Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2018, 00:48   #10
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację





Pflugzeit, 2525 roku K.I.
Wielkie Księstwo Reiklandu,
Altdorf




Psia pogoda oraz wierny Oswald Armruster towarzyszyli, i do Worlitz, i do Grunburgu, miejsca które znali już całkiem dobrze bywając w nich tak pięć lat temu, jak i minionego lata. Z Grunburga ruszyli na północny zachód ku Altdorfowi, mijając po lewej stronie owiane odwiecznym mitem mgły kurhanów Uberogenów i nowonarodzoną legendą o Franzenstein, falujące Hagercrybs. Mijali co kilka dni patrole strażników, a już na trakcie z Bogenhafen, to i ruch był w obie strony wozów pocztowych, karet, dyliżansów tak się czasem spieszących, że reszta jak na umówiony sygnał schodziła na pobocza, by unikać złamanego karku i obryzgującego błota spod pędzących podków i okutych kół.

Z przyczyn wiadomych Chłopcom z Biberhof, trzymali języki w gębach skrytych w cieniu kapturów, ino baczniej strzygąc uszami w wiecznej gotowości. Otuchy dodawały słupy ogłoszeniowe przy rogatkach, gdzie karykatur swych podobizn pod wodzą herszta kultystów Winkela, się nie dopatrzyli.

Miasto wysokich krasnoludzkich murów, ze strzelistymi ku niebu, charakterystycznymi wieżami, niezmiennie stało otoczone kanałami i mokradłami Talabec i Reiku. Przy bramie Altdorfu, gęsto oklejonej obwieszczeniami i listami gończymi, z ulgą nie zauważyli swoich prawdziwych nazwisk. Bogatsi w otuchę, a ubożsi o korony wydane na podatki drogowe, wtoczyli się wozem we wrzący, niczym rozgrzebane mrowisko, tłum stolicy. Świerzbiący fetorek, który zalatywał od murów już spod lasu, wewnątrz stolicy zamieniał się z żyjący swym życiem smród cywilizacji. Szczęściem była wiosna. Latem cuchnęło znacznie gorzej.




Krzywe, wąskie i brudne ulice Altdorfu wypełnione były za dnia, mniej nocą, stłoczonymi orszakami zdającymi się zmierzać ku sobie tylko znanym miejscom przeznaczenia. A barwny był to tłum i kosmopolitański. Biedni i bogaci, chłopi, mieszczanie i szlachta, nawet widok cudzoziemców lub magów w biały dzień, był równie powszechny jak elfów, które zajmowały dzielnicę przyportową. Mosty i mosteczki łączyły poorane kanałami miasto i liczne wysepki. Od drewnianych kładek łączących sąsiadujące domy ponad strumieniami szamba, po solidne kamienne konstrukcje, napędzane maszynami parowami, zwodziły się nad korytami rzek tak głębokich, że oceaniczne okręty żeglowały swobodnie. Ślad inżynierii krasnoludzkiej wpadał w oku, niemal równie często jak świątynie Sigmara, których nie sposób było nie trafić rzucając na oślep byle heretykiem w dowolnie wybranym kierunku. Jak dzielnicę imperialnych Dawi, tak i swą miały niziołki oraz ogry. Kapłani i kupcy, dyplomaci, pielgrzymi, rzemieślnicy, zbrojni, studenci, uczeni, awanturnicy, słowem rzesze niezliczonych mieszkańców z każdych stron Imperium i całego cywilizowanego Statego Świata, mieszały się w stołecznym kotle Altdorfu, tak jak niezliczone bestie z całego świata żyły razem za kratami Imperialnego ZOO.

I Oswald Armbruster też tam był.




Z nieba w szpaler wysokich kamienic, zanurkował czarny ptak ponad głowami wszystkich na ulicy. Kobiecy głos przebił się przez miejskie odgłosy gwarnej gawiedzi.

- Aaaaaa!!!!! - krzyknęła. - Łapać złodzieja! Łapać!

Kruk, wrona, gawron a może przerośnięta kawka? Z błyszczącym w szponach przedmiotem, zawadiacko bijąc skrzydłami odlatywała czarna sylwetka złodziejaszka! A w ślad za nią pogróżki, gwizdy i śmiech krótki, tonący w zgiełku codzienności.




Na rynku kupić można było chyba wszystko, a zwłaszcza czego nie spodziewało się zobaczyć lub planować, a nawet wyobrazić. Kramarze prześcigali się w zachwalaniu towarów, prezentowali wyroby, ich zastosowanie, usługi i próbki. Artyści i aktorzy grali skupiając wokół siebie zainteresowanie gapiów, mówcy porywali płomiennymi przemówieniami, lub śmieszyli do łez. Ogłoszeń o pracę było bez liku i niemożliwością wręcz było uchodzić za bezrobotnego, nawet żebracy mieli pełne ręce roboty.




Na tablicy jednak był, a jakże. Wisiał krzywo pośród innych, brudnych i nowszych galerii zakazanych gęb groźnych przestępców, bandytów, zdrajców i heretyków, ich znajomy, stary, wyświechtany wiatrem i deszczem, wyblakły słońcem, zbiorowy list gończy kultystów z Franzenstein. Winkiel, Szchlachter, Hammerfist, Rdestobrody i Kanincher w złowrogiej krasie. Młody strażnik miejski właśnie zrywał go niespiesznie. Potem resztki na ścianie posmarował klejem i przykrył zupełnie innym wizerunkiem, plakatem traktującym o „Czarnym Złodzieju”, za którego to ptaka złapanie, pewna arystokratka płaciła równe sto koron.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 01-10-2018 o 01:18.
Campo Viejo jest offline