Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2018, 22:39   #25
waydack
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
***

Hernan stał z telefonem w ręku po raz dziesiąty albo jedenasty oglądając nagranie z furgonetki. Martwił się o Tarantulę i Ratę, był zły, że zostawił chłopaków na pastwę glin. Dał im słowo, że wyciągnie ich z tego gówna, ale wiele wskazywało na to, że jego kumple odpowiedzą za zabójstwo i spowodowanie śmiertelnego wypadku. Wiedział, że nie sprzedadzą go prokuratorowi, na tym polegało przecież ich braterstwo, on też by milczał jak zaklęty. A jednak tak podle nie czuł się nigdy. Nigdy nie był też tak wkurwiony jak teraz. To co zobaczył na telefonie przeczyło prawom logiki. Wiedział, że nie jest szalony a jednak ktoś wszczepił mu nie jego wspomnienia. Jak w tych pierdolonych amerykańskich filmach dla przygłupów. To co go spotkało było nie do pomyślenia. Było pierdolonym gwałtem na jego mózgu, ktoś wyjebał jego umysł jak dziwkę, przenicował mu łeb na drugą stronę. Dlatego Selcado oprócz smutku i żalu czuł nieopisany gniew i bezsilność. Czy tak się czuły te wszystkie szmaty, które brał czasami siłą? Zawsze mu się wydawało, że sukom to się podoba, że te piski, wrzaski, drapanie to element gry. Nie był przecież jakimś jebanym brzydalem z małą brudną kuśką, lecz facetem z krwi i kości. Taki, który potrafi przyjebać, ale też przytulić i porządnie wyruchać.
Z narastającą irytacją słuchał Węży, którzy podjarali się odwiedzinami Azteków i snuli jakieś głupie domysły. Chwycił za butelkę whisky i siadł na kanapie. Otworzył butelczynę i pociągnął z gwinta. Milczał, próbując się wyłączyć i nie słuchać tego pierdolenia, ale w końcu nie wytrzymał tego jazgotu.
- Przeżywacie kurwa, jakby przyszedł tu sam papa Francesco. To tylko dwa brudasy, jebać ich. Mamy teraz inne problemy na głowie – Herman popatrzył zgorzkniale na towarzyszy i znów łyknął z butelki.
- A z Tobą co się kurwa dzieje? -
Salcado wbił wzrok gdzieś w pustą przestrzeń, nie odpowiedział.

***

Pies nie miał czasu go wysłuchać. Może nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, a może po prostu te pierdolone pięć baniek było ważniejszych od Tarantuli i Raty. Zamiast zająć się problemem swoich braci z SV, przyjechał rozgadać się z pedałem na motorku. Hernan już dawno odkrył, że ci wyżej postawieni w grupie mają gęby pełne frazesów rodem z powieści Dumasa, gdzie jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, ale gdy przyjdzie co do czego wypinają się dupą, wyjeżdżając z mądrościami o dobrze ogółu. Dwieście tysięcy zielonych było niczym w porównaniu z tym, że Selcado złamał słowo dane swoim companeros. Mógłby się nimi podetrzeć, gdyby ktoś dał mu gwarancję, że Tarantula i Rata nie pójdą siedzieć. Czy był sentymentalnym głupcem? Czy tak zachowałby się Machiavelli?? Pewnie skreśliliby braci bez mrugnięcia okiem bo cel uświęca środki, ale Hernan pomimo fascynacji filozofem miał w DNA wpojone te pierdolone zasady, którymi kierowali się nie tylko muszkieterowie, ale też sicarios. Jeśli nie jesteś w stanie umrzeć za swojego brata, jesteś słaby i prędzej czy później ktoś lub coś cię złamie. Policja, DEA, konkurencyjny gang, albo dolary.

Na horyzoncie pojawił się w końcu El Spectre. Hernan musiał przyznać, że skurwiel miał w sobie coś niepokojącego i chętnie by spojrzał mu w oczy by zobaczyć z jakiej gliny jest ulepiony. Ledwo Aztec zniknął z Psem w pokoju narad, ze schodów zbiegł blady jak gówno Carmelo. Salcado widział w życiu wiele pojebanych akcji, ale to co opowiadał companero wydawało się wręcz nieprawdopodobne. Carmelo nie miał jednak powodu kłamać a znając reputację przywódcy Azteców mogło się zdarzyć, że w przypływie euforii zajebał jakąś dziwkę. Do tego drugi motocyklista dzielnie poczynał sobie z Juanitą i istniało ryzyko, że ta skończy za chwilę jak Dolores.
Kobieta, która rozkłada nogi za kasę, jest niewiele lepsza od mężczyzny, który daje sobie wsadzać kutasa w dupę. Takie zdanie miał Hernan o kurwach. I nie tylko o kurwach. Człowiek, który na własne życzenie daje się upadlać jak zwierzę w cyrku, nie zasługuje na nic więcej jak splunięcie. Dlatego użalanie się Carmelo i robienie za rycerza na białym koniu śmieszyło go i irytowało. Selcado nie był wkurwiony, że ktoś zmasakrował jedną z dziwek. Był wkurwiony, bo zrobiono to bez pozwolenia Węży. Te jebane brudasy na motorach przyszli tu jak do siebie i traktowali SV jak czarnuchów. Dla Hernana, który czasami uważał się za meksykańską reikarnację Josifa Dżugaszlili było to nie do pomyślenia.
- Wystawimy skurwysynowi rachunek, ale nie tu i teraz – powiedział próbując powstrzymać hermanos przed mordobiciem – Chyba, że ktoś ma lepszy pomysł.
Angelo mu przytaknął, ale po chwili i tak zrobił swoje. Razem z Javierem i Oreja pobiegli po schodach na górę, na ratunek wydupczonej księżniczce.
- To tylko głupie dziwki – westchnął po czym spojrzał na Carmelo- Ja mówię swoje, oni robią swoje. Cierpliwość to pierdolona cnota. Zemsta najlepiej smakuje na zimno. Chcesz dojebać tego gnoja?
Uśmiechnął się ponuro czekając na odpowiedź.
- Nie. Mogę mu co najwyżej wpierdolić.
Selcado wzruszył ramionami. Nigdy nie uważam Carmelo za zbyt bystrego, a jego zachowanie było coraz bardziej irytujące. Chciał sprawdzić czy te kogucie tańce są tylko na pokaz, czy faktycznie chłopak ma jaja.
- Droga wolna bracie
Carmelo spojrzał na Selcado a potem ruszył w stronę schodów po których schodził powoli Aztec. Najwyraźniej chłopakom udało się go odciągnąć od kurwy bez rozlewu krwi. Niestety latynoski rycerz całkiem już stracił panowanie nad sobą i sekundy dzieliły by rzucił się na motocyklistę. I wtedy w ruch poszły pięści Oreja. Alvaro sprawnie spacyfikował hermano, ale ten robił wszystko by jednak spierdolić wysiłki kolegów.
- Puta madre! - warknął Carmelo niewyraźnie, przez krew płynącą mu z nosa i ust. - Co ty odpierdalasz, chcę dostać tego chuja!
- 200 tysięcy – rzucił z dołu Juan popijając tequilę. Przed nim na stole leżał odbezpieczony glock
- On już chyba podjął decyzję hermano – powiedział cicho Salcedo. Odruchowo sięgnął do kieszeni spodni, gdzie trzymał składany nóż. Zamiast noża poczuł jednak swój telefon. Znów sobie przypomniał upiorną furgonetkę i zwierzęcy strach jaki….
Hernan utkwił wzrok na Carmelo. Przez plecy, od karku aż po kość ogonową przeszedł go zimny dreszcz.
„Kurwa”
Hernan zerwał się z fotela. Minął szarpiących się sicarios i Azteka po czym wbiegł z włączonym telefonem do pokoju Dolores. Miał zamiar nagrać, to co zastanie w środku. A potem puścić nagranie i sprawdzić czy dziwka jest tak martwa jak opisał to Carmelo.

Widział już wiele krwi w swoim życiu. Czasem nawet zbyt wiele. Ale ten pokój wyglądał tak, jakby ktoś zmienił go w rzeźnię. Krew spływała wszędzie. Na ścianach, na podłodze. Zalała zmiętolone łóżko, a nawet obryzgała sufit.
W łóżku leżały szczątki panienki. Jelita rozwieszone na oparciu łóżka, przeciągnięte na boki, na krzesła, wylewające się na ociekający krwią dywan. Mięso oddzielone od kości z wprawą zawodowego rzeźnika walało się wokół tych jatek, a głowa panienki, która dla nich pracowała, spoczywała w samym sercu tego wszystkiego - na poduszce. Martwe oczy zdawały się wpatrywać w wejście. Najgorsza była jednak nie krew, nie flaki, nie odór, ale mina dziwki - spokojna, łagodna, jakby śmierć była czymś wzniosłym i pięknym. Nawet za życia Dolores nie wyglądała tak niewinnie. Jakby śmierć zdjęła z niej ciężar gównianych zmartwień.
W drzwiach pokoju Dolores Javier wymiotował głośno na kolanach. Gdy skończył, dyszał ciężko i podpierał o futrynę by wstać. Był blady jak ściana a po policzkach spływały mu łzy.
- Hijos de putas! - wrzasnął w stronę schodów. - Dlaczego?!
Hernan widząc, że młody zaczyna wariować, złapał go, odciągnął do tyłu zatykając dłonią usta. Zaczął mówić mu szeptem do ucha.
- Posłuchaj mnie teraz Xavi…Ciągle myślę, o tej furgonetce. Wiesz, że nie jestem wariatem, widziałem tego węża. Jest tylko jedno wytłumaczenie. Ktoś nas musiał czymś srogo naćpać. Popatrz, pokój wygląda jak pierdolona rzeźnia a ten skurwiel, który zajebał Dolores nie miał na sobie nawet kropelki krwi. Co tu się kurwa odpierdala?
Xavi zaczął świrować. Być może Hernan niepotrzebnie próbował otworzyć mu oczy, na to co się dzieje, ale czuł, że tylko on mu wierzy. Dzieciak, choć był żałosnym ćpunkiem miał łeb na karku. Kto jak kto, ale on może to rozgryźć.
Po chwili w progu pojawił się też Angelo. Próbował zmotywować Orozco, ale pozbawiony wiedzy jaką posiadał Hernan i el nino, mógł co najwyżej stawać ze swoją gadką w szranki z akwizytorami. Selcado wiedział, że Pies zlecił przystojniaczkowi załatwienie sprawy z Rata i Tarantulą, więc wspólnie uzgodnili, że zajmą się tym razem. Tymczasem Angel wciąż próbował naprostować młodego ale jego motywacyjna gadka przynosiła odwrotny skutek. Ćpunek siał fatalizm i Hernan wcale mu się nie dziwił. Sam miał straszliwe przeczucia.
- Daj mu spokój, chłopak ma rację. Wpierdoliliśmy się w coś… - Hernan nie potrafił znaleźć właściwego słowa- Gdybyś widział to co ja dzisiaj, uśmieszek zniknąłby ci z tej ślicznej twarzy. Ja się nie boję tych chujków na motorach, mogą sobie patroszyć wszystkie kurwy w tym mieście jeśli ich to kręci. Boję się, że ktoś nam miesza w głowach. Wiecie jaki mam stosunek do do tych pojebów co to twierdzą, że im się objawiła matka boska i wyleczyła z raka. Poucinałbym im języki za te kłamstwa, bo nie wierzę w to gówno. Dlatego nie potrafię sobie dać rady z tym co się dzisiaj stało. Może jakiś zjeb przeszedłby nad tym do porządku dziennego, ale ja ciągle o tym myślę, zastanawiam się jak…Ja,, Tarantula i Rata widzieliśmy to samo. A skoro nam się coś takiego przytrafiło, wam też może.
Hernan wskazał skinieniem w kierunku schodów.
- A może już to się dzieje. Zobaczcie jak się zachowuje Carmelo. Zobaczcie jak się zachowuje El Spectre. Jak się zachowuje Pies. El nino dobrze gada, tu się odpierdala coś strasznie dziwnego
Angelo na wszystko miał odpowiedź, więc Hernan uznał, że nie ma sensu dalej go przekonywać. Później mu opowie o wężu w bebechach Narwańca, teraz miał ważniejsze sprawy na głowie. Ruszył do łazienki, w której kurwy podmywały się po dymaniu. Zaczął przeszukiwać szuflady, szukając gumowych rękawiczek, wacików i jakiegoś plastikowego pojemnika. Najlepszy byłby foliowy worek na dowody, ale skąd taki kurwa wziąć na tej melinie? Gdy w końcu znalazł co trzeba wrócił do pokoju Dolores i zabrał się do pracy. Dokładnie obejrzał sobie jej majki. Jeśli znajdowały się na nich sperma od razu wpakował je do pojemnika, a jeśli nie zauważył żadnych śladów, włożył dziwce między nogi patyczek z wacikiem ściągając to co zostawił w niej skurwiały Aztec. Na końcu wyciągnął z kieszeni nóż. Otworzył ostrze po czym złapał za mały palec lewej dłoni Dolores i odciął go od nasady. Palec podobnie jak majtki wpakował do plastikowego pudełka. Jeśli kiedyś zrobi się gorąco, te skarby mogą okazać się niezłą kartą przetargową.
 
waydack jest offline