Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2018, 22:23   #11
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Z każdym kolejnym powiewem wiatru odór gnijących ciał przyprawiał o mdłości. Ktoś już nawet rzygał pod płotem. A nie, jednak wypluwał płuca z krwią. Kiedy wydawało się, że osadę czeka brutalna jatka sprawy jeszcze się pokomplikowały.

Otto Schwarzstein

Pijak skutecznie przestraszył małego Roya. A nieumarli rozleźli się wszędzie. Nie stanowili grupy lecz obierając sobie za cele losowe osoby starały się dojść ich za wszelką cenę.
Gdy obrócił się trzymając w dłoni bukłak z okowitą ujrzał Wolfa na ziemi. Natychmiast stało się jasne, że syn Otta nie ujdzie z życiem o własnych siłach. Gdy w progu pojawił się oślizgły, ożywiony magią topielec szanse Wolfa drastycznie spadły. Rozpoczęła się szamotanina. Otto zapierał się całą siłą chcąc wypchnąć zombie za drzwi nie zastanawiając się nad konsekwencjami. W końcu jednak nieumarły przełamał kij pijaka na pół. Jedną z połówek Otto z rykiem wraził potworowi w podbródek co utorowało drogę ucieczki. Pozbierał syna z podłogi i ruszyli. Truposz z kijem w głowie podążył zygzakiem za nimi.

Erik Landau
Thorstein Barsch


Po rozruszaniu mięśni przy torowaniu przejścia mężczyźni odsapnęli dopiero siedząc w siodłach. Thorstein miał marsową minę odkąd odkrył, że wszystkie jego rzeczy zamokły po gwałtownym upadku skrzyni. Posiadane flakony zwyczajnie potłukły się a strzały połamały.
Gdy ruszyli mijali pusty rynek. Kręciło się tu niewielu ludzi. Dostrzegli kilka twarzy w oknach. Większość należała do nieumarłych potworów. Na głównej ulicy zaczął się slalom.
W dość szybkim tempie kluczyli pomiędzy skupiskami napastników wdzierających się do kolejnych domostw i zakładów. Podejrzenia mężczyzn wzbudziła postać w zwiewnych szatach przemykająca bez uszczerbku na zdrowiu między zombie.
Dotarli do zbiorowiska niskich zabudowań nad samą palisadą. Napastnicy zebrali tu już krwawe żniwo. Nieliczni żywi uciekali w popłochu trzymając dystans od środka ulicy. Jeźdźcy musieli przerąbywać sobie drogę. Erik wysforował się przodem, a Thorstein na jednym z zakrętów nagle i niespodziewanie opuścił bezpieczne miejsce w siodle. Przytroczone do uprzęży rzeczy znalazły się ponownie poza zasięgiem dłoni właściciela.

Henrike
Gharth
Reinhard von Galten


Po wciągnięciu Ghartha do wnętrza w oberży barykadowało się osiem osób. Trzy spośród nich to niepozorne kobiety, jedna zupełnie pijana. Zawarcie drzwi i zablokowanie ich ławą zdołało powstrzymać nadciągającą tłuszczę na krótką chwilę. Zupełnie jakby nie czuły bólu potwory zabrały się pełną parą za rozbiórkę barykady nie zważając na wbijające się w martwe ciała drzazgi, gwoździe i poszarpane krawędzie desek. Napierały nie znając strachu i zawodząc potępieńczo.
Wewnątrz izby panował strach. Rzucający rozkazy mężczyzna gdzieś zniknął. Zostawił ich? Chwila nieuwagi i nieroztropnego rozglądania się za Reinhardem kosztowała sługusa Jurgena życie. Na wpół kościana łapa przedarła się przez wyrwę w drzwiach i wyrwała mu krtań z szyi. Mężczyzna padł na ziemię krwawiąc jak zarzynana świnia. Gharth odrąbał wścibskie ramię tworząc na posadzce makabryczny obrazek. Kolejna łapa sięgnęła po niego, lecz zdołał ją zbić.
Oberżysta spojrzał na Henrike porozumiewawczo podając jej prosty i przybrudzony płaszcz podróżny. Bogowie raczą wiedzieć co mu chodziło po głowie.
Dwa bicia serca później pojawił się uzbrojony von Galten, a wszyscy bez szemrania udali się za nim. Tuż po opuszczeniu budynku wojownik usiekł z zaskoczenia truposza odcinając mu nogę. Przedarli się do stajni. Znaleźli tam dwa rozkładające się ciała napastników i trzy konie. Wszystkie ze śladami ugryzień, spłoszone i wrogo nastawione do humanoidalnych stworzeń. Reinhardowi udało się uspokoić swego wierzchowca na tyle, by do niego podejść. Był on jednak ranny na tyle, że wysiłek mógłby go zabić. Nie wiedział jednak ile zwierzę wytrzyma bez opieki medycznej. Był w rozterce.
Tymczasem znajdujący się na innej wysokości Gharth wypatrzył przez szczelinę ubraną w zwiewne szaty postać mknącą w kierunku kuźni. Był to kierunek na dowolne inne miejsce w osadzie bowiem kuźnia była w jej centrum ale krasnolud miał niemiłe przeczucie.
Pijana dziewczyna miała kłopot z zachowaniem ciszy. Tuż za drewnianą ścianą stajni gardłowo charkały zombie. Po dziesięciu oddechach zwietrzyły trop i poczęły szarpać za wrota stajni.

