Eghart chwilę się zastanowił. Mógł strącić elfkę znakiem. Pytanie tylko po co? Nic się od niej nie dowiedzą i skończy brutalnie zabita. Od małego wbijali do głów wiedźminom, że nie powinni się mieszać do lokalnych konfliktów. Niestety Eghart dorósł już na tyle, że wiedział, iż to jedna wielka bujda.
Z drugiej strony może sprowadzić w odwecie swoim kompanów na ludzką osadę. O ile naturalność Eghart traktował dosyć swobodnie, jak większość wiedźmińskich praw i zwyczajów, to matematyka stawiała sprawę jasno. Jedno życie za kilkanaście. Rachunek był prosty.
Złożył palce w znak Aard i uderzył w skaczącą po drzewach elfkę. |