Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2018, 09:34   #4
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Gotte był w niemałym szoku widząc, jak wyglądają tereny przy Frazenstein. Wiele widział w swoim życiu, ale to, nawet dla niego, wyglądało strasznie. W dodatku jego kompani byli z tą sytuacją w jakiś sposób powiązani. W jakiś, bo cały czas nie rozumiał, co się tu podziało. Parokrotnie prosił o wyjaśnienie, jednak jakoś w swojej głowie nie potrafił tego poukładać. Teraz w dodatku nie wiedział po cóż tu wrócili. Przecież z takiego miejsca, to trzeba jak najdalej, nie jak najbliżej. Ehhh…

***

Gotte niemało się obudził, gdy popijając piwko usłyszał nazwiska swych kompanów. Niemal wieki minęły, gdy ktoś do nich tak zagadał. Dla nich oni zawsze byli Jościkami, Barcikami i… Arnem, ale by ktoś z obcych ich imiona wypowiadał. To już było podejrzane…

- Tyle płacą co na listach gończych za oną trójkę z czwórki. - odrzekł przybysz i przeniósł wzrok na Gotte.

- Pan Miller? - zapytał. - Poinstruowanym, że Gotte Miller nos ma dłuży od samego Alfonso ‘Erculi de Lafoy w kapeluszu - rzekł spokojnie i czekał na odpowiedź.
- Łuooooo ty dziadu! - niemal krzyknął Gotte po chwilowej analizie słów, które do niego właśnie powiedziano. Przymrużył oczy, przesunął głowę do przodu i wyraźnie, szczegółowo zaczął mężczyźnie się przyglądać lustrując kawałek po kawałku jego twarzy.

Patrzał na niego Gotte i patrzał, lecz wypatrzać nic w stanie nie był. Nie znał gościa i choć jego zwrot otworzył mu pewną szufladkę w pamięci, nie było w niej tej persony.
- Kim żeś? - zapytał bezpośrednio. - I czemuż mi się wydaje, że aluzjonujesz do nosa mego cosik?

- Jestem na usługach Eryka von Sterna z Middenheim. Ja, jak i tuzin pracowników firmy “Detektyw” poszukujemy onej czwórki, Herr Miller. - mężczyzna nie krył zadowolenia. - Pismo posiadam, lecz wręczyć mogę jedynie osobie taki pierścień posiadającej.
Wyjął z sakwy sygnet znajomy towarzyszom Gotte.

Cedric uważnie przyjrzał się najpierw jegomościowi, a później samej błyskotce. Jego wzrok był beznamiętny i wyprany z wszelkich emocji.
- Tutaj raczej na próżno szukać właściciela takiego pierścienia. - rzucił spoglądając na detektywa. - Z takim bogactwem zresztą mało kto by się obnosił.
- No i pewnie dawno by się go zbył, gdyby był w potrzebie - dodał Max. - Albo dlatego, że by go po nim rozpoznano - dodał.
- Zatrzymuję się „Pod Złotą Ostrogą” gdyby właściciel z pierścieniem się znalazł. - rzekł z rezygnacją chowając sygnet. - Wystarczy spytać o Oswalda Armbrustera. Dobrej nocy. - skinął głową i ruszył do wyjścia.
Max poczekał, aż Oswald Armbruster opuści izbę, po czym spojrzał na przyjaciół.
- Co robimy z panem... detektywem? - spytał cicho.
- Nie wiem czy można temu panu ufać - powiedział Cedric. - Za detektywa może podać się każdy i niekoniecznie musi pracować dla naszego nie byłego “ojca” - dodał rzemieślnik cicho. - Może to być równie dobrze ładnie zamaskowany łowca. Po co ojciec miałby nas szukać? Nie mamy głowy giganta, a pierścienie dla niego chyba nie są aż tak ważne.
- A i mnie po co by wasz ten łojciec szukał? - wtrącił Gotte. - Ja go nie znam i on by mnie też nie - zauważył. - Za to łon mnie, i mój nosek, przecie jak Eryk się po głupiemu nacieszał. Ino żem patrzał i to przecie nie Eryk był. Ale zaś o jakim Eryku gadał - zerknął po kompanach.
- A gdyby na teren nasz wyciągnąć jego i więcej dowiedzieć o sprawie się? Nieszczególnie chętnym na spotkanie w miejscu przez nieznajomego ustalonym, ale prawdę jeśli mówić raczy, to więcej wiedzieć warto - zaproponował Arno.
- Aby sprawdzić więcej musiałby się Max narazić albo ja, Ragnarze. - powiedział spokojnie Cedric. - To może być zbyt niebezpieczne, patrząc na wątpliwy zysk w postaci informacji, której ten śledczy może nam nie udzielić wcale. Zauważ, że posiadaczy pierścieni szuka też tuzin innych detektywów. Z drugiej jednak strony, może gdyby powiadomić von Sterna o intrydze Crutzenbacha, ten pomógłby nam oczyścić się z zarzutów? - zapytał z nadzieją w głowie rzemieślnik.

***

Gotte, jak to męczył od dłuższego czasu, wolałby opuścić tą okolicę. Bretonia, tak tam by było teraz najlepiej. Ale jednak jego towarzysze bardzo byli zdeterminowani, by oczyścić swe imię. W swej wspaniałomyślności Gotte im pomoże. Jest w stanie nawet spotkać się z mężczyzną, który ich nagabnął w karczmie. Oczywiście, jeśli będę go pilnować. Czeka jednak na ich decyzje, czy takowego spotkania chcą.
 
AJT jest offline