Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2018, 16:10   #3
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Nawigator i zarazem pierwszy był wysokim mężczyzną. Uzbrojony był tylko w lekki półpancerz, puklerz i sztyet ze zbroczami. Niektórzy mogliby powiedzieć, że wymoczkowatym, lecz nie było wielu, którzy potrafili by to potwierdzić po pewnym czasie.

Nie warto było zadzierać z Dariem Giakomsonem, Mścił się za to okrutnie. Razu pewnego, w pewnym porcie cesarstwa, wszedł w spór z rosłym kapitanem korsarzy. Obity zemścił się aplikując truciznę. Ciało oponenta samo odchodziło tygodniami od kości nim skonał. Postara się by plotka o jego zemście by znana wszystkim. Każdy z załogi wiedział, iż jego mikstury niosą śmierć czy to w ognistym wybuchu, czy to powolną lub szybką zależnie od jego zamiarów.
Z sakwy przy pasie wyjął lunetę. Szybko zlustrował pokład.
- Podchodzimy od bakburty psubratów. Balista na sterburtę. Ładować. Celowniczy namiar na koło sterowe “Roga Demona” - z krzyknął, z bandoletów wyjął jedna falaszkę. Gdy balista była już załadowana Pierwszy podszedł do balisty, do grotu przymocował flaszkę z miksturą. Wszyscy na pokładzie wiedzieli jaką śmierć zapewni ich nawigator, tym, w których poblirzu uderzy pocisk balisty.
Dario ponownie wyjął lunetę i przygląda się uważnie pokładom.
- Teraz. Niech spłoną.

- Ruszać się psy! - wrzasnął Zaraan - Do wioseł, albo wam w dupy je powsadzam i będziecie mogli robić za jebany teatrzyk kukiełkowy!

Nim się obejrzeli marynarze dopadli do wioseł, a te równo opadł w dół zagarniając wodę, by po chwili unieść za sobą pióropusze wody. Na pokładzie zawrzało. W pokrzykiwaniach marynarzy czuć już było euforię na myśl o zbliżającej się walce. Nawet Marica odkleiła się od masztu i pomagała dwóm marynarzom przetaczać balistę na bakburtę.

Woda zatoki falowała delikatnie, a dziób Wiedźmy ciął ją z coraz większą werwą. Bosman widział w oczach swoich podkomendnych rosnące podekscytowanie zbliżającą się walką. Nawet nie zauważył kiedy u jego boku wyłoniła się Czarna Mamba. Jej obfity biust opinała jedynie czarna skórzana kamizelka. Długie czarne włosy, w które wplecione zostały rzemienie, pióra i kości opadały falami na plecy i odkryte ramiona. Duże ciemne oczy wbijały skupiony wzrok w szybko zbliżające się okręty.
- Mam złe przeczucia Zaraan - szepnęła, kładąc rękę bosmanowi na ramieniu.
Bosman ufał przeczuciom Mamby, nie dając po sobie poznać by nie niepokoić ludzi, że się tym przejął zapytał półgłosem:
- Możesz coś konkretnego powiedzieć? Na co uważać?
Wiatr zmienił kierunek i nagły podmuch poruszył włosami pokładowej uzdrowicielki. Ta jakby nie słyszała głosu swojego kompana. Cały czas niemal z nienaturalnym skupieniem wpatrywała się przed siebie...

Kapitan nie odrywał oczu od Rogu Demona, splecionego z kupieckim statkiem niczym gladiatorzy spleceni w zapaśniczym uścisku powoli kręcący się po arenie - dziób w rufę. porwany takielunek kupieckiej łajby furkotał nad pokładem niczym widmo śmierci. Heist nie znał na tyle kapitana Rogu, ani nawet nie kojarzył jego imienia. Nie wiedział, czego się po nim spodziewać.

Do ich uszu dochodziły już odgłosy walki na statkach, zagłuszane jedynie głośnym chlupotem raz po raz opadających wioseł.

Z tej odległości widzieli już pokłady wyraźnie. Piracki okręt był niemal opustoszały. Przy rufie stało paru łuczników mierzących w pokład kupiecki z prostych krótkich łuków. Większość zabawy miała miejsce na pokładzie kupieckim, ale ten był odwrócony teraz do nich dziobem a zabawa pewno skupiła się na tylnym kasztelu.

- Łuki w dłoń i zrobić jeże z tych na rufie. Balista wal w rufę, gdy tylko będziecie gotowi - zawołał do marynarzy. Podszedł do kapitana i rzekł mu:
- Czarna mamba ma złe przeczucia. Coś tu jest nie tak. Sam mówiłeś kapitanie, że nie powinno tu być tego statku.

Łucznicy na wrogim okręcie wypuścili salwę. Cały czas skupieni tylko na ich kupieckiej ofierze.

Dwóch marynarzy wiedźmy stało już z łukami. Słowa bosmana niczym grom poniosły się po pokładzie. Cięciwy jęknęły a strzały pomknęły nad błękitnymi wodami i uderzyły jedna w burtę, druga pomknęła wyżej i wbiła się metr od wrogiego łucznika. Sekundę później zawtórował im głośny jęk balisty plującej długim drzewcem. Drzewce uderzyło niemal prosto w wodę, wyrzucając do góry gejzer wody wywołany wybuchem, wszystko wzbogacił zaś straszliwy huk eksplozji i wielki kłąb pary wodnej.
Przez całą wiedźmę przetoczyła się fala przekleństw. Na statku pirackim zawrzało i w stronę wiedźmy co rusz odwracały się kolejne parszywe gęby z Rogu Demona.


- Chujki szukają zaczepki, próbują, jak daleko mogą się wypuścić na nasze wody – mruknął złowrogo kapitan, oderzekłszy na słowa bosmana. - A, strach cię obleciał, panie Zaaran? Wszakże niewiele ryzykujemy naszym małym wypadem na okręt. Bogowie dają, szybciutko urobimy się z Rogiem i wypytamy się drabów, cóż to ich tutaj sprowadza. A i nieco ostrożności nie zaszkodzi, a?

Heist kalkulował naprędce. Róg Demona wdał się już w walkę ze statkiem kupieckim, więc ichniejszy siepacze uderzali w załogę kupców, lub też – co było bardziej prawdopodobne – dokonywali regularnego mordu na nieobeznanych w walce. W każdym razie, pierwsza linia była zajęta statkiem kupieckim, a to oznaczało ich przewagę, jeśli tylko będą potrafili wedrzeć się na pokład i zarżnąć wszystkich łuczników.

- Nawigator! