Czarny ork Urzog siedział przy kopcącym ognisku w zatęchłej jaskini pełnej gobasowego łajna. Klan Złamanego Kła był kiedyś silny, teraz klan jest złamany "złamany jest złamany" przeleciało czarnemu orkowi przez myśl gdy gapił się w płonienie słabego ogniska. Wiele stracili, teraz jest ich kilku, w jaskini pod ścianami siedziały niedobitki z dawnego klanu, obite i odarte z dawnej chwały. Nagle w czarnym orku zagotowało się na myśl o zdradzie i o tym że klan rozpadł się z dnia na dzień, lecz gniew został skierowany w inną stronę - ludzi.
- Ludzie, skurwysyny! - warknął czarny ork z nieukrywaną nienawiścią - Nie boją się Klanu Złamanego Kła, myślą że my słabi! - zacisnął opancerzone łapy na rękojeści siekacza aż zazgrzytało.
- Rozniesiemy ich na kawałki! - wstając chwycił ogromny siekacz i kładąc go sobie na opancerzonym ramieniu podszedł do wylotu jaskini. - Potrzebuje zwiadu, Zarg! - zwrócił się siedzącego hobgoblina nie odwracając się do wnętrza jaskini. |