Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2018, 18:40   #18
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Czekając na Śliskiego Fernandez Perez zamówił butelkę tequilli. Mając chwilę wstukał wiadomość dla Javiera.
Cytat:
Nie wiem amigo. Coś z tym jebanym w dupę pedałem jest nie tak. Miasto szepta o nim złe rzeczy. Zupełnie nie pasujące do jego pięknej buźki w TV.
Victor Lobo Escolar wszedł jak zwykle spóźniony i od razu zaczął nawijać na temat co znacznie ułatwiło zadanie.
- Jedyne co w tej dziurze nie wykręca flaków to tequilla - Alvaro nalał po kieliszku, - ale nie krępuj się. Wrzucaj śmiało.

Podsunął mu kieliszek, swój uniósł do toastu.


- Za interesy amigo!

- Za to zawsze chętnie - udawany uśmiech zagościł na twarzy Śliskiego i również wzniósł toast. - A jakie to będą interesy. Bo, jak na razie, amigo, to mimo że fajnie się je z tobą robi, to jednak zawsze czuję potem, jak boli mnie dupa. Liczę na coś, co zmieni trochę ten nasz układ po takim czasie, co? Zaczniemy sobie bardziej ufać? A ja zacznę zarabiać?

To była taka tradycyjna gadka-szmatka w wykonaniu jego znajomego. Normalnie, zawsze narzekał i próbował zarobić więcej.

Alvaro stuknął głośno pustym kieliszkiem o blat barku.

- Oczywiście amigo. Obaj liczymy na to, że nasza współpraca przyniesie zysk i nikt z nas nie zacznie wyskrobywać brudów zza paznokci.

Zarechotał, udając rozbawienie jego żarcikiem. Zrozumiał co miał na myśli, ale udawał, że nie.

- Dobra, amigo, a w czym mogę ci pomóc?

- Mówiłeś coś o braciach Ucozz - rozlał drugą kolejkę. - Co słyszałeś?

- Coś ci się pokręciło, Ucho. O braciach Uccoz gada teraz całe pierdolone Mazatlan, ale nie ja. Ani razu nic nie powiedziałem o żadnym pieprzonym bracie Uccoz. Bo niby czemu miałbym coś o nich mówić? Nie moja liga. Ja robię biznesy w cieniu, z daleka od rekinów. Tak się bardziej opłaca, bo jest bezpiecznie. Szczególnie, że teraz ktoś odstrzelił jednego z Uccoz. A obaj dobrze wiemy, co to oznacza dla Mazatlan i ludzi, którzy będą zbyt blisko sprawy. Pechowców, którzy chociażby wdepną w gówno pozostawione przez któregoś z psów braci Uccoz na chodniku. Nie, Oreja. Rozsądny biznesmem będzie trzymał się z daleka od braci. Szczególnie teraz.

Westchnął i spojrzał na Alvaro, jakby próbował zajrzeć mu w duszę.

Oreja nie skomentował tylko wetknął mu pełny kieliszek w rękę.

- Wygląda to trochę tak, jakby ktoś próbował przejąć interes Sinaloa - podsunął pomysł.

- Bardzo prawdopodobne. Lecz tacy biznesmeni jak ja, czy twoja organizacja, nie przejmują się tymi kwestiami. Nie przynależymy oficjalnie do nikogo, tylko odprowadzamy odpowiednie podatki i darowizny. I nikt się nie czepia. Każdy kręci pessos. Więc nawet, jak kopnięto jednego z Uccoz, to mi to koło mojego kondora lata. I tobie też powinno.

Jak zwykle Śliski działał mu na nerwy po pięciu minutach rozmowy. Wąż zabębnił palcami po blacie.

- Normalnie gdybym był zwykłą pizdeczką - wycedził przez zęby, - która trzęsie dupą na myśl o graniu w pierwszej lidze to by mi to też koło szpary latało. - Spojrzał wymownie na Escolara. - Ja po prostu wolę wiedzieć czy na ringu pojawi się nowy gracz. - Wychylił drugi kieliszek. - Pijesz kurwa? Bo widzę, że marnuję czas a zamiast dużej forsy wolisz wąchać te miejsca, w które pedały wsadzają swoje krótkie kutasy.

Śliski wypił. Szybko widząc, że Ucho zaczyna tracić cierpliwość. Nie był głupcem. Czekał na kolejne pytania.

Alvaro nie dał wyschnąć kieliszkom.

- A teraz się skup amigo. - Przysunął twarz do Victora. - Jeśli ktoś ma zamiar wykończyć braci Uccoz, to nie robi tego bez powodu a powód… - podniósł kieliszek drugi podsuwając do rozmówcy - może być tylko jeden. Przejęcie interesu. A skoro jakiś pedzio chce przejąć ten jebany interes, to będzie potrzebować lokalnych camarados takich jak TY amigo, więc… - wychylił kieliszek krzywiąc twarz. - Dasz mi coś co sprawi, że ten parszywy dzień będzie pachniał niczym młodziutka cipka?

- Możesz powąchać moje paluchy, Oreja - Victor zaśmiał się obleśnie. - Bo nim do mnie zadzwoniłeś były w takiej dwudziestoletniej szparce. Ale powiem ci coś, amigo. Jakiś czas temu skontaktował się ze mną pewien lokalny gang. Szukali dojść do konkurencji i chcieli, bym przerzucał towar pod nosem Uccoz. Oferowali niezłe pieniądze. Odmówiłem.

- Kto taki? - spytał Oreja lecz już bez nadziei, że dowie się czegoś szczególnego. Ktokolwiek wykańczał braci Uccoz, wyglądało na to, że jego motywem nie było przejęcie schedy po kartelu Sinaloa.

- Taki jeden pedzio. Przedstawił się jako Alfredo i przyjechał razem z jednym motocyklistą z Aztec MC. Chyba Diego, ale ja ich tam nie rozróżniam za bardzo. Wszyscy tak samo brudni i zarośnięci.

- Dzięki amigo. - Trzasnął kieliszkiem o blat. - Butelka dla ciebie. Słyszałem o Los Zetas, że są chcą rozwinąć skrzydła. Może cię to zainteresuje. - Wstał, najwyraźniej zbierając się do wyjścia - Gdybyś coś usłyszał wartego mojej uwagi na temat Uccoz, dzwoń. Za dobrą, potwierdzoną informację płacę.

- Jasne - Śliski wyraźnie odetchnął, chociaż trzymał fason. - Zadzwonię.

Oreja wyszedł na ulicę. Wkurwiony. Alkohol trochę pomagał. Tłumił emocje rozlewając się przyjemnym ciepłem. Przynajmniej będzie trochę znieczulony przed spotkaniem z Psem. Tym bardziej, że przyjedzie kurwa z niczym. Był prawie pewien, że ani Los Zetas ani Aztec MC nie maczali palców w likwidacji braci Uccoz a jedynie rozpychali się łokciami w pełnym rekinów stawie uważając przy tym aby żaden z nich nie ujebał mu ręki. Gdyby było inaczej, informacja zapewne by się potwierdziła. Oczywiście mogło być tak, że dopiero zaczynali się rozglądać co jednak przy tej skali przedsięwzięcia byłoby mocno spóźnione i nierozsądne. Nie zamierzał oczywiście niczego zatajać przed SV...

Odczytał wiadomość od Javiera.
Cytat:
Ciekawe. Opowiesz jak się spotkamy. Na razie za dużo się dzieje, Hernan ma kłopoty, jedziemy po niego z Dariem.
...no może poza tą plotką o tym pedale w czarnej sukience, którą zamierzał obgadać tylko z Javierem. Miał jakieś przeczucie, że ten na pozór nie związany ze sprawą news jest istotny. a przeczuć nigdy nie ignorował. Nie zamierzał jednak w tej chwili się wystawiać na pośmiewisko. A teraz czas wracać do gniazdka.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline