Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2018, 13:35   #19
CHurmak
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację
Mekow, Aronix, Avdima, Kerm, CHurmak

Obdarzeni zaufaniem wielkiego kupca zleceniobiorcy po kolei ujawnili Amisowi Cabrerze swoją tożsamość.

- Tanyr - przedstawił się właściciel tego imienia. - Proszono nas, by to panu oddać. - Podał Cabrerze otrzymane od Edmunda pismo.
- Mam nadzieję, że jest tam o darmowym wyżywieniu - dodał Sher Nazar, wskazując paluchem na list.
Amis spojrzał na zaadresowaną do niego kopertę, po czym otworzył ją ostrożnie.
- Przypuszczalnie - mężczyzna odpowiedział khajiitowi i zaczął czytać. Długo mu to jednak nie zajęło.
- Wszystko się zgadza. Pięciu pasażerów i pies, szybki rejs do Trzimizi i z powrotem. Hantrel uprzedzał mnie w zeszłym tygodniu. “Pasażer” oznacza także wyżywienie - rzekł, kiwnąwszy Sherowi głową.

- To mój statek, Maria Osete - powiedział Cabrera, gestem ręki prezentując swój okręt.
- Skończymy załadunek i poczekamy chwilę aż się zacznie odpływ. Mamy jakieś trzy godziny do wypłynięcia - wyjaśnił rozkład.

- Panowie chcą się od razu zaokrętować? - spytał.
- Jeśli o mnie chodzi, to z chęcią bym się jeszcze rozejrzał na lądzie, ale myślę, że nie zajmie mi to więcej niż godzinę, tak więc zgłoszę się gdy wszystko pozałatwiam. - odpowiedział Piwny Rycerz spoglądając na miasto.
- Ach! I nazywam się Zevran, miło poznać. - dodał szybko wracając wzrokiem na Amisa.
- Nie wiesz może czy ktoś w okolicy para się handlem ziołami lub czymś zbliżonym?

- Naturalnie. Tą aleją - zaczął Amis, wskazując jedną z głównych ulic odchodzących z portu. - I trzecia uliczka na lewo. Prosto i za skrzyżowaniem, dom z zielonym szyldem - powiedział, gestukulując dłonią omawiany kierunek.
Zevran spojrzał w kierunku wskazanym przez Amisa, a następnie wrócił wzrokiem na niego.
- Dzięki, zatem do zobaczenia wkrótce. - powiedział, po czym skinął głową kapitanowi oraz swoim towarzyszom i oddalił się we wskazanym wcześniej kierunku.
Khajit zaś nie miał planów i zaokrętowanie się brzmiało dobrze. Może będzie pierwszy i obejmie najlepsze miejsce.
- Jeśli oferujecie strawę, ja nie mam nic więcej do szukania w mieście. Prowadź. Sher Nazar tak w ogóle - wskazał na siebie kciukiem.
- Ten pies jest ze mną - powiedział Tanyr. - Zwie się Novio. Od razu zajmiemy nasze miejsca.
Kaelon również wolał pozostać na statku. Musiał mentalnie przygotować się na pierwszą podróż przez szerokie wody - jak dotąd pływał co najwyżej na barkach rzecznych.
- Wyrazy uszanowania, kapitanie. Cała nasza grupa będzie zaszczycona, mogąc korzystać z udzielonego nam miejsca w środkach transportu. Miejmy nadzieję że nie stanie się taka konieczność, ale jeśli zajdzie potrzeba, włączę się do wysiłków załogi podczas podróży.
Nie chciał obarczać towarzyszy wiążącą deklaracją, ale ufał, że w razie ataku piratów, morskich bestii albo innej katastrofy, wszyscy solidarnie stawią czoła zagrożeniu.


- Zapraszam zatem na pokład - powiedział z uśmiechem Cabrera, po czym odwrócił się do swoich marynarzy.
- Rotus! Ci panowie są naszymi pasażerami, zaprowadź ich do kajuty - polecił zdecydowanym głosem.
Jeden z ludzi odwrócił się do zgromadzonej na nabrzeżu drużyny.


Rotus, był to młody i szczupły facet, nawet dość wysoki ale z kolekcją czerwonych pryszczy na twarzy.
- Tak kapitanie - odpowiedział od razu. - Zapraszam panów za mną - zwrócił się uprzejmie do drużyny i ruszył w stronę trapu stanowiącego przejście między statkiem a portem.
Życzliwość i gościnność marynarzy nie była tym, czego spodziewał się Sher Nazar. Słyszał raczej, że to twarde chłopy, a żeby twardą mieć dupę, trzeba najpierw ją sobie obić. Nie wnikał, poszedł za młodym.
Tanyr, z towarzyszącym mu Novio, ruszył za marynarzem, uprzejmość składając na konto hojności zleceniodawcy.
Elf ukłonił się nieostentacyjnie i również podążył w kierunku, w którym prowadził ich Rotus, starając się obserwować otoczenie.

Mężczyźni weszli na pokład i od razu dało się odczuć lekkie chybotanie podłoża. Może co prawda było spokojne, ale dawało się odczuć, że nie stali już na stabilnym lądzie. Statek był faktycznie duży, zwłaszcza dla tych którzy pierwszy raz takim podróżowali.
Mężczyźni widzieli szalupy okrętowe po środku pokładu, które mieli nadzieję, nie będą do niczego potrzebne. Oczywiście musiały jakieś być i na wszelki wypadek warto było wiedzieć gdzie są.
Marynarze zajęci byli ładowaniem jakichś drewnianych skrzyni pod pokład, co odbywało się to przy pomocy sporej ilości lin i bloczków, a sam towar opuszczany był do ładowni poprzez duże kwadratowe otwory w pokładzie.
- Tędy proszę - powiedział prowadzący ich młodzieniec i skręcili w lewo, na tył statku.
Na tyłach znajdował się mostek, na który wchodziło się po jednym z dwóch zestawów schodów, znajdujących się po bokach. Mostek ten był na piętrze, zaś do parteru prowadziły drzwi po środku. Do tych drzwi prowadził ich marynarz.
- Mają panowie szczęście - powiedział, otwierając drzwi. - W jednej kajucie z taką cizią - zagadał z uśmiechem.

Kaelon również się uśmiechnął, choć elf, w dodatku z zimnych krain, nie nazwałby żadnej kobiety "cizią". To ludzka rzecz - życie krótkie, młodość ledwie połową tego krótkiego życia. Nie ma sensu ukrywać swoich wrażeń i emocji, jakkolwiek przelotne by nie były. Inna rzecz, że w obecności osoby postronnej nie był w stanie podzielić się przemyśleniami na temat właściwego charakteru misji. Może to i dobrze?
 
CHurmak jest offline