Rolf Hasmans

Rolf wściekle oganiał się od napastników i wpadł do wnętrza swego domu. Dosłownie. Atakujących go ramion było więcej niż mógł sobie wyobrazić i padł na twarz uderzony w tył głowy. W ustach poczuł smak krwi. Gdy uniósł wzrok przekonał się, że jego żona zmarła we śnie. Obficie krwawiła z klatki piersiowej. Starsza córka zdążyła wstać z posłania, teraz leżała metr od niego z powykręcanymi kończynami i rozciętą w poprzek szyją. Młodsze dziecko kucało za koszem na zboże nie zajmując wiele więcej miejsca niż przeciętny plecak.
Powstawszy Rolf zabrał w biegu potrzebne rzeczy i dziecko. Nieumarli następowali im na pięty, opuścili więc izbę oknem. Tam opłotkami skierowali się pod palisadę.
- Tutaj, tatusiu. Tajne wejście - wskazało dziecko rączką na szczelinę. Zbyt małą dla dorosłego mężczyzny, w sam raz dla tak małego i drobnego dziecka. Na zewnątrz wydawało się spokojnie. Było już widać oświetlone ogniskami namioty cyrkowców.
Zakwiliły świnie w zagrodzie obok. Trzy trupy znalazły Rolfa. Oddzielały ich dwa ogrodzenia z plecionki i kilka, może kilkanaście metrów błota. Z każdym krokiem były bliżej.

Melisa Reinmayer
Thorstein Barsch


Droga powrotna do domu była dla Melisy wyboista. Wszędzie dookoła trwała nierówna walka. Ożywione ciało jakiegoś młodzika zaskoczyło ją gdy mijała cichy niczym grób dom rodziców Roya. Nieumarły zaatakował wściekle i boleśnie ugryzł dziewczynę zatrzymując się tępymi zębami na kości przedramienia. Zaraz jednak nadeszła nieoczekiwana pomoc. Truposz padł na ziemię ze strzałą w szyi. Kilka metrów dalej jakiś mężczyzna opuścił łuk i pognał Annę ku bramie.
Lisa zastała swój dom w nieładzie. Część rzeczy leżąca bliżej wejścia była rozrzucona po ziemi. Nagle stanęła oko w oko z rosłym, uzbrojonym mężczyzną. Kardigan zerwał się spod pierzyny lecz swoją mikrą posturą nie zrobił na nikim wrażenia. Niezupełnie była różnica gdy stał bądź siedział. Z jego ust wydobyła się jedynie gulgocząca onomatopeja.
Nie byli sobie wrogami, dalej wyruszyli więc wspólnie: Thorstein czujnie wypatrujący zgubionego wierzchowca i Melisa prowadząca swego ojca pod pachą. Chwilę później dotarli pod jedyne przejście na zewnątrz.

Otto Schwarzstein
Erik Landau
Melisa Reinmayer
Thorstein Barsch


Sytuacja pod bramą nie wyglądała dobrze. Brama była zawarta, koń Thorsteina gdzieś wsiąkł a stojący nieopodal zajazd był pełen nieumarłych niczym pączek nadzienia. Dobry pączek, a nie jakiś oszukany. Truposze wręcz wlewały się do budynku drzwiami i oknami uszkadzając frontową ścianę coraz mocniej. Po chwili piętro budynku runęło podnosząc kurz. Ten, poderwany przez wiatr, oślepił szukających ratunku.

Henrike
Gharth
Reinhard von Galten


Nagły łoskot sprawił, że stajnia zatrzęsła się w posadach. Ze stropu spadło kilka wiązek siana oraz luźna deska czyniąc dodatkowy zamęt i hałas. Zombie nie ustawały w wysiłkach, wyłamały pierwsze deski z wrót.

Ludo

Pojedynczy szkielet zza namiotu nie zaskoczył niziołka, który skutecznie porachował mu kości. Było ich sto dziewięćdziesiąt skąd wniosek, że nekromanta użył szczątek osobnika starego lub upośledzonego. Ożywieniec rozsypał się tuż przed klatką po kilku raptem uderzeniach mieczem. Podejrzane.
Nawet po tym kości klekotały tocząc się po trawie z wiatrem. Podejrzane. Wiatr przewrócił klatkę i zerwał większość płacht namiotowych unosząc je w powietrze! Coś niewyobrażalnie głośno gruchnęło wewnątrz osady. Krzyki zza palisady jakby się oddaliły. Jedno wołanie przybrało zaś na sile. Dobiegało z klatki.
- Pomóc, pomóc! Garak chcieć broń! - Nawoływał żylasty mężczyzna o długich rękach. Zapewne robił w cyrku za dziwadło.
Od wschodu niziołek poczuł chłód. Kolejny powiew wiatru? Nie tylko. Pierwszy raz w życiu zobaczył truposza, który latał. Za lewitującym kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią nagim, rozkładającym się trupem wlókł się spory zastęp żywych trupów wszelkiej maści.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 09-10-2018 o 10:09.
Avitto jest offline