Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2018, 09:30   #12
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Juan Maria Alvarez i Angelo Gabriel Martinez

Juan zazgrzytał zębami słysząc coraz to nowe obelgi ze strony tego w dupę jebanego kutasiarza. Były tylko dwie rzeczy, przez które ten pedał nie dostał jeszcze kulki. To, że Angelo przysłuchuje się temu spokojnie i nie reaguje oraz to iż ten matkojebca zaproponował alkohol.

- Dobrą tequilą nigdy nie wzgardzę - odezwał się do ich gospodarza - ale jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie pedziem to sprezentuję Ci trzecią dziurkę do wciągania koki.
- Spokojnie, sinior el nervioso. Wrażliwy, niczym una virgen borracha. Wyluzuj. Napij się, amigo.Jak to się mówi - mi amigo amigos es mi amigos. Bebida, puta. (pij, kurwa) Honorowy, aż po czubek głowy. El duramen, si? (Twardziel, tak?) To lubię. Znałem wielu takich twardzieli.
Gęba mu się nie zamykała, ale przynajmniej lał tequilę do w miarę czystych szklanek. Nie robił sobie jakiś tam ceregieli. Był prosty. Wręcz prostacki. Ale widać było, że jest też konkretny. - Dobra. To nawijajcie makaron na uszy. Co tam się spierdoliło, że Angelo przypomniał sobie o starym kumplu i porzucił cipki, by go odwiedzić?
- Está bien (W porządku) - odpowiedział spokojniejszy już Juan, po czym wychylił duszkiem szklankę tequili - Como si el Señor Jesús caminara descalzo en mi garganta (Jakby mi Pan Jezus bosą stópką po gardle chodził).

Angelo uśmiechnął się półgębkiem i wychylił swoją szklankę. Zatrzęsło nim z lekka, ale nie skrzywił się. Odetchnął głęboko, po czym podstawił szklankę Miquelowi do nalania. Swoją drogą stary kumpel jego i jego brata był jedną z niewielu osób, którym uchodziło na sucho nazywanie go pedziem. To był rodzaj braterskiej przepychanki między nimi, którą Angelo zamierzał teraz kontynuować.
- Głodnemu chleb na myśli, co pedziu? Niestety ani ja, ani mój compadre nie jesteśmy zainteresowani twoją owłosioną dupcią. Za to mamy inne zainteresowania. Lubimy rozpierduchę. I szukamy zajęcia, póki Pies siedzi w tym swoim kurwidołku i tylko kupuje nowe kamerki - ściemniał Martinez, odpalając szluga - Ty też nie lubiłeś się nigdy nudzić Miquel, więc wpadliśmy. Masz coś ciekawego? Albo wiesz kto urządza jakąś imprezę, gdzie można dobrze napić się i dobrze podupczyć?

Javier zanurzył usta w ponownie napełnionej szklance nie chcąc dać po sobie poznać, że nie bardzo wie dokąd zmierzał Angelo. Przyjechali tu by wybadać kto zadarł z braćmi Ucozz, a nie dowiadywać się na temat dup i imprez. Postanowił jednak w spokoju zaufać swojemu amigo licząc na to że ten zna swojego kumpla dobrze i wie co robi.
- Wczoraj miałem tutaj wielką balangę. Aż było, puta, słychać na sąsiedniej ulicy. Same ślicznotki, chętne i mokre. Ale chyba nie o takie imprezki ci chodzi, co Angelo? Bo co jak co, ale na brak chikas to ty nie narzekasz. Dobrze, puta, kombinuję? Szukasz czegoś, co wypełni ci kieszeń pesos, tak? Bo u was, w SV, z tego co słychać, to chujowo z kasą. Już dawno ci mówiłem, że Pies tylko dużo szczeka, ale ma małe zęby, jak jego kutas. A ty, amigo, urodziłeś się z zębami wielkimi jak drąg słonia.
Zarechotał.
- I nie tylko zębami - odparł wesoło Angelo, zerkając od czasu do czasu w stronę Javiera, by dać mu znać, że wszystko przebiega tak, jak powinno. Wiedział, że kompan nie jest znany z cierpliwości. Musiał jednak podejść odpowiednio Miquela.
- Zarobić to jedno, ale wiesz... tam gdzie świętują banditos, tam dobrze się dzieje. I dobrze się tam pokazać. Czy twoi Los Zetas organizują jakieś fiesty, czy siedzą pod miotłą, patrząc jak bawią się Sinaloa?
Pytanie było zadziorne, ale właściwie neutralne. Martinez liczył na to, że jeśli to Los Zetas postanowili zadrzeć ze słynnymi braćmi, to Miquel nie oprze się przed wybuchem, zdradzając swoje nastawienie względem Uccozów, a może nawet i satysfakcję z powodu tego, że bracia dostali ostatnio po łapkach... czy raczej po łbach. Pytanie o imprezy miało też jeszcze jedno dno - ten, kto odpowiadał za masakrę w Deliciosa Gamba z pewnością będzie chciał świętować swój sukces. Żaden amigo nie wytrzyma zbyt długo w konspiracji. Można było się więc spodziewać, że ktoś chlapnął lub niedługo chlapnie wielką kasiorą na panienki i tequillę.
- A Pies wam nie daje się zabawić? na razie nie słyszałem o niczym więcej ale nie peniaj, jakby coś, dam znać.
- Sam wiesz jaki on jest. Dużo szczeka... i tyle. Czasem myślę... że może warto się skusić. Choć podobno to tak wszędzie nudą wieje teraz.
- Stabilizacja. Czy jakoś, puta, tak. Wszystkie jebane w dupę pedały o niej marzą, a jak już przyjdzie, to chuja tam wytrzymują. Zobacz. Jak Sinaloa trząsł El Chapo, wszyscy srali po nogach. A facio miał może metr sześćdziesiąt i bandzioch, jak jebana galaretka. A gdy zwinęły go te pedały federalos i deportowali do jebanych w dupę Stanów Zjednoczonych, to nagle wszystkim odjebało. Podobnie było z El Golfo. Byli władcy, zamknięto ich i wojna. Myślę, że póki w Mazatan rządzą te pedzie Uccoz, będzie nudno jak chuj. Tylko od czasu do czasu ktoś kogoś, tak dla sportu, zapierdoli. Normalne, puta, nudy.
Dopił swoją porcję tequili i polał następną kolejkę.
- Bracia Ucozz są na ten moment nie do ruszenia, o ile ktoś nie chce rozpętać w Mazaltan piekła i ściągnąć nam wszystkim na łeb federales, Wygląda na to, żę na tą nudę jesteśmy skazani. - rzucił Javier wypijając tequilę.
Angelo stało oparty o framugę i nie odzywał się chwilę, zaciągając się szlugiem. Wyglądało na to, że Miquel nic nie wie, a co za tym idzie jego gang raczej za tym nie stał.
- Dobra, w dupę jebany pedziu, którego kocham jak brata - zwrócił się do Miquela, odstawiając szklankę - musimy rozkręcić jakąś bibę sami w takim razie. Odezwę się do ciebie na dniach, jak dalej tak będzie nudą wiało i coś zmajstrujemy. Jak za starych czasów, amigo!
- Jasne - Miquel wyszczerzył zęby. - Ale, masz moje słowo, że jak tylko dowiem się, że ktoś kręci jakąś ostrą balangę, to dam ci znać, amigo. A jeśli będziesz chciał, możesz wziąć tyle jebanych w dupę pedziów z SV ilu zechcesz. Bo na takich imprezach, które ja organizuję i biorę udział, jest wielu jebanych w dupę pedziów z różnych grup i bawią się dobrze. Bo, na szczęście, nikt jeszcze z nikim ostrej kosy nie ma. Siur?
Jego angielski był koszmarny. Podobnie zresztą jak hiszpański.
- Siur amigo.

Angelo poklepał się serdecznie z kumplem, po czym ruszył do wyjścia. Ten trop niestety okazał się nieprawdziwy. Ciekaw był jak innym chłopakom poszło.
- To co teraz, compadre? - zwrócił się do Javiera - Skoczymy na jakąś szamę?
- Si Amigo. Po tequili zawsze chce mi się jeść. A potem mógłbyś mnie podrzucić do nas? Grazias.
Angelo skinął głową. W sumie sam nie miał co robić do wieczora, więc zamierzał siedzieć w gniazdku, by w razie czego służyć chłopakom pomocą, jako driver. Najlepszy driver.




 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline