Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2018, 12:56   #4
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Marius

Następnego dnia obudziło go głośne szczekanie jego psów. Sny miał niespokojne i raczej ponure, pamiętał z nich tylko niewyraźne postrzępione obrazy i echa silnych emocji. Zmatowione fragmenty szkła starego okna wpuszczały do środka błyszczącą mozaikę chaotycznych refleksów. Niewiele było jednak przez nie widać. Ostrożnie uchylił okno wpuszczając do środka zimne poranne powietrze. Podwórze na dole i alejki w pobliżu zasnute były mroźną mgłą, wyjątkowo gęstą, nawet jak na przedwiośnie w tych stronach.

Wyglądało na to, że nie działo się nic złego. Wymagające stanowczego samca alfa potężne psy strażnicze wyraźnie wykorzystywały fakt, że ich opiekun, stary Rufus, nie miał już tyle sił i stanowczości co kiedyś. Psy były dobrze ułożone, ale jako zwierzęta stadne zawsze wykorzystywały nadarzające się okazje, by wspiąć się chociaż trochę wyżej w jego hierarchii. W końcu jakoś udało mu się uciszyć.

Marius po wstępnej toalecie zszedł na dół, gdzie czekało na niego już skromne śniadanie, pozostawione mu przez wdowę Vanleuven. Jeszcze niedawno dbała o niego jak króla, przyrządzając mu co rano szeroki wybór wspaniałych, świeżutkich smakołyków. Obecnie nie miała do tego czasu, ani głowy.

Siedziała w pokoju obok, przy zaimprowizowanym sekretarzyku, skrobiąc coś w papierach i mamrocząc gniewnie pod nosem. Wyraźnie boczyła się na niego, za poprzedni dzień, gdy zmuszona była zbierać należności bez ochrony Dużego.

W następnych piętnastu minutach do posiadłości poborcy podatkowego przybyła dwójka gońców. Później wparował tam i poddenerwowany Erwin. Zapowiadało się na dzień pełen zadań i obowiązków.

W planach miał wizytę u swojej zaufanej Shallyanki, właśnie dowiedział się, że chciałby spotkać się z nim też jak najszybciej jego szwagier platernik, do tego dostał jakieś pismo od Czcigodnej Gildii Kanclerskich Notariuszy żądającej od niego najwyraźniej jakiejś opłaty członkowskiej i stawienia się na egzamin i... Jakby tego było mało... Również i Erwin zdawał się mieć niepokojące wieści.
- To prawda! - wysapał nadal zziajany. Jego rozbiegane oczy na zmianę sondowały to twarz poborcy, to stół z marnym śniadaniem. - Potwierdziło się! - rzucił wyraźnie pobudzony znaną tylko sobie szokującą nowiną. - Rozgadał to po pijaku Hanz Barnsdorf! Faktycznie Rada Miejska w przyszłym tygodniu głosować będzie nad renegocjacją kontraktów poborców miejskich! - wydeklamował szybko i z przejęciem, jednocześnie sięgając, jak gdyby nigdy nic, po leżący na stole plaster marnej mielonki.

Hanz Barnsdorf był prawdopodobnie najzamożniejszym z poborców miejskich. Miał prawo do ściągania podatków przy bramach i części w porcie, jeśli prawdą było, co się gadało, miał też dostęp do dobrych źródeł w Ratuszu.

- Ani mi się waż, łazęgo! - zawyła nagle postawna wdowa, sprzedając ulicznikowi donośnego klapsa w dłoń. Pojawiła się jakby znikąd, dorywając w mig dłoń myszkującego po talerzach złodziejaszka. Zadyszała ciężko z oburzenia. Sigmarycki różaniec podskoczył gwałtownie na jej piersiach.
- Nie dla psa kiełbasa, a w ogóle gdzie z tymi brudnymi buciorami!!!
Warknęła dziko, wskazując nadal trzęsącym się z oburzenia paluchem specjalnie ustawioną przez nią przed drzwiami wycieraczkę.

Erwin zrobił się nagle mały jak kociak. Niby był zaradnym, doświadczonym życiem ulicznikiem, który nie powinien się lękać byle czego, a jednak Ryk wdowy trafiał najwyraźniej prosto do jakichś pierwotnych zakamarków jego chłopięcej duszy. Cóż, nie tylko na niego tak działała.

W końcu wdowa miłosiernie odsunęła wzrok od skarconego młodzieńca i skierowała go na Mariusa i leżące przed nim listy.
- Rozumiem, że macie panie pełno niezmiernie ważnych spraw na głowie, ale mam nadzieję, że wiecie, iż dzisiaj trzeba będzie odwiedzić kantor Czterech Pór Roku? Wczoraj... gdy was nie było... - rzekła to bardzo dobitnie - ...przyszła wreszcie ta opinia prawna do ich umowy z miastem. Ponoć jest korzystna dla nas, ale prawdę mówiąc chyba coś pomieszali, bo ja tego tam nie dostrzegam! - oburzyła się. - Do tego pewnikiem jakiś nieuk i fantasta to pisał, bo co trzeciego z nakreślonych tam słów nawet zrozumieć się nie da! - rzekła mając najwyraźniej absolutną pewność, iż musiał to być efekt głupoty autora, a nie jej własnych braków w edukacji - Dobrze by było byście sami na te bzdury swym uczonym okiem zerknęli i dzisiaj udali się tam z nimi pogadać.

Cóż, to była ciężka sprawa. Kompania działała w wielu prowincjach i przez ostatnie miesiące twierdziła, że zwolniona jest z podatku miejskiego, bo Cesarz obiecał jej różnego rodzaju upusty podatkowe, za usługi transportowe dla wojska w czasie wojny na Północy. A zaległego podatku nazbierało się tam już sporo. Kompania wynajmowała w Bechafen dwa magazyny i jedną wozownię, razem winni byli miastu około siedemdziesiąt złociszy plus odsetki.
 
Tadeus jest offline