Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2018, 07:52   #11
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Zadziwiająco szybko przebrała się z dresów w marynarkę, wygodne buty i ciemne dżinsy. Włosy zostawiła rozpuszczone, bo w ten sposób jej zasiniona szyja mniej rzucała się w oczy, niż gdy włosy były związane w kucyk z tyłu głowy. Najłatwiej byłoby to zasłonić jej apaszką, ale żadnej takiej nie miała. Umalowała się na tyle, by nie wyglądać jak żywy trup.
Początkowo bardzo sceptycznie podeszła do pomysłu Russella, by wybrać się z nim na oględziny miejsca zbrodni, ale już w aucie była mu wdzięczna za wyciągnięcie jej z mieszkania. Bo co miałaby tam robić? Chyba tylko zalewać się burbonem do momentu, aż zabije wszystko to co ją w środku bolało. Po drodze musiała poprosić kolegę by na chwilę zjechał na pobocze. Szklanka mocnego alkoholu wlana na pusty żołądek była postanowiła wyrwać się na wolność, wraz z częścią treści żołądkowej. Otarła twarz chusteczką, zrobiła kilka głębszych oddechów i wróciła do auta.
- Masz miętówki? - zapytała ochrypłym głosem.

Wood podał jej pudełko TicTaców. Wzięła dwa i oddała opakowanie. Gdy po dłuższej chwili przestało jej się zanosić na wymioty, ruszyli dalej.

Na miejscu Heather miała opory by opuścić samochód. Spojrzała w kierunku policjantów, oczami wyobraźni widząc jak to musiało wyglądać wczoraj przed mieszkaniem Roberta...
Pokręciła energicznie głową i potarła twarz, na koniec klepiąc się po policzkach. Tak, Wood miał rację. Była świetna w tym co robi i nawet w sytuacji kryzysowej potrafiła myśleć trzeźwo. Dlatego przeżyła. Choć w obecnym stanie egzystencjalnym nie do końca potrafiła się tym faktem cieszyć.


Spojrzała na mężczyznę, który przypatrywał jej się wyczekująco. Russell był świetnym detektywem i jednym z najbardziej zaangażowanych spośród jej podwładnych. W teorii narażał się komendantowi zabierając ją ze sobą, bo była zawieszona w obowiązkach, ale Heather zadbała o to by nie zostawić durnych śladów, więc pewne było, że podejrzenia zostaną zniesione.
- Gotowa - mruknęła bez przekonania i wysiadła w końcu z auta. Schowała ręce do kieszeni spodni. - Prowadź - skinęła na Wooda.
Przy przechodzeniu obok swoich niedawnych podwładnych, czuła na sobie ich podejrzliwe spojrzenia. Czuła się osaczona. Spojrzała na idącego obok kolegę, którego obecność dodawała jej otuchy. Nie każdy wierzył w jej winę. Musiała się tego trzymać.
Po wejściu do wnętrza biblioteki ukazał jej się niemal typowy obraz zbrodni. Biurko było zalane krwią, która pokrywała też stojący na nim ekran komputera. Gdy je obeszła, ukazało jej się zmasakrowane ciało młodej kobiety, leżące w kałuży krwi. Zamiast twarzy, miała bezkształtną, krwawą masę. Wokół niej leżały rozrzucone kawałki mięsa, które jeszcze niedawno musiały składać się na jej twarz.

Poprawiając sobie gumowe rękawiczki, Heather skrzywiła się na ten widok. Na szczęście dla niej, w drodze udało jej się przestawić swój umysł na tryb pracy, a to pozwalało jej wypierać wspomnienia, które próbowały przeszkodzić jej w byciu sobą.
- Kurwa jaka sieczka... - skomentowała i przykucnęła przed denatką w odpowiedniej odległości, by nie podeptać jakichś szczątków. - Jakby ktoś jej przystawił do twarzy blender kuchenny... - pokręciła głową, przyglądając się uważniej obrażeniom. To był jednak błąd, bo wpatrywanie się w krew przywiodło niechciane myśli. Tapping wstała prędko i podeszła do okna, chcąc zaczerpnąć powietrza i opanować się. Oparła się o parapet i wpatrzyła w przestrzeń.
- Są jacyś świadkowie? Ktoś coś widział? Ktoś coś słyszał? - Heather te pytania skierowała do Wooda. - Jeśli była żywa, a na to wskazują rozmazane ślady krwi i jej ilość, to musiała drzeć się tak, że słyszano by ją w drugim stanie

- Ciało odnalazła jej koleżanka z pracy, która przyszła na swoją zmianę - powiedział kolega Heather, wskazując na stojącą za kilkoma regałami w towarzystwie dwóch policjantów kobietę. - Możesz z nią porozmawiać. Poza tym...niby są tutaj kamery, ale to atrapy. Przestały działać już jakiś czas temu. Nic z nich raczej nie wyciągniemy.
-Jak zawsze wiatr w oczy... - skomentowała Tapping, tracąc nadzieję na jakieś ułatwienie im pracy śledczej. Ale Heather nie poddawała się łatwo i była jak ten bloodhound, który niezmordowanie podąża nawet za najsłabszym tropem. Policjantka ostrożnie stawiając kroki wróciła do denatki. Wpatrzyła się uważnie w szczątki i ślady krwi wskazujące na ruchy zaatakowanej kobiety. Próbowała znaleźć w tym jakiś schemat lub coś co nie pasowało do reszty, a co wskazałoby ślad osoby która zaatakowała nieszczęśniczkę.
- Sama nie zrobiła by sobie tego... - mruknęła pod nosem Tapping, ale pożałowała własnych słów, bo to przywiodło jej wspomnienie jak Robert na jej oczach rozcina sobie twarz. - Ja pierdolę - syknęła i znów odwróciła spojrzenie od zwłok. - To ja pomówię z tą koleżanką - rzuciła, chcąc mimo wszystko się na coś przydać.

Policjantka szybkim krokiem poszła tam, gdzie Russell wskazał jej, że znajduje się kobieta, która znalazła zwłoki. Odruchowo chciała sięgnąć po odznakę, ale jej nie było na miejscu, więc pominęła punkt przedstawiania się i od razu przeszła do pytań.
- O której pani znalazła den... swoją koleżankę leżącą na ziemi? - powiedziała Tapping uważnie przyglądając się reakcji kobiety.

Kobieta powoli zwróciła swoją twarz w stronę Heather.
- Ja...to było jakieś pół godziny temu… przepraszam, nie jestem w stanie wskazać dokładnej godziny - odparła pochlipując i przetarła oczy chusteczką. Było po niej wyraźnie widać iż przeżyła szok. Była roztrzęsiona całą sytuacją do tego stopnia, że aż drżały jej dłonie. - Weszłam do biblioteki...a ona po prostu leżała na podłodze...bez twarz….wszędzie była krew…
Sprawa była świeża. Dopiero teraz Heather zdała sobie sprawę, że Russell pojawił się w jej mieszkaniu ledwo co po zgłoszeniu tego dramatu. Przyglądając się stojącej przed nią kobiecie Tapping pomyślała czy sama poprzedniego wieczoru tak jak ona, zapłakana i wystraszona... Pokręciła głową odganiając niepotrzebne jej teraz skojarzenia i pomasowała sobie bolące skronie. Starając się odłożyć gdzieś na bok ten swój dyskomfort egzystencjalny, Heather skupiła się znów na świadku. Jej myśli zaczynały w końcu kierować się na właściwe ścieżki zadaniowe i zaczęła planować czego w dalszej kolejności będzie trzeba przypilnować. Najważniejsze było poczekanie na przyjazd koronera, który określi dokładny czas zgonu i jego przyczynę, choć ta była nader oczywista już na pierwszy rzut oka. Przez poziom bestialstwa morderstwa, Heather zaczęła się zastanawiać czy nie zostało ono popełnione przez tą samą osobę, która poćwiartowała ciało staruszki kilka dni temu. Bądź co bądź biblioteka była miejscem publicznym.
- Gdy przyszła pani tutaj to wejście do budynku biblioteki było otwarte, czy używała pani klucza by wejść? - policjantka zadała drugie pytanie, by mieć potwierdzenie, czy drzwi były zamknięte czy może każdy z ulicy mógł wejść.
- Były o..otwarte… - wydusiła z siebie bibliotekarka. - Weszłam głównym wejściem, tym samym, którym wchodzą wszyscy klienci biblioteki...Mój Boże...to mógł być każdy… każdy… - kobieta zaczęła znów płakać i nieudolnie starała się powstrzymać wciąż napływające łzy. - Przepraszam...czy ja...mogłabym już wrócić do domu? Naprawdę już nic więcej nie wiem...muszę się położyć i zebrać myśli...odpocząć...to co dzisiaj zobaczyłam...mój Boże…

Heather pokiwała głową gdy otrzymała swoją odpowiedź, choć kobieta mogła uznać to za zgodę by poszła już do domu. Policjantka zdała sobie sprawę z dwuznaczności swojego gestu i uniosła lekko rękę by powstrzymać ją od odejścia.
- Zaraz przyślę do pani któregoś z policjantów, by zabrał panią na posterunek. Złoży tam pani zeznania i dostanie pomoc psychologa, który da pani coś na uspokojenie - wyjaśniła. Ale zaraz też przypomniało jej się kolejne pytanie. - Czy pani koleżanka ma tu w mieście rodzinę lub innych bliskich? - zapytała Tapping. - Gdyby miała pani kontakt do kogoś z nich to by nam przyspieszyło pracę - wyjaśniła. Oczywiście oznaczało to tyle, że ktoś z bliskich denatki szybciej dowie się o tragedii.
- T...tak. Jej matka, Katherine Flannagan mieszka tutaj...w Rutherford. Furnace Street 14. Poza tym miała jeszcze brata, Jeremyego, ale z tego co wiem jest wojskowym i na stałe mieszka w jakimś innym stanie. No i miała też chłopaka, Foresta Thorpe`a. To wszyscy których znam. Przepraszam...ale naprawdę nie jestem już w stanie nic więcej powiedzieć.
- Dziękuję, na pewno to nam się przyda - odparła Tapping, zapewniając wyłącznie by choć trochę pocieszyć kobietę. - Zaraz przyjdzie do pani funkcjonariusz i zabierze panią na posterunek. Tam zaopiekuje się panią psycholog - dodała tonem mówiącym, że po tym poczuje się lepiej. Przez lata nauczyła się mówić z przekonaniem nawet rzeczy, w które sama nic a nic nie wierzyła, tylko po to by chodź odrobinę ulżyć ludziom po traumie. Bo umierający po wypadku samochodowym, czy ci którzy dowiedzieli się, że ktoś z ich bliskich stracił życie woleli pocieszające kłamstwo niż ponurą prawdę.
Heather odeszła od kobiety i wracając do Russella zaczepiła jednego z kręcących się policjantów, młodego oficera Trainora, by ten zawiózł bibliotekarkę na posterunek.

- Leżała już martwa gdy koleżanka ją znalazła - powiedziała do Russella, gdy stanęła obok niego. - Niczego nie widziała, niczego nie słyszała. Drzwi frontowe były otwarte, więc... - westchnęła przeciągle. - Niewykluczone, że to morderstwo ma związek ze śmiercią tamtej starszej kobiety. Kurwa, jeszcze seryjnego mordercy nam tu brakuje... - zgrzytnęła zębami.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline