Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2018, 23:07   #9
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Hans Frank był człowiekiem bardzo poważnie doświadczonym przez los. Nie dość, że własnoręcznie zabił chorą na mutacje żonę, to musiał pozbawić życia małe, niewinne dzieci, które również nosiły znamiona odmienności. Cedric nie znał mężczyzny na tyle aby jasno określić czy było to wywołane strachem przed łowcami czarownic i ich kojącym ogniem czy też potrzebą ratowania pozostałych przy życiu dwóch córek. Hans zapewne nie chciał wspominać ani Święta kiełbasy, ani Heintza, ani nikogo kto miał cokolwiek z tamtymi wydarzeniami wspólnego... a już na pewno podróżników od dawna podejrzewanych o uknucie całej intrygi ze spaczeniem w roli głównej.


Cedric w wolnych chwilach pisał i zajmował się ozdabianiem tegoż pisma. Póki co nie sprzedawał swoich dzieł trzymając je w tubie i oczekując dnia kiedy będzie zmuszony je spieniężyć. Jego prace przypominały mu kim był niegdyś i kim stał się obecnie. Pamiętał te pełne zabawy wieczory i przepełnione kobiecymi jękami noce. Mile wspominał liczne śledztwa, w których brał udział. Czasem kończyły się one powodzeniem, a czasem totalną porażką. Nikt, nawet najlepszy detektyw, nie miał na swoim koncie wyłącznie zwycięstw. Każdy szkolący się adept śledczy musiał na pierwszych sprawach się uczyć i rozwiązywał je często tylko dzięki szczęściu. Engel miał to szczęście, że pomimo swych wybryków zawsze miał przy sobie przyjaciół. Przyjaciół, którzy nie opuścili go kiedy kradł, kiedy kłamał czy kiedy popadł w alkoholizm. Taka więź to był nieoceniony skarb...

Cedric nie przejmował się zbytnio detektywem, które starał się jednak mieć na uwadze. Engel wiedział, że nie mógł ufać mężczyźnie jednak ten nie wykonywał żadnych podejrzanych ruchów i zachowywał się cały czas tak jakby był tym za kogo się podawał. Rzemieślnik znał jednak nie takich aktorów doskonale pamiętając jednego, którego płci do dzisiaj nie był do końca pewnym. Ten sam - niby nie groźny - aktor niemal pozbawił go życia poważnie raniąc w nierównym boju. Stirlandczyk miał świadomość, że detektyw mógł już dawno rozgryźć ich maskaradę jednak... Jeżeli był tym za kogo się podawał nie mieli się czego obawiać.


W końcu grupa przyjaciół wyruszyła wozem w kierunku Miasta Białego Wilka. Ich narada nie była czczym gadaniem i ekipa zmobilizowała się mając świadomość, że towarzyszył im podejrzliwy detektyw. Pogoda nie napawała optymizmem. Było raczej szarawo, a wiatr zacinał niemiłosiernie. Cedric - pomimo przeciwności losu - postanowił chwycić los w swoje ręce i zagadnąć śledczego.

- Jak śledztwo, Herr Oswaldzie? - zapytał Cedric widząc znajomą postać. - Wraca Pan może do swego klienta zdać mu raport? Chyba zmierzamy zatem w tym samym kierunku... - dodał rzemieślnik z lekkim, życzliwym uśmiechem.

- Śledztwo to ja prowadziłem ostatnie pół roku. - odparł konny do piechura, który odłączył się od kompanów na wozie i dreptał obok detektywa. - Szkoda, że żaden adresat odebrać pisma nie chce, Herr Winkel, oh przepraszam… - teatralnie zakrył usta. - Herr Engel.

- Hehehe… - zaśmiał się Cedric zupełnie nie przejmując się insynuacjami detektywa. - Pan von Stern najwyraźniej nie szczędzi złota na usługi śledczych. - powiedział po chwili Engel. - Po niepowodzeniach coś nowego ma Herr na oku czy będzie kontynuował śledztwo? Apropo listów akurat jestem kaligrafem więc na przykład list do ukochanej w promocyjnej cenie ozdobię.

- Masz pan dar ozdabiania kłamstw i pewnie bym uwierzył, gdybym pewny nie był. Herr Eryk i Edmund uprzedzili mnie o pańskim talencie.

- Ja natomiast wierzę bez przekonywania, że byłby Pan doskonałym bajkopisarzem. Pisałby Herr ciekawe utwory, na przykład… Była sobie kiedyś wesoła gromadka wieśniaków ze Stirlandu. Szkoda, że nie ma Pan nic nowego jeżeli chodzi o śledztwo od naszego pierwszego spotkania. Wielka szkoda. - powiedział Cedric po czym wartko podbiegł ku wozowi zostawiając w tyle konnego. - Śledztwa to coś więcej niż podejrzenia i przypuszczenia.

Armbruster odprowadził wzrokiem człowieka i spojrzał na krasnoluda.

- Ja rozumiem, że mogą być łowcy wciąż szukający kultystów z Franzenstein, a i może wrogowie na ich życie nastający… Lecz ja żadnym z nich. Herr Eryk hojnie zapłacił za zlecenie. Szkoda, że reszty zapłaty mogę się przez upór wasz nie doczekać. - okrył się szczelniej płaszczem przed deszczem.
 
Lechu jest offline