Konto usunięte | Kwadrans przed przybyciem Psa...
- Ktoś wie jak się nazywają te pedały, które ruchają nasze dziewczyny?
Oreja stojąc obok Javiera patrzył wymownie na schody prowadzące na piętro.
- To Aztekowie - wyjaśnił Ede. - W tym sam ich szef. El Spectre.
- Kurwa, - warknął Alvaro szarpiąc wąsa, - coś tutaj zajebiście śmierdzi i nie mam na myśli tej budy. A ten drugi? Też jest z Azteców?
Hernan chwycił za butelkę whisky i siadł na kanapie. Otworzył butelczynę i pociągnął z gwinta. Milczał.
- Tak oboje są z Azteków. Specjalne życzenia jebańce mieli i powiem wam, że coś z nimi jest nie tak…
- Kurwa, - powtórzył się Oreja, - słyszałem, że te pedały chcą kręcić lody pod nosem braci Uccoz!
- Puta…. co ten Pies kombinuje? - rzucił Juan - Mam nadzieję, że ma jakiś plan i to nie taki, w którym położymy swoje głowy w “lepszej sprawie”.
- Przeżywacie kurwa, jakby przyszedł tu sam papa Francesco. To tylko dwa brudasy, jebać ich. Mamy teraz inne problemy na głowie – Herman popatrzył zgorzkniale na towarzyszy i znów łyknął z butelki.
- A z Tobą co się kurwa dzieje?
Salcedo wbił wzrok gdzieś w pustą przestrzeń, nie odpowiedział. Angelo przyjrzał mu się, powoli zaciągając szlugiem.
- Coś tu śmierdzi. Zjawa sam się do nas pofatygował. I jeszcze powiedział bez nerwów, że poczeka na Psa. To nie jest przypadek, to nie nagle kumplostwo. Coś się dzieje. Pies coś rozgrywa... coś więcej niż nam mówi. - powiedział luźnym tonem, jakby mówił o pogodzie. Kto jednak znał Martineza, wiedział, że w takich chwilach był najbardziej spięty. Dlatego ciągnął jednego szluga za drugim - żeby nie wybuchnąć.
- Myślisz, że Pies robiłby coś tak grubego bez naszej wiedzy? - spytał z powątpiewaniem Perez. - Przyjdzie, to na pewno wszystko wytłumaczy.
Javier, jak zwykle gdy nie był mocniej nawąchany, nie odzywał się za dużo i siedział z nieodłącznym laptopem na kolanach. Od kilku miesięcy zbierał informacje o wszystkich gangach Mazatlan i całego zachodniego wybrzeża oraz ich członkach i tworzył bazę danych, którą teraz przeszukiwał pod kątem Azteków. Co bardziej spostrzegawczy mogli zauważyć, że w międzyczasie, gdy pociągał łyk piwa lub strzepywał popiół z papierosa, Xavi zerka na Hernana. Podobnie jak Salcedo wyglądał na bardziej zestresowanego niż reszta.
- Szef nigdy nie zrobił nic na czym byśmy źle wyszli - zauważył. - Musi najpierw obgadać detale sam na sam z El Spectre, jeśli chce dobić z nim interes, bo jakbyśmy wszyscy debatowali nad każdym szczegółem to by trwało wieczność a nikt nie ma eternidad do stracenia, zwłaszcza dzisiaj.
Zgasił peta w przepełnionej popielniczce i spojrzał w pustą przestrzeń jakby podjął jakąś decyzję, po czym wyjął z plecaka małą plastikową torebkę z białym proszkiem, wysypał trochę na stolik i z pomocą karty bankowej zaczął wyrównywać kreskę.
Oreja skrzywił się z niesmakiem i przysiadł obok.
- El nino, byłeś ciekawy tego pedzia w sukience - zagaił ściszonym głosem. - Ojczulek zdaje się być znany z jakiś akcji dobroczynnych, widziałem jego świętojebliwą gębę kiedyś w telewizji, tyle że… widzisz… na mieście mówią o nim złe rzeczy.
Orozco zwinął banknot i wciągnął kreskę. Pociągał chwilę nosem, po czym wziął głęboki oddech.
- O znanych ludziach dużo gadają - wzruszył ramionami, patrząc szklistymi oczami na Oreję. - Pytanie brzmi: jak bardzo złe rzeczy i czy źródło jest wiarygodne.
- Nie będę ci ściemniać - Perez ściągnął okulary i potarł nos u nasady. - Nic pewnego ale… przeczucie amigo. Życie mnie nauczyło go nie lekceważyć. A teraz przeczucie mi mówi: Oreja, coś tu kurwa śmierdzi. Póki tego nie sprawdzę, nie zasnę spokojnie.
Xavi pokiwał głową.
- Słuchaj, pomogę ci, ale muszę wiedzieć czego szukać - odpowiedział. - Chodź.
Wstał z kanapy i skinął na Pereza, żeby poszedł za nim.
Wyszli na zewnątrz.
- Coś tu śmierdzi... - powtórzył Angelo i odpalił kolejnego szluga, zdradzając tym swoją nerwowość.
__________________ Konto zawieszone.
Ostatnio edytowane przez Mira : 05-10-2018 o 19:42.
|