karty wysyłacie mi na PW lub maila (cadeyrn@o2.pl).
Przed zrobieniem karty skontaktujcie się ze mną i obgadamy waszą koncepcję. Tu tylko o zgłoszenie mi, kto ma chęć grać.
3. Dopuszczam mortali <śmiertelników> i tylko mortali. Ghulom, krewniakom, i innym niby mortalom mówię stanowcze nie!
4. Sesja ma być szybka, z założenia każdy opóźniający sesje ginie pierwszy i nie musi być czarny, czyli jeden post na 24 godziny to minimalne minimum.
5. Na karty oczekuję do 20 lipca(od dziś jest to tydzień czasu)
6. Tu dajemy tylko obrazek <zdajecie postaci, mg jest wzrokowcem> dane personalne i wygląd
7. Nie uznaję zasady kto pierwszy ten lepszy. To ja decyduję, kto będzie grał, a kto nie.
8. Sesja będzie się odbywała w klimatach wojskowych, ale jak liczycie na piasek pustyni i godziny leżenia w okopach, to przestańcie oglądać wiadomości z Iraku.
Liczcie się jednak z terrorystami
9. Uprzedzam, że będzie to thriller psychologiczny i w związku z tym wprowadzam coś nowatorskiego - chce znać myśli postaci. Wasza sprawa, czy to w poście zamieścicie, czy na PW albo gg. Chcę je mieć.
10. Każdy gracz który się będzie sugerował przemyśleniami postaci innego gracza będzie ginął szybko nawet jeżeli będę miał zabić drużynę po 2 stronach sesji.

Tu macie skrót kp.


Obrazek

Imię "Ksywa" Nazwisko:

Wiek:

Waga/Wzrost:

Profesja: SWAT / (twoja funkcja w oddziale)


To jest to, co musi się znaleźć w tym topicu.
W celu zbytniego nie dublowania postaci.
Jeśli będzie kilka postaci zajmujących się tym samym, to wybieram najlepszą.
To co mnie interesuje dla mojej wiedzy, to psychika postaci, jej łąki, pasje, rodzina, znajomi, fobie i inne przyjemności.
No i oczywiście historia…

W razie pytań, konsultacji i czegokolwiek innego – gg - 1815762
 
__________________
"Na Wielką Matkę, zwięrzeta stworzono, aby służyły ludziom, ludzie zostali stworzeni, aby służyć Garou, zaś Garou zostali stworzeni, aby służyć Wład... ehem. Gai. Tak. Oczywiście - Gai."

Ostatnio edytowane przez Szermierz : 13-07-2007 o 12:17.
Szermierz jest offline