Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2018, 21:16   #20
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Dobry nastrój towarzyszył dziewczynie do śniadania. Kiedy w stołówce po raz kolejny nie zastała Lily trochę się zaniepokoiła. Connor też nie był zbyt rozmowny, a przecież ostatnio tak bardzo się na Leilenę... otworzył. Wydawało się, że nad czymś intensywnie rozmyśla.
Gnomka, ku uldze Lei, pojawiła się na zajęciach. I wyglądała... zwyczajnie. Uśmiechnięta, z burzą niesfornych, czarno-białych włosów, w krótkiej sukience w jej ulubionym, niebieskim kolorze. Panna Mongle tego dnia także wystąpiła w swojej jedynej jak na razie, nadającej się do tego zielonej sukience. Uśmiechnęła się do gnomki i szturchnęła Connora.
- No powiedz co cię trapi. Może będę w stanie pomóc!
- Nie, nie - pokręcił głową. - Nie trzeba - zapewnił o wiele za szybko.
- Patrzcie, jaka szybka reakcja. Jak nie Connor! - zachichotała, mrugając do niego wesoło. - No weź, przecież nie zaznaczyli, że nie można mieć pomocy.
- Może… mógłbym ci powiedzieć po zajęciach? - niepewnie spojrzał na elfkę i krasnoluda.
- Nie będę naciskać - zgodziła się bez problemu, machając na Lily. - Nie powiesz chyba, że zaspałaś?
- Nie, czemu? - spytała autentycznie zdziwiona.
- Bo do jedzenia zawsze byłaś pierwsza - zauważyła Lei.
- A bo… nie byłam głodna - wyjaśniła, ale oblała się przy tym czerwienią. Lei podejrzewała, że brak apetytu nie wzbudzał na co dzień u gnomów aż takiego wstydu. Najwyraźniej i koleżanka coś przed nią ukrywała.
Rudowłosa postanowiła odpuścić, wzruszając ramionami. Jeśli będą chcieli, sami się podzielą - w końcu ona sama o swoim zadaniu także nie mówiła. Zaczęła pałaszować śniadanie, nie chcąc spóźnić się na zajęcia.

Lekcje drugiego dnia nie odbiegały formułą od dnia poprzedniego. Tylko na zajęciach z zielarstwa Lei trochę się obawiała, czy Meleghost nie zrobi jakiejś awantury o brakujące ziele. nie powiedział jednak na ten temat ani słowa. Może faktycznie nie zauważył nawet braku i rudowłosej wszystko miało ujść na sucho?

Na obiad Leilena nie dotarła, a przynajmniej nie punktualnie. Connor zaprosił ją na spacer, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że może się jej zwierzyć.
- Trochę boję się moich oczepin - przyznał, gdy miał pewność, że są sam na sam. - I nie wiem jak się za nie zabrać. Bo... - szukał przez pewien czas słów. - Kazali mi ukraść bieliznę którejś ze starszych koleżanek, a najlepiej nauczycielki. A potem z tą bielizną... - nie dokończył i uciekł wzrokiem.
- Oh, takie zadanie to bym chciała - westchnęła. - Jesteś dużym, ładnym chłopcem. Taką bieliznę pewnie byś dostał tak po prostu, gdybyś… no wiesz… pomógł im odzyskać trochę energii - zasugerowała z niewinnym uśmiechem.
- Ale to nie o to chodzi - westchnął, kompletnie przegapiając komplement. - Bo chodzi o to, żebym takie ukradł i się na nie… no wiesz - machnął ręką. - A potem zostawił w widocznym miejscu. Taki żart.
- Typowe. A jak mają zamiar zweryfikować skąd pochodzi ten konkretny skrawek bielizny?
- Pewnie będą patrzeć, która kobieta się wścieknie - przypuścił.
- Nie wszystkie muszą się na to wściec - wzruszyła ramionami. - Albo zauważyć. Próbowałeś zajrzeć do suszarni?
- Nie - przyznał. - Biję się z myślami. A co, jeżeli wybiorę bieliznę nauczycielki i zamieni mnie w żabę? - zapytał całkiem poważnie.
- To przemienię cię z powrotem całusem - parsknęła. - Zawsze mogę dla ciebie podejrzeć, która dziewczyna gdzie swoją wiesza, byś się tak nie bał, że jakimś niezwykłym zaklęciem odkryją, że to byłeś właśnie ty.
- Naprawdę? Mogłabyś? Jesteś super - zakrzyknął w nietypowym dla siebie okazaniu ekspresji. Nawet się pochylił i ją ucałował. Szkoda tylko, że w czoło.
- W czoło to chyba się siostrę całuje - skomentowała ten “wybuch” z kwaśnym uśmiechem. - Pranie robi się raczej po zajęciach, wieczorem. Przejdę się tam kilka razy, ale najpierw obiad - zadecydowała.

Wybór był już niestety dość mały. Rozmowa z Connorem nie trwała może aż tak długo, ale dość by reszta studenckiej braci wybrała co smakowitsze kąski. Lily z pełnym talerzem z całą pewnością była jedną z winnych, ale Lei ucieszyła się, że koleżance wrócił apetyt. Gnomka była już przy końcu talerza, gdy spóźnialscy dopiero zaczęli jeść, ale zanim wyszła szepnęła do rudowłosej.
- Mogę cię dziś odwiedzić? Muszę skończyć drugą suknię.
- Jasne - rudowłosa zgodziła się od razu i z uśmiechem. - Zawsze kiedy chcesz.

Panna Dims nie kazała długo na siebie czekać. Lei usłyszała pukanie do drzwi niecałą godzinę po obiedzie. Gnomka prawie nie wystawała spod czerwonego materiału sukni, wielkiego kuferka i kilku owiniętych wokół siebie taśm. Mimo to poruszała się całkiem pewnie, kiedy została wpuszczona do środka.
- To trochę inny krój - rzuciła w ramach wyjaśnienia. - I nie wiem, czy nie przesadzę z tym wycięciem, to chcę to potwierdzić z tobą.
- W tej akademii chyba nie można przesadzić z wycięciem - zaśmiała się Lei, wpuszczając koleżankę.
- Rektorka chodzi w takich dekoltach, że czasem trudno mi się skupić na tym, co mówi, ale mi raczej chodzi o to, żebyś ty się czuła komfortowo - odpowiedziała, ostrożnie układając swój bagaż na łóżku.
- Jeśli to będą miłe spojrzenia to na pewno będę się czuła komfortowo - rudowłosa przyglądała się ciekawie cóż takiego przygotowała dla niej mała koleżanka. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że Lily zabrakło materiału na kreację. Wcale nie przypominała tej bufiastej sukni, którą kupiła jej matka. Po przeróbkach gnomki w ogóle nie zasłaniała pleców.
- Na pewno będą miłe. A pewnie nawet trochę podniecone. Bo masz się czym chwalić - zapewniła czarno-biała. - No, bierzmy się do przymiarki. Zrzucaj ciuszki - uśmiechnęła się promiennie.
- Przyznaj się, po prostu chciałaś zobaczyć mnie nago? - zachichotała Lei, zdejmując z siebie zieloną sukienkę, pod którą nie miała nic więcej. Zarumieniła się lekko, odkrywając ten fakt przed Lily.
- Bardzo - pokiwała głową, ale nabierała przy tym podobnego odcienia na policzkach co Leilena. Nie tracąc jednak rezonu sięgnęła po nowy ubiór. - Wciąż nie znalazłyśmy nikogo, kto umiałby się posługiwać sprawnie brzytwą - zerknęła na odsłonięte łono.
- To prawda - zerknęła na swoje rude włosy, czując pogłębiający się rumieniec. - Przy tej sukni to zdecydowanie muszę nad tym popracować. Może kapłanka da mi rady…
- Bo ja może kogoś poznałam - cichutko poinformowała koleżanka.
- Oh! - cała uwaga w pełni skupiła się na Lily. Nie z zaskoczenia, bo znała już gnomkę wystarczająco. - Mów! - rozkazała, szczerząc się. Dims jeszcze bardziej się zaczerwieniła, ale jak to ona, nie pozwoliła wstydowi się powstrzymać.
- Na otrzęsinach poznałam paru starszych kolegów. Było dość… niegrzecznie - zachichotała. - U ciebie pewnie też, co?
- I to koledzy radzą sobie z brzytwami w… takim miejscu? - Lei zapytała jakby automatycznie, próbując sobie to zwizualizować, nie w pełni ogarniając do czego pije gnomka, z jeszcze jednego konkretnego powodu. - Jak to, jakich otrzęsinach?!
- Bo jak wzięła cię na bok ta czarnula, to do mnie podszedł jej kolega i… - głos trochę jej zadrżał. Wręczyła rudowłosej suknię, żeby dać sobie chwilę czasu na zebranie myśli. - Zaprosił mnie popołudniu do jednej z sal lekcyjnych. Powiedział, że ma dla mnie zadanie.
- Ohhhh…. - Lei nagle załapała co to za zadanie. - … to sobie chłopcy widzę tu tak używają na pierwszorocznikach. Pewnie cię teraz obgadują - zachichotała.
- A skąd wiesz, co miałam zrobić? Przecież niczego nie powiedziałam - ale z tonu jej słów łatwo było wyczytać, że chętnie powie.
- Mówisz to tak, jakbyś zrobiła to od razu! - rudowłosa popatrzyła na nią znacząco i zaczęła zakładać sukienkę.
- Może zrobiłam - błysnęła ząbkami w uśmiechu. - Ale opowiem, jeśli ty powiesz na czym polega twoje zadanie.
Strój przygotowany przez gnomkę leżał całkiem nieźle, ale były pewne niedociągnięcia. Z niezadowoleniem rudowłosa stwierdziła, że jest trochę za luźny w biuście. No i wycięcie, którym tak “straszyła” Lily kończyło się w połowie uda.
- Chyba trzeba tu kilku poprawek - zauważyła, oglądając się ze wszystkich stron. - Ta sukienka będzie na specjalne okazje, nie musi być grzeczna, za to musi być… odpowiednio dopasowana - zachichotała. - Moje zadanie było nudne i dotyczyło pożyczenia sobie czegoś od nauczyciela.
- Eee…kręcisz - nie uwierzyła. - Musiał być jakiś podtekst. Albo chociaż podglądanie.
Wyjęła parę rzeczy z kuferka i spojrzała na koleżankę. Zdecydowała się wziąć jeszcze krzesło i wdrapała się na nie by zmierzyć Leilenę w biuście.
Dziewczyna stała, cierpliwie czekając aż gnomka skończy. Kręciła tylko głową.
- Żadnych podtekstów, zwyczajne rzeczy. O ile coś takiego można nazwać zwyczajną rzeczą ma się rozumieć. Ale ty masz opowiadać!
- Jak sobie pani życzy - odpowiedziała z wielką emfazą i skłoniła się. - Ten chłopak zabrał mnie do sali, a tam czekało już trzech kolejnych. Różnych, młodszych, starszych, wyższych, niższych. Było w czym wybierać - zachichotała. - Oznajmili, że jeśli chcę zostać zaakceptowana w gronie studentów, to muszę napić się ze złotego kielicha. I faktycznie mieli ze sobą kielich. Ale mnie nie oszukali. To tandeta była. Zwykła miedź, tylko pomalowana - zupełnie zboczyła z tematu, schodząc na narzekanie na rękodzieło.
- Ja bym im to wytknęła - wtrąciła Lei. - Pewnie też ten kielich był jeszcze pusty i trzeba było go czymś napełnić?
- Skąd wiesz? - spytała naiwnie, zeskakując na podłogę.
- Jestem domyślna - pochwaliła się z uśmiechem.
- No, to tak. Był pusty, ale powiedzieli że chętnie go dla mnie napełnią. I zsuneli spodnie - zaczerwieniła się, ponownie zbliżając do Lei. - Pozwolili mi wyjść, gdyby mnie to krępowało - położyła dłoń na odsłoniętej nodze koleżanki i powoli sunęła nią w górę, wzdłuż rozcięcia.
