Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2018, 09:33   #58
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Bezradność… Mervin nie przypuszczał, że tak szybko zazna tego uczucia. Nie potrafił pomóc kompanowi. Był niemym i niewidomym świadkiem szaleńczej walki. Zaciętość nieznanej bestii nie dorównała jednak charakterowi i niezłomności Azjaty. Po trudnym do określenia czasie, usłyszał chlupot padającego ciała.

Mimo swej profesji nie był wcale ciekaw, co to za ścierwo. Warunki panujące wokół uniemożliwiały klasyfikacje gatunku. Zresztą nie było istotne czy to zdziczały pies, czy inny przykład post-apokaliptycznej fauny. Ważniejszy był stan jego towarzysza i czy są w stanie kontynuować drogę.

-Ko-ichi mocno oberwałeś?
Pytanie w zasadzie było odruchowe, bo bez wątpienia to coś napsuło krwi skośnookiemu dosłownie i w przenośni.

Nagle nowe odgłosy przerwały ciszę. Uderzony nieznaną siłą przewrócił się. Szlag by to trafił!

Skonstatował, że to kolejni wybudzeni wpadli w pułapkę. W zasadzie jedno z nich. Kobiecy głos kazał przypuszczać, że co najmniej jedna osoba jest jeszcze gdzieś nad nimi.
- Kto ?!
Znowu gramolący się nieznany towarzysz.
- Tutaj Mervin i Koichi! Przed chwilą coś nas zaatakowało zachowajcie ostrożność!

Tyle mógł zrobić. Wyraźnie była to zła droga. Musieli ponownie odnaleźć szyny i podjąć marsz. Biolog zbliżył się do miejsca upadku, sprawdzając czy można znaleźć jakieś oparcie dla rąk i stóp.

Mimowolnie poczuł radość, że zwiększyła się liczebność grupy. Sam z rannym Koichim miałby utrudnione zadanie i być może byłby zmuszony do trudnej decyzji o opuszczeniu kolegi. A na taki dylemat nie był jeszcze gotowy…
 
Deszatie jest offline