Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2018, 17:24   #10
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację

ANNO DOMINI MCIXII, Puszcza na granicy Litwy z Kurlandią
- Rycerze ustawili się w pozycji obronnej. Posłuchali słów Zygfryda, choć nie był on najstarszym z nich. Młody Rohrbach mógłby się nad tym zastanowić gdyby jego instynkt skupiony na zagrożeniu dawał mu chwilę na nieważne rozważania w sytuacji życia i śmierci.




Bestie obchodziły osaczonych niczym pachnącą świeżą krwią zwierzynę. Gdy młody rycerz spojrzał w ich oczy dostrzegł zatrważający obraz, któremu nie mógł dorównać żaden bitewny zamysł, żadna wściekłość wroga. To ujrzał w tych kreaturach było bezmyślne, nieukierunkowane, nie do ogarnięcia przez pobożny umysł wojowników jakimi byli Kawalerowie Mieczowi.

Nagłe słowa Zygfryda wyrwały pogankę z tej litanii przerażonego serca Svajone. Wciąż skrępowana kobieta uniosła spojrzenie na górującego nad nią na koniu Rohrbacha.

- One... Nie odczują bólu od stali, choć krwawią... - głos Svajone łamał się przy każdej sylabie.

Poganka uniosła się z ziemi, stając o własnych z jakąś niezrozumiałą dumą pokonanego. Zygfryd czuł jej przenikliwe spojrzenie i przez ledwie ulotny moment wydawało mu się jakoby te oczy przeszywały jego duszę na wskroś.

- Nie odczują strachu... Nie przed wami.

Kobieta uniosła związane dłonie ku Zygfrydowi oczekując ich rozpętania... a tenże uczyniony gest jawił się wręcz bliźniaczy gestom czynionym podczas modłów przez błagalników.
Tym razem jednak nie były te błagania skierowane ku Jedynemu...

- Nigdy przed nikim innym prócz przed swoimi panami... - szepnęła kobieta zaś Zygrfyd poczuł ukłucie pychy tuż przy sercu.
Był dla niej Bogiem.

I wtedy nastąpił atak, którego dzikość wzięła z zaskoczenia nawet najbardziej doświadczonych z rycerzy. Zdeformowane kreatury o ciałach przypominających szatański wilczy pomiot rzuciły się bez obawy wprost na rycerzy. Nie robiły sobie nic z ostrzy stojących na drogach do ich rycerskiej zwierzyny. Co najbardziej przerażające - nie każdy kontratak spotykał się z przebiciem przez pozornie miękkie mięso, a odbijał się od niej niczym od utwardzonej zbroi ze skóry.
Zaskoczonych rycerzy w pierwszej chwili uratował ich własny pancerz, niestety bestie nie odpuszczały ataku.

Nim Rohrbach dołączył do walki, jego spojrzenie przykuło świetlistą sylwetę obok drzew po lewej. Zauważył także, iż te ulotne byty zaczęły gromadzić się wokół otulonej mglistą powłoczką osoby niczym owady uciekające w kierunku światła...



Tylko do tej chwili w powietrzu nie odczuwał wilgoci, więc ta mgła...

Koń wierzgnął zrzucając nieprzygotowanego Zygfryda ze swojego grzbietu, gdy jedna z wilczych kreatur znalazła się za blisko. Spłoszone zwierze uderzało kopytami w ziemię nieopodal powalonego Zygrfryda, którego niepełne uzbrojenie obciążało dodatkowo.



 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 21-09-2018 o 17:47.
Zell jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem