Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2018, 19:46   #19
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
To nie był zwyczajny dzień z życia Javiera Orozco. Jego zwyczajny dzień upływał na dłubaniu przy stronce oraz szpiegowaniu kontrahentów i płatników haraczy, niekiedy na zdobyciu dla szefa jakichś informacji. To wszystko zajmowało mu zwykle nie więcej niż kilka godzin. Resztę czasu spędzał na nabijaniu leveli w World of Warcraft, lub graniu w inne gry, rzadziej na nasiadówkach z chłopakami. Czasem jeszcze korzystał z usług panienek.
Pozycja kartelu Sinaloa była w mieście na tyle ugruntowana, że od dawna nie było prawdziwej wojny. Zwykle w Mazatlan nie działo się nic, czasami coś tam, drobne porachunki, niepokorni dłużnicy. Ale jeszcze nigdy nie działo się tyle rzeczy na raz.

- Wsiadaj! - Javier uchylił drzwi i zawołał Daria, palącego szluga i gapiącego się tępo w telefon. - Hernan i chłopcy się w coś wpierdolili, jedziemy po Selcado. Róg Miguel Levage i Pascual Ortiz, gazu!
Pojechał.
Dokładnie pięć minut później srebrny Jaguar Convertible, wóz Daria do wyrywania dupeczek (kradziony w Mexico City, przemalowany, zaopatrzony w nowe tablice i sprzedany Barrientesowi po dobrej cenie przez gang Mecánicos z Mazatlan), zaparkował z piskiem opon pod sklepem z narzędziami. Javier, siedzący z tyłu z laptopem na kolanach otworzył Hernanowi drzwi.
- Ruszaj - rzucił do Daria, gdy tylko Selcado wsiadł. - Do bazy. Bocznymi ulicami.
- Nie ucz padre jak robić ninos, el nino - odparował Barrientes, ale ruszył od razu. - Co z chłopakami? - zapytał Hernana.
- To o was mówią w wiadomościach? - w głosie Javiera pobrzmiewała nadzieja, że odpowiedź będzie przecząca.
- W wiadomościach? – Hernan musiał na chwilę się skupić, pomyśleć. Wciąż miał w głowie tego pierdolonego węża wyłażącego z ust pedzia – Nie kurwa. Chyba nie…
Wyciągnął portfel i poszukał wizytówki Jesusa Tabareza, prawnika i kapusia, który czasem sprzedawał mu nazwiska niewygodnych świadków. Miał nadzieję, że długi jęzor adwokata przyda się tym razem w prokuraturze, gdy będzie musiał bronić chłopaków z SV.
- Był wypadek, Tarantula skosił jakichś jebanych przechodniów i wpierdolił się w sklep. Opowiem wam wszystko jak spotkamy się z Psem.
Włączył na telefonie nagranie z furgonetki.
- Wyślij ten film na tego maila – polecił Xaviemu i wręczył mu komórkę wraz z wizytówką Tabareza.
Orozco spojrzał nań wzrokiem zdającym się mówić: “Co ty, puta madre, sam nie umiesz?”, ale skumał, że Hernan pewnie chce to zrobić anonimowo. Przyjął więc telefon i zaczął gmerać w futerale od lapka w poszukiwaniu kabla, ale zapatrzył się na włączony filmik…

To była jakaś chora jazda. Gościu rzygał krwią, a Hernan i Rata dźgali go nożami, czy też napierdzielali wręcz. Obraz był rozmazany i niewiele dało się zobaczyć, poza tym, że uderzali, jeden po drugim, pod żebra i w pierś Narwańca. Facet siedział pomiędzy nimi i rzygał, i darł się wniebogłosy, na przemian - aż w końcu puścił ostatniego pawia i znieruchomiał, z głową przechyloną przed siebie. Potem była panika. A potem, ktoś drżącą ręką, filmował zarzygane wnętrze pojazdu. W tle było coś słychać, jak ktoś coś gada o jakimś wężu. To był chyba głos Hernana.

Javiera zmroziło. Cały zesztywniał i jakby skurczył się w sobie. Niby wiedział, że kumple z gangu są zdolni do robienia takich rzeczy, ale zdecydowanie nie czuł się teraz obok Hernana komfortowo. Gdy filmik się skończył, Xavi wciąż wpatrywał się w martwy ekran.
- Hernan… - odezwał się słabym głosem, nie patrząc na Selcado. - Jesteś pewien, że chcesz to komukolwiek wysyłać? - Orozco przełknął ślinę. - To twardy dowód na m… no, lepiej, żeby nikt tego nie oglądał. Pies też nie będzie zachwycony jak to zobaczy.
- To dowód młody – westchnął Hernan zniecierpliwiony – Ten wypadek nie był przez nas tylko tego spedalonego Narwańca. Skurwiel…skurwiel miał węża w bebechach kapujesz? Ten pierdolony wąż wylazł mu z gęby…i…
Salcedo poczuł ucisk w głowie, znów rozmasował skronie
- Chcę to wysłać do papugi, żeby pokazał film prokuratorowi i wyciągnął chłopaków z aresztu. Obiecałem gnojkom, że ich z tego wyplątam. Dałem im moje słowo.

Orozco milczał, patrząc na Hernana, jakby nie rozumiał co ten do niego mówi.
- Słuchaj… może tam były jakieś węże, ale na nagraniu ich nie widać. Widać tylko jak robicie z gościa sito - Xavi mówił do niego powoli i spokojnie, w ten sposób w jaki mówi się do niebezpiecznych wariatów. - Dario - zwrócił się do kierowcy. - Zatrzymaj się, obejrzyj i powiedz czy wysłałbyś to prokuratorowi.
Gdy Barrientes zaparkował na piaszczystym poboczu (ta część miasta nie dorobiła się chodników) Javier podał mu drżącą lekko dłonią komórkę Selcado, odpalając filmik.
Dario obejrzał. Potem gwizdnął.
- Jasne, że bym wysłał. jakbym chciał spędzić kolejne kilkanaście lat z kutasem jakiegoś pedała w więzieniu w dupie. Czym on wam tak podpadł, puta? Odjebało wam?

Hernan patrzył na Dario i el nino jak na świrów. Był coraz bardziej zły i sfrustrowany.
- Nam odjebało!? To wy pierdolicie tu jakieś farmazony! – krzyknął – Palcem kutafona nie tknąłem! Pokaż mi kurwa ten telefon!
Salcedo wyrwał komórkę z ręki mężczyzny i jeszcze raz włączył nagranie.

- Hernan, słuchaj, amigo, pojedziemy do bazy, tam wypijesz drina, ochłoniesz i sobie wszystko przypomnisz. A potem po kolei opowiesz nam jak było - obok Xavi mówił wciąż tym samym, uspokajającym tonem, na który był w stanie zdobyć się wyłącznie dzięki kokainie. - Brałeś coś? - zapytał.

Hernan nie odpowiedział. Wypuścił telefon z rąk jakby ten go oparzył, otworzył drzwi i wystrzelił na zewnątrz. Złapał się za głowę i zaczął chodzić tam i z powrotem.
- Nie muszę sobie nic kurwa przypominać…Wiem co widziałem – mamrotał pod nosem – Tarantula i Rata też to widzieli, ten pedał wypluł z siebie pierdolonego węża…
Hernan popatrzył na companeros szukając na ich twarzach zrozumienia
- Znacie mnie do chuja. Myślicie, że odpierdoliłbym taką menianę a potem was wkręcał? Nic nie ćpałem kurwa, ja nie tykam dragów. Tu dzieje się coś mocno popierdolonego. Nie wiem jak to wyjaśnić…
Salcedo usiadł na krawężniku próbując złapać oddech.

Javier również wysiadł i oparł się o wóz, mrużąc oczy przed słońcem.
- Ok - westchnął zbierając myśli. - Wyjaśnienia zostawmy na później. Fakty są takie, że to nagranie za chuja nikogo nie wybroni. Jeśli ktoś was widział to wszyscy macie przesrane. Teraz zadzwonię do chłopaków i powiem, żeby stamtąd spierdalali, może gliny ich jeszcze nie zgarnęły.
Wyjął z plecaka jeden z zapasowych telefonów na kartę i wybrał numer Raty.
Nikt nie odebrał, a po chwili włączyła się poczta głosowa.
Nagrywać się nie było sensu. Żeby mieć czyste sumienie Orozco spróbował jeszcze zadzwonić do Tarantuli.
Ta sama sytuacja.

Hernan po minie Orozco odgadł, że jego próby spełzły na niczym. Wstał z krawężnika.
- Spierdalajmy stąd. Trzeba pogadać z Psem.

Orozco kiwnął smętnie głową. Wyjął kartę sim, zdeptał dokładnie pod butem a resztki wkopał do studzienki kanalizacyjnej. Gdy wsiedli z powrotem do auta wybrał numer szefa. Gdy tylko Pies odebrał Xavi powiedział:
- Hola, jefe. Jest sytuacja, nieciekawa, do obgadania nie przez telefon. Wracamy z Dario i Hernanem na melinę.
 
Bounty jest offline