Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2018, 18:36   #3
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Lothar zamarł w bezruchu, nasłuchując.
- Jeżeli to ty, Wyrwidębie, to pokaż się łotrze i zakończmy ten bezsensowny pościg! Poddaj się albo stań ze mną do walki, a może zadowolę się jeno twoją ręką, tak jak gdy walczyłem z twoim stwórcą!- Zawołał po łacinie, po czym zaczął ostrożnie skradać się w stronę gdzie usłyszał hałasy. Prawdą było, że miał dość męczącego pościgu, a bez konia jego możliwości zmalały.

Milena zastygła bez ruchu. Ten głos brzmiał ludzko, ale co samotny, uczciwy człowiek robiłby nocą w czarnym lesie. Podciągnęła wyżej suknie nieobyczajnie odsłaniając kostki. No ale ważniejsze było życie niż dobre obyczaje pomyślała, gotując się do ucieczki.

- A więc jesteś tchórzem, jak cały pomiot Odyna, uczciwa walka was przeraża… -Lothar wciąż próbował zlokalizować intruza, zbierając siły. Miał nadzieję, że sprowokuje Gangrela, choć tamten raczej nie przywiązywał tyle wagi do honoru przodków co jego Klan.

Milczała skąd miała bowiem wiedzieć czy słów tych nie wypowiada polujący lupin. Trwała więc bez ruchu.

Lothar dalej próbował zlokalizować źródło hałasu, gotów do walki. Pomyślał, że nawet nie ma pewności że tym co usłyszał był na pewno Wyrwidąb.
- Jeżeli zaś nie jesteś zbójem, to się ukaż! Jestem szlachcicem i niewinnym krzywdy nie uczynię.

Milena postanowiła zaryzykować, zanim jednak wyłoniła się z krzaków krzyknęła.
- Nie rób mi krzywdy szlachetny panie, w drodze do Wiednia napadli na nas zbóje tylko mnie udało się ubierzyć.

Na te słowa uścisk dłoni Ventrue na mieczu nieco zelżał, lecz nie schował go do pochwy. Nie miał pewności, czy nie jest to jakaś zasadzka albo podstęp, samotna niewiasta w opresji w środku puszczy? Takie rzeczy najczęściej zdarzały się opowieściach..
- W takim razie Pani nie musisz się mnie obawiać, jam jest Hrabia Lothar z Bretanii! Nie musisz chować się w tych krzakach.

Wyszła więc, starając się wyglądać tak nędznie i rozpaczliwie jak tylko jest to możliwe. Zatrzymała się jednak w bezpiecznej odległości, po czym dygnęła dwornie.- Milena van Schetzke, małżonka Lorda Dowódcy na dworze Cesarza. Mój mąż niewątpliwie hojnie cię nagrodzi za pomoc. - gdy Milena przyglądała się nieznajomemu w świetle księżyca, zauważyła świadczącą o niedawno przebytej chorobie bladość jego lica.

- W takim razie… nie musisz się Pani obawiać, tylko tobie udało się uciec? - Lothar z podejrzliwością przyjrzał się damie na tyle na ile mógł, pod warstwą brudu miała na sobie rzeczywiście dworską suknię. Dziwnym było, że akurat jej udało się uciec przed zbójcami, a teraz wędrowała po tym lesie w nocy… nocy należącej do potępionych dusz takich jak on, wilkołaków, upiorów i innych nieboskich stworów o których lepiej było nie wiedzieć…

Milena z godnością na jaką tylko pozwalała jej przemoczona suknia zbliżyła się do rycerza:
- Niestety, moi przyboczni oddali swe życia w mej obronie. - przez jej ciało przeszło coś na kształt dreszczu - Macie może coś do jedzenia Panie? - zapytała nie chcąc budzić niepotrzebnych podejrzeń.

- Jedzenia? Niestety nie, straciłem je podczas pościgu za zbójcą. - Cały czas uważnie przyglądał się podchodzącej do niego Lady Milenie, próbując ocenić czy ma do czynienia z człowiekiem. Jeżeli tak, pewnie należałoby udzielić jej pomocy w dotarciu do najbliższego miasta, choć powinien wciąż ścigać Wyrwidęba… z drugiej strony czyż nie był wciąż rycerzem, choć odmiennego rodzaju niż śmiertelni? Ponadto ta dama i jej małżonek mieliby wobec Klanu Ventrue dług wdzięczności za udzieloną pomoc a i mógłby się z niej napić, tłumacząc potem, że zasłabła. Podczas pościgu i wałki wykorzystał dużo swojej jakże cennej Vitae.

- Nie jesteś ranna, Lady Mileno? Przysunął się na tyle blisko, że mogliby się już dotknąć, starając się by jego głos brzmiał troskliwie.
Milena oparła się o ramię rycerza, starając się zachowywać tak jak było to oczekiwane od niewiasty. Zachowywała jednak czujność, doświadczenie życiowe nauczyło ją nie ufać nowo poznanym.

Lothar wziął Milenę za ramię (była drobną istotą, mógłby łatwo wziąć ją na ręce), jednocześnie przyglądając się jej twarzy, wydawała się być ciepła, nie jak u Spokrewnionego. Potem spojrzał na jej szyję, i zdał sobie sprawę, że jest głodny, przez kilka ostatnich intensywnych dni nie miał okazji się pożywić. Najbardziej cenił krew rycerzy, ale szlachetną i urodziwą damą (która też chyba nie była jakąś słabą białogłową, w końcu uciekła zbójcom) też przecież nie pogardzi.
- Nie obawiaj się Pani, ochronię cię, powiedział, przesuwając się tak, aby przestraszona białogłowa mogła się w niego bardziej wtulić. Jednocześnie szykował się do wbicia kłów w jej gładką szyję.
 
Lord Melkor jest offline