Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2018, 19:58   #4
Jacques69
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację

Anka nieco wyróżniała się spośród tłumu ludzi stłoczonych w Nice City. Miała w sobie indiańską urodę, po matce indiance. Nieco ciemniejsza karnacja, wysoki wzrost, dość duży nos, czarne włosy oraz piwne, wiecznie lekko zmrużone oczy. Z charakteru bardziej przypominała ojca, czego nie umiała nigdy przezwyciężyć, prawdziwego Amerykanina z krwi i kości. Rewolwerowca i awanturnika. Często działała pod wpływem emocji, lubiła się dobrze zabawić, robić interesy, postrzelać. Uwielbiała przypływ adrenaliny podczas groźnych potyczek. Ubierała się tak jak on, po męsku, nosiła dżinsy, kraciastą koszulę, w zależności od pogody skórzaną kurtkę lub kamizelkę i oczywiście szeroki kapelusz. Jej bronią był pistolet Glock, w zanadrzu miała też mały rewolwer, zawsze gdzieś schowany - za wszelką cenę starała się go mieć przy sobie.

Wieczorami najchętniej siedziała przy barze i popijała mocny alkohol. O ile nie przebywała w trasie! Dla Anne bowiem głównym źródłem zarobku było jeżdżenie z przesyłkami i listami. Pracę kuriera zaczęła parę lat temu, przez ten czas poznała mnóstwo ludzi i zawiązała wiele znajomości. Podobało jej się to, dzięki temu mogła się teraz bez obaw zatrzymać niemal gdziekolwiek na głównych trasach. Chętnie zawiązywała nowe przyjaźnie, ale rzadko posuwała się o krok dalej. Chwilowo miała 'paru' facetów, jednak zdobycie drugiej połówki na stałe nigdy nie leżało w jej priorytetach.

Jej najbliższym przyjacielem był Zenek, twardy gościu, małomówny. Zawsze robiący wszystko ze stoickim spokojem. Dlatego nazywała go Mistrzem Zen, skróconym do Zenka. Anne nie wiedziała, jak do tego doszło, że stali się sobie tacy bliscy, jednocześnie nie zostając parą kochanków. Ale często zachowywali się jak para, gdy się pokazywali publicznie, ludzie od razu stwierdzali, że są razem.

Gdy w kantorze Anne usłyszała o bogatych ludziach szukających fraje... to znaczy chętnych do wykonania brudnego zlecenia, od razu postanowiła wybrać się po więcej informacji. Od kiedy zaczęła podróżować wspólnie z Akiro, Colonelem, Vesną oraz Danielem, częściej podejmowała się trudnych wyzwań. Dzięki ich towarzystwu mogła łatwiej poczuć przypływ adrenaliny. Znała ich pi razy oko jakiś rok. Najpierw poznała Daniela. Przypadkiem znalazła jakiegoś psa na środku stepu, gdzieś w okolicach Kansas City. Stwierdziła z pewnością, że nie jest dzikim psem i musi mieć właściciela. W pierwszej chwili pomyślała, że jego pan umarł, a pies zaczął się wałęsać sam po okolicy, jednak po paru godzinach jazdy swoim Kombi natrafiła właśnie na Daniela. To on okazał się być właścicielem psa i był bardzo wdzięczny za pomoc. Zaczęli razem podróżować, bo Danielowi było po drodze i nie musiał przemęczać nóg, a z czasem się polubili.

Później Anne poznała Akiro. Uratował jej życie. Kurierka miała jedno z tych niebezpiecznych i dobrze płatnych zleceń. Dostarczenie paczki na jakieś odludzie z ważnymi lekami i pewnymi poufnymi informacjami. Pech chciał, że trafiła na terytorium Gangu Rudego, o którym nigdy nie słyszała. Najpierw chcieli ją zgwałcić, jednak szczęśliwie dla niej dowódca patrolu okazał się być lizusem. Stwierdził, że jego szef, Rudy, byłby szczęśliwy, gdyby tak urodziwa panienka została jego nałożnicą. Zaciągnęli ją do obozu, dowódca przedstawił zdobycz, a Rudy nią wzgardził. Miał swoje własne wyuzdane preferencje, psubrat jeden, ale oszczędził Anne, choć wszyscy nią pomiatali i postanowili zrobić z niej niewolnicę. Niedługo to trwało, już pierwszego dnia została uratowana. Z samego rana, gdy niemal wszyscy gangsterzy rozjechali się po okolicy, do obozu wkroczył Akiro. Wyrżnął wartowników w pień i uratował ją. Anne jeszcze nigdy nie widziała tak wprawnego wojownika. Wszystko zrobił po cichu, bez użycia broni palnej. Anne od razu go polubiła, robiła co mogła, aby mu się odwdzięczyć. Akiro był jednak skromny i nie wymagał żadnej nagrody za ratunek. Akurat dzisiaj, na rozpoczęciu festynu, Akiro jej towarzyszył. Postanowiła, że pójdą razem, on kojarzył zleceniodawcę, Lady Amari, ona nie. Rozmowa była krótka, Anne nie miała zamiaru dobijać targu niemal w ciemno. Nie miała żadnej karty przetargowej. Amari chciała zdobyć ten cały czołg i przetransportować go do Appalachów. Też ci wymysł.

Anne bez słowa opuściła Hamilton Hotel - ekskluzywny przybytek, w którym zakwaterowali się goście z Appalachów. Kurierka nie znała Amari, ale wiedziała, że na pewno potrafi robić interesy. Wszyscy ci cali ‘szlachcice’ z Appalachów z tego żyli. Na razie nie miała zamiaru się targować ani negocjować. Nie miała żadnych argumentów do użycia i nie była pewna czy oni naprawdę się interesują tym czołgiem. W Appalachach mają pełno żelastwa, czemu sami sobie nie zbudują czołgu? Moloch też blisko. Dowiedziała się więc tylko, że faktycznie lady Amari interesuje się tym czołgiem, i zapłaci wszystkim tym, co u niej najdroższe. Złotem, biżuterią, żelazem i podobnym towarem. Dla Anne beznadzieja. Amari nie nalegała, i dała czas by się zastanowić. Choć Anne nie była przychylna w ogóle ruszaniem się po ten czołg, to postanowiła dać cynk towarzyszom. O ile ich w ogóle znajdzie w tym tłumie. Nice City było w ten weekend przepełnione. Towarzyszył jej jedynie Akiro, dzielni wojownik, który uratował jej niegdyś życie. Nie on jedyny zresztą.

- Jak myślisz, Akiro, warto robić interesy z tą kobietą? To będzie ciężka robota, droga do Appalachów jest trudna, w dodatku ona ma zamiar nam płacić w złocie. Wiesz ile waży złoto?! Zawieszenie nam padnie w vanie, zanim je gdzieś zawieziemy. I co my z nim zrobimy? Nie najemy się nim, nie wyleczymy, nie obronimy się nim przed zbójcami. O ile w ogóle nie postanowią nas gdzieś po drodze wyrolować. Zostawią nas gdzieś pośrodku Alabamy na tym wypizdowie z gołymi dupami, bez broni i transportu i tyle z tego będzie. Biznesmenom z Appalachów nie powinno się ufać, a jeśli już robisz z nimi interesy, to zdobądź na nich dobre haki albo cały czas miej nad nimi przewagę siły.

Akiro podrapał się po głowie i w końcu rzekł: - No wiesz... w Apallachach jest mój ród, z którym jestem zobowiązany podzielić się nagrodą za ten czołg. Może oni znależliby na to jakąś radę?

- Wybacz, zapomniałam, że ty też stamtąd pochodzisz. Tylko, że zanim się ich poradzimy, minie sporo czasu. Będziemy ryzykować aż do przybycia na miejsce z czołgiem?

- Jeśli czołg istnieje i pomogę go odzyskać to Japończy zyskają sławę... zatem powinien przynajmniej spróbować, nawet gdybym miał zginąć! - dokończył z pasją Akiro.

- Och, Akiro, twoje podejście jest urocze. Zazdroszczę ci tej pasji, dla mnie liczy się przede wszystkim zapłata… i dobra zabawa. - Anne puściła oczko do towarzysza. Głośno stękneła widząc rolników mających ubaw z jakiegoś podróżnego trefnisia. - A ten wiejski festyn średnio się zapowiada, walki w kiślu i gonienie świniaków, też mi zabawa. To nie to co pogoń za Gangiem Rudego po bezkresnym stepie i strzelanina w barze po konfrontacji w czasie pokera. Chciałabym się zająć tym czołgiem, naprawdę, w końcu jakiś zastrzyk adrenaliny, ale chyba nie na zlecenie tej baby. Złoto mnie nie jara. Na pewno ktoś jeszcze interesuje się tym czołgiem. Musimy pogadać z resztą naszej ekipy.

- Ciężka sprawa... skoro sami tego nie zrobimy, to zapytajmy co o tym sądzą.

- Najlepiej, jeśli znajdziemy Colonela, on jest dobry w kombinowaniu - odparła Anne, kierując się do najbliższego burdelu. Potem sprawdzi parę najczęściej odwiedzanych przez nich knajpek i na pewno go znajdzie.
 

Ostatnio edytowane przez Jacques69 : 10-10-2018 o 20:31.
Jacques69 jest offline