Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2018, 16:46   #6
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Lisa padła na łóżko tak jak stała, nie potrafiła ukryć jaki miała męczący dzień. Standardowa, południowa wizyta u Pana Henryego skończyła się wylewaniem żali przez jego żonę i pretensjami bez podstaw. Zazwyczaj dziewczyna starała się nie zawracać sobie głowy kąśliwymi uwagami i krytyką płynącą z wymalowanych ust Pani Blueberry, która wyglądała w oczach Melisy jakby szykowała się na wyjazd do dzielnicy czerwonych latarni w Marienburgu. Rudzia tylko westchnęła potężnie kontynuując pracę i pocieszając się delikatnym uśmiechem współczucia, jakie słał jej Henry. Właściwie, wizytę potraktowałaby jak normę, gdyby nie zarzuty, jakie przed wyjściem postawiła jej małżonka pacjenta. Cyruliczce stanęły łzy w oczach, kiedy Pani Blueberry z kwitnącym, złośliwym uśmieszkiem na ustach opisywała lubieżnie co to też Melisa wyprawia, kiedy zostaje sam na sam z pacjentem i że pewnie do każdego jest taka prowokująca, bo przecież jakoś zarabiać musi, a nikt kroci nie zapłaci takiemu konowałowi, co to bandaż zmienić tylko umie. Jej pytania o tym, jak to było ssać każdemu w mieście były na tyle obelżywe i nieprzyjemne, że Lisa wyszła bez brania zapłaty. Później już resztę dnia chodziła przybita i nawet pomoc w opiece nad córeczką Anny nie cieszyła jej. Mała kluseczka była przesłodka i bardzo grzeczna, niewiele płakała domagając się uwagi, dużo się uśmiechała. Dziewczyna pomyślała, że ta to musi mieć sielankowe życie i na pewno nikt nie wysnuwa przeciwko niej tak okropnych i obleśnych czynów! Każdy wolał aby to Kardigan wciąż leczył, lecz to wciąż nie mogło usprawiedliwić zachowania czerwonoustej damesy.

Melisa była zwykłą dziewczyną, nieśmiałą i cichą. Była niskiego wzrostu i lekkiej budowy ciała, wciąż przypominała bardziej dziewczynkę niż kształtną kobietę, choć kto zdążył ją poznać wiedział, że mentalnie jest ona bardzo dojrzałą i inteligentną osobą. Cechowała się bardzo bujnymi, ognistymi włosami, które często spinała tak, aby nie opadały jej na twarz i nie przeszkadzały w pracy. Lubiła być ubrana w sposób zakrywający ciało, dlatego nosiła brązowe długie spodnie i burgundową, lnianą bluzkę z długimi rękawami i wiązanym rzemykiem przy dekolcie, który zawsze był ładnie zwinięty w kokardkę, ściśle wiążąc ze sobą końce materiału. Gdy było chłodniej, zarzucała na grzbiet ciepły, brunatny płaszcz. Zawsze miała przewieszoną przez ramię torbę, której nosiła różne medykamenty.

Rudzia co kilku pacjentów wracała do domu, aby sprawdzić stan swojego ojca. Wciąż bardzo go kochała i nie potrafiła się na niego złościć, mimo iż dawał jej mocno w kość. Był zrzędliwy, zapominalski, oskarżycielski, bywał też złośliwy, a jego zniedołężniałość wymagała od Lisy wiele sił. Bywały jednak i takie momenty, gdy ojciec czuł się lepiej, potrafił wspominać miłe sytuacje sprzed wielu lat, kiedy jeszcze żyła mama. Umiał też doradzić w sprawach zielarstwa czy lecznictwa i bynajmniej nie gadał od rzeczy. Dla dziewczyny była to duża radość, gdy mogła widzieć go w takim stanie. Przez jego stan czuła się bardzo samotna.

* * *

Łomotanie do drzwi sprawiło, że Melisa zerwała się na równe nogi tak błyskawicznie, iż zakręciło jej się w głowie. Jej rude kudły poczochrały się tworząc na głowie nieład, który sprawiał że dziewczyna traciła na powadze i zdawała się być tak nieprzytomna, że aż niekompetentna. Mlasnęła parę razy, chrząknęła i przetarła zmęczone oczy. Dom oświetlony był tylko przez dwie świeczki, z czego po jednej na izbę. W tym samym momencie co zdążyła zarzucić rozkołtunione włosy na plecy, Kardigan zaczął się krztusić. Pierwsze co Lisa podbiegła do niego i podniosła do pozycji siedzącej, klepiąc po plecach i wiedząc, że ojcu zaraz przejdzie. Kiedy Roy nie dawał za wygraną, przewróciła oczami i podeszła do drzwi, otwierając je z impetem. Ręka młodego zawisła w powietrzu, nie doczekawszy się bariery w postaci drzwi.

- Dobrze wiesz, że nie obchodzą mnie ploty…. - Zaczęła ze spokojem, jednak nie dane było jej dokończyć myśli, które i tak z ledwością poskładała do kupy.
- Nie, nie, źle mnie zrozumiałaś! Stary wziął go za karb i tamten ledwo dycha. Chodź!

Dziewczyna westchnęła zmęczona i załamała ręce. Poczłapała leniwie do swojej torby, którą przed snem rzuciła na stół i przełożyła jej długie ramię przez głowę, mając pasek po przeciwnej stronie do tobołka.

- Miałem kiedy syna, wiesz? – Usłyszała za sobą przeciągły głos ojca. Zerknęła na niego przez ramię i widziała, jak tępo zapatrzył się w nieistniejący punkt. Trwał chwilę w zawieszeniu, lecz nim Lisa zdążyła do niego podejść, jakby się ocknął i choć spojrzał na nią, nie potrafiła odnaleźć w jego spojrzeniu przytomności umysłu. Uśmiechnęła się delikatnie do ojca i pocałowała go w czubek łysiejącej głowy, którą potem nakryła szlafmycą.
- Niedługo wrócę, tato, prześpij się jeszcze. Kocham Cię. - Przykryła go pierzyną a potem jeszcze kocem i poprawiła poduszkę z gęsiego pierza. Dla bezpieczeństwa zdmuchnęła świeczki. Życząc ojcu dobrych snów, wyszła z domu.

Dzień Zero, Noc
"Początek Złego"

Dziewczyna próbując ocucić Wolfa, czuła ogromny stres. Miała wrażenie, że obserwuje ją połowa Starego Świata i krytykuje jej poczynania. W głowie słyszała głosy niezadowolenia, zawodu, a nawet rozbawienia. Brakowało jej kogoś, kto powiedział jej jak powinna się zachować, co zrobić, aby przekonać innych, że wie co robi. Tylko w to wierzyła, że naprawdę wie co robi…

Wolfgang wstał gwałtownie, przez co zaskoczona Melisa, kucająca do tej pory nad nim, poleciała do tyłu i mimo iż zamortyzowała rękami upadek, klapnęła tyłkiem o posadzkę. Zadarła głowę w górę, szorując rudymi włosami po drewnianej klepce, a kiedy poleciała deska, odruchowo zakryła się rękami. Kiedy zrozumiała, że to nie jej dzieje się krzywda i nikt z zamiarem pobicia nie zwraca na nią uwagi, zerwała się błyskawicznie na równe nogi i przepychając się przez tłum gapiów wybiegła na plac.

Oczy dziewczyny rozwarły się z przerażenia. Widziała zwłoki, które poruszały się wbrew prawom nauki, pogwałcając jej nieomylność i mądrość. Czuła jak głośno i ciężko przełyka ślinę. Była zagubiona. W pobliżu nie miała nikogo, kogo mogłaby poprosić o pomoc. Mimo otaczających ją ludzi poczuła się samotna, zagubiona i zniedołężniała jak własny ojciec. Miała wrażenie, że nie poradzi sobie, nie wie co ma zrobić, jak dostać się do domu, do papy…

Minuty leciały, a rudowłosa dziewczyna obserwowała z boku rozgrywające się wokół szaleństwo. Nic co się działo nie było dla niej zrozumiałe. Wiedziała, że nie umie nic zrobić, że nie wie co ma zrobić. Jej myśli zaprzątał jedynie ojciec, do którego pragnęła uciec, od którego pragnęła usłyszeć stanowcze postanowienie i podjętą decyzję.
Wytarła rękawem koszuli pot z twarzy i postanowiła spróbować przemknąć po cichu do swojego domu.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 31-10-2018 o 11:29.
Nami jest offline