Lei zamruczała.
- Chyba dobrze wiedzieli, że ty nie z tych co wychodzą. Duże mieli?
Lily dźgnęła palcem w pierś Leileny, którą miała na wysokości własnego czoła.
- Dla mnie wszystkie są duże - stwierdziła. - Ale tylu na raz jeszcze nigdy nie widziałam… - zamilkła na chwilę. - W sumie to niewiele ich widziałam. I to jak rosły, kiedy… no wiesz, dotykali się na moich oczach.
Dotarła palcami do końca rozcięcia, ale to wcale nie powstrzymało jej wędrówki.
- Jeden miał takiego, że nawet bym z nim spróbowała… - przyznała.
- I tylko patrzyłaś? - podpuszczała rudowłosa, nie przeszkadzając małej rączce w wędrówce. - Musisz w pierwszej kolejności nauczyć się zaklęć takich… dostosowujących. Abyś mogła… no wiesz… - mrugnęła do gnomki wesoło.
- Co wiem? - podpuściła od razu rudowłosą.
- Mieć wystarczająco duże otworki - szepnęła konspiracyjnie Lei, szczerząc się do mniejszej koleżanki.
- Na razie z tym poczekam. Wolałabym jeszcze potem coś czuć między nogami - pokazała język. - Dla mnie tutaj prawie wszyscy byliby za duzi. To tak jakbyś ty spróbowała z Connorem - stwierdziła, zupełnie nieświadoma sytuacji. Lei czuła jak palce koleżanki wślizgują się pod materiał i suną wyżej i wyżej po udzie. Zamruczała, ocierając się dodatkowo o małą rączkę.
- Czy ja wiem? Uważam, że duże jest super - odpowiedziała po chwili namysłu nie zdradzając jeszcze swojej zażyłości z kolegą z roku. - Ale odbiegamy od tematu. Co było dalej?
- Chyba ich podniecało to, że patrzyłam, bo robili się tacy sztywni - przełknęła ślinę. - To mnie nawet rozluźniło, bo zrozumiałam, że nie tylko mnie podnieca bycie oglądaną. No i szybko poczułam, że sama robię się wilgotna. Wyobraź sobie tylko, czterech rozgrzanych mężczyzn, którzy rozbierają cię wzrokiem - mruknęła, a jej dłoń niby przypadkiem osunęła się na pupę Leileny.
- Pomogłaś im trochę z tym rozbieraniem? - zapytała mrucząc i ocierając się o dłoń koleżanki.
- Nie - pokręciła głową. - Doskonale dali sobie radę. To już raczej ja miałam ochotę się rozebrać, bo jakoś nie pasowałam go zgromadzenia - zachichotała, ochoczo ściskając pośladek. - Ale dałam radę się opanować i tylko patrzyłam... no, przynajmniej do momentu gdy pierwszy z nich zaczął jęczeć. Wtedy zapytałam, czy mogę go dotknąć. Dasz wiarę, że zgodził się od razu? Jego… jego… - szukała dobrego słowa i spojrzała na koleżankę.
Ta mała dłoń bardzo mocno działała na wilgoć, którą Lei czuła już wewnątrz siebie, powoli spływającą do wyjścia.
- Członka? - podpowiedziała delikatnie, choć w głowie miała już znacznie inne określenia. - Drąga? - zachichotała. - Nie dziwię się im, jesteś malutka i egzotyczna. To oczywiste, że chcieli byś dotykała… i na pewno sami chcieli dotykać ciebie…
- Drąg - powtórzyła cicho Lily. - Podoba mi się! No więc kiedy złapałam jego drąga, to aż się cały wyprężył. Był twardy jak głaz... no, może nie jak taki prawdziwy głaz, ale był twardy.
Rączka gnomki nieoczekiwanie (i niepożądanie) przerwała pieszczotę i przesunęła się na biodro.
- Pozostali zaraz mnie otoczyli. Miałam ich członki wszędzie w koło, takie na wyciągnięcie ręki. I oczywiście nie umiałam się powstrzymać, więc złapałam drugiego. Chyba masz rację, że podobało im się to przez mój wzrost. W moich palcach wyglądali na olbrzymy - zaśmiała się i klepnęła koleżankę tuż poniżej talii.
- Tutaj nie będzie za wysoko? - spytała nagle urywając wątek.
Złapana na bardzo daleko idących myślach, Leilena przez chwilę milczała, zanim spojrzała na co pokazuje gnomka.
- Hm… nie chcę prześcigać pani rektor i to wcięcie powinno zasłaniać tyle, aby nic… nie odkryć podczas chodzenia. Głośno dyszeli, kiedy ich dotykałaś? - wróciła od razu do ciekawszego tematu.
Gnomka się odrobinę zasmuciła.
- Tak nic a nic ma nie odkrywać? - spytała, śmiesznie marszcząc nosek. - Tylko sobie wyobraź te ukradkowe spojrzenia. I jak chłopaki będą marzyć, by materiał się zsunął i odkrył skrawek łona. No i ja w sumie też bym marzyła - przyznała od razu zalewając się rumieńcem. - Ale nie, to nie. Twój wybór - zsunęła dłoń do uda, spoglądając rudowłosej w oczy, czy tak wystarczy. - Nie tylko dyszeli - wróciła też do opowieści. - Prawie się przekrzykiwali zachęcając mnie, bym zajęła się tym albo drugim. I prowokowali, bym nie wykorzystała nie tylko paluszki, ale też języczek. Próbowałam kiedyś, no wiesz, z kuzynem, ale w tej sali lekcyjnej to było zupełnie co innego. Atmosfera, ten zapach… no nie wiem, żądzy? Więc wsunęłam sobie tego najmniejszego do ust. Bardzo fajne doświadczenie.
- Ma nie odkrywać tylko cipki - sprecyzowała rudowłosa, z rumieńcem przysłuchując się opowieści. - Zmieścił ci się?! - spytała z niedowierzaniem. - Ale musiał być ogromny w twojej buzi… ładnie pachnieli? Chyba lubię odgłosy, jak teraz sobie wyobrażam. I męskie i damskie, te odgłosy przyjemności - westchnęła, co zabrzmiało jak jęk.
Dims zaznaczyła sobie pożądaną wysokość i ponownie wróciła do swojego kuferka po nożyce krawieckie.
- Może to przez to, że tak dużo jem, ale umiem zmieścić w buzi całkiem sporo - stwierdziła buńczucznie. - Pachnieli… bo ja wiem? Jakby piżmem? Nie, to chyba zbyt zwierzęco. Z drugiej strony byłam prawie jak kotka w rui, więc może to właściwy opis - zaśmiała się. - I byłam bardzo niegrzeczna przy jedzeniu. Mlaskałam i siorbałam, a im się to tylko coraz bardziej podobało. A ty w ogóle lubisz słuchać. I podglądać. I opowiadać - wymieniała na placach, wracając do roboty. - A teraz się nie wierć, bo nie chcę cię skaleczyć - nakazała, ostrożnie nacinając materiał kreacji.
Leilena posłusznie stanęła prosto i nie ruszała się.
- Kiedy się podniecam, to wszystko brzmi dobrze. Na przykład jak mnie skaleczysz i zliżesz krew… - zagryzła wargę, nie chcąc ani dalej ciągnąć tematu, ani się roześmiać. Z drugiej strony w stanie pobudzenia brzmiało to dobrze. - Szkoda, że cię wtedy nie widziałam. Ja… - postanowiła jednak zdradzić coś przyjaciółce juz teraz - ...też nie byłam zbyt grzeczna. Tę dziewczynę co mi dawała zadanie to spotkaliśmy z Connorem w bibliotece… i ona nie tylko czytała, ale też… no wiesz… dotykała się - tłumaczyła trochę rwącym się głosem.
- Panno Mongle, no jak panna tak może bezwstydnie się przyznawać - czarno-biała zaśmiała się serdecznie. - To mi wszystko grzecznie wyśpiewasz, ale najpierw ja. Bo widzisz, moi nowi koledzy nie wytrzymali zbyt długo z twoją głodną koleżanką i pierwszy sięgnął po kielich. W paru ruchach doprowadził się do, no wiesz, do końca. Jego nasienie trysnęło do naczynia o dłoń od moich oczu. A ponieważ miałam się napić, to nie czekałam tylko zabrałam mu ten kielich i wychyliłam do dna. Pozostali nie byli specjalnie zadowoleni, że zdjęłam z nich swoje rączki - przyznała. Ciach, ciach rozcięła suknię i odstawiła nożyce na bok. - Nie ruszaj się jeszcze chwilę. Muszę obszyć krawędź, bo inaczej się wszystko rozpruje - znowu wyskoczyła ze swojej opowieści.
- Powinnaś poczekać, aż wszyscy tam swoje soczki zmieszają! - Lei zaprotestowała prawie tak jak ci niezadowoleni chłopcy z opowieści. - I jak ci smakowało?
- Całkiem, całkiem. Nie umiałabym powiedzieć, czy oni smakowali lepiej, czy ty. I po prawdzie ty mnie też kręcisz na równi z nimi. Uznajmy, że w obu przypadkach jest po prostu świetnie - pokiwała głową, a jej niesforne włosy trzęsły się na wszystkie strony. - A z tego kielicha to wcale nie chciałam pić, bo był tandetny - prychnęła, ale zaraz się rozpromieniła. - Więc napiłam się prosto ze źródła. Kazałam im kończyć w moich ustach. Jestem znacznie fajniejszym kieliszkiem, niż jakiś tam kawałek miedzi - wprawnie zakręciła igłą i nicią i wzięłą się pod boki. - No i po przymiarce. Możesz się rozbierać.
- Tu się zgodzę - zaśmiała się Lei, ostrożnie chwytając materiał i zsuwając go z siebie, aż opadł na ziemię, odsłaniając zupełnie nagą rudowłosą, której sutki obecnie sterczały mocno. I to nie od wieczornego chłodu. Lily ostrożnie złożyła suknię, co chwila zerkając na koleżankę.
- Podsumowując: uznali mi te otrzęsiny, nigdy w życiu nie miałam tylu drągów, zasmakowało mi nasienie i znam kolegę, który mógłby pomóc nam się ogolić. A ty co robiłaś niegrzecznego w tej bibliotece? - zapytała.
- Siri nam czytała - zachichotała. - I podchwyciliśmy to jej dotykanie się. Ale to opowieść na inny wieczór, nie można tyle na raz! Teraz jak się zastanowię, to jestem ciekawa, czy bibliotekarz się wtedy nam przyglądał.
Lily aż się zaświeciły oczy.
- Myślisz, że on tak regularnie podgląda co tam u niego wyczyniamy? Paradujemy nago i tak dalej… to musi być całkiem przyjemne pracować w takiej bibliotece.
- I nudne jednocześnie - Lei nie była taka podekscytowana. - Czasami pewnie podejrzeć coś można, ale poza tym to siedzi się tam samemu. Lepiej nauczyć się każdego zakamarka akademii i przemykać tu i ówdzie. Jestem pewna, że tu dzieje się mnóstwo niesamowitych rzeczy.
- I nieprzyzwoitych - dodała z chichotem gnomka.
- Pewnie większość jest nieprzyzwoita. Ale teraz muszę iść do pralni, coś obiecałam Connorowi - Lei nie była szczególnie zachwycona tą perspektywą, ale nie zamierzała rezygnować z raz danej obietnicy.
- Tylko nie zapomnij się ubrać - poradziła jej koleżanka, pakując swoje narzędzia.

Spośród wszystkich miejsc, jakie można było odwiedzić w Akademii, pralnia akurat nie zaliczała się do najciekawszych. Czy czarodzieje nie mogli sobie wyczyścić ubrań ot tak, pstryknięciem palców? Przyjmując jednak, że nie mogli, to pralnia w takim miejscu przydawała się bardzo. Ubrania uczniów i uczennic miały tendencje do plamienia i gniecenia się.
Gdy Leilena dotarła do suszarni, ta nie była pusta. Służka kończyła właśnie rozwieszać pranie. Zwiewne haleczki, koronkowa bielizna. Najwyraźniej zakończono czyszczenie damskiej odzieży. Dziewczyna, nie mogła być starsza od Leileny, podeszła do kosza z brudnymi ubraniami i z jakiegoś powodu zaczęła uważnie rozglądać się na boki. Stojąca w drzwiach rudowłosa miała tylko chwilę by zdecydować się czy lepiej się schować, czy też nie. Nie widziała powodu do chowania się, potem byłoby więcej pytań niż to warto. Przecież nie robiła nic złego, przyniosła do prania swoją własną bieliznę.
- Dobry wieczór - przywitała się grzecznie i błysnęła zębami w uśmiechu. Służka aż podskoczyła, odwracając się szybko.
- Dobry wieczór - a przyjrzawszy się przybyszczce dodała szybko. - Proszę pani.
- Jaka tam ze mnie pani - Lei machnęła ręką. - Jesteś pierwszą służką spotkaną przeze mnie w akademii. Ukrywacie się czy jak?
- Nie, proszę panny - zrozumiała uwagę zupełnie opacznie. - Po prostu mało nas tutaj. Kucharki, sprzątaczki, praczki i trochę strażników w nocy.
- Oh, rozumiem - rudowłosa nie ciągnęła rozmowy ze zbyt grzeczną służką. - Nie przeszkadzaj sobie - dodała, sama zajmując się swoim praniem.
- Pomogę - zaoferowała od razu. - To w końcu moja praca.
- Następnym razem. Jestem tu tak niedawno, a to dobre miejsce, aby trochę rzeczy przemyśleć - powiedziała szybko Lei, jak zawsze mając wymówkę.
- Ale tutaj wystarczy, że zostawi panna brudne rzeczy w osobnym koszu, a ja upiorę i wysuszę - wyjaśniła, ale nie narzucała się. - To może ja zostawię pannę samą, skoro chce myśleć o swoich czarach - stwierdziła ostrożnie i dygnęła niezdarnie. Halruaańska hierarchia dawała o sobie znać. Czarodziejom należy ustępować. W efekcie Leilena znalazła się sam na sam z ogromnym wyborem niepilnowanych majtek.
Sama może pochodziła z niezbyt bogatej rodziny kupców, lecz jednak na tyle bogatej, aby mieć służbę. Była więc przyzwyczajona, a może raczej - znała trochę zachowania. Ostatecznie uznała, że jednak nie będzie za dużo prała sama. Zamiast tego zaczęła się przyglądać temu co miała do wyboru. Wyglądało na to, że będzie musiała losować. Zachichotała. W końcu to było zabawne! Wyglądało na to, że uczennice przywiązywały dużą wagę do swojej bielizny, bowiem wisząca na sznurze kolekcja zawierała egzemplarze od ładnych po drogie, w dodatku połowa wbrew nazwie wcale nie była biała. Jedne, wyjątkowo skąpe, były nawet czerwone. Patrząc po specjalizacji tej akademii to i tak było całkiem grzecznie. Postanowiła odrzucić wszystkie białe - elfka z jej roku mogła taką nosić. I wszystkie małe, aby nie trafić na coś Lily. Z tego co pamiętała, miała to nie być uczennica pierwszego roku. Wybrała czarną bieliznę, nie najdrożej wyglądającą, ale i nie najtaniej, w rozmiarze pasującym na ludzką kobietę. No cóż, tyle mogła Connorowi pomóc. Schowała majteczki pod ubranie i skierowała się do wyjścia. Całe te studenckie rytuały zabierały dużo czasu, a przecież jeszcze musiała wykupić się u kruka. A to wymagało przecież zgody któregoś nauczyciela, żeby mogła opuścić mury i udać się do miasta. No bo gdzie indziej znajdzie ziarno i ślimaki?
 
Lady jest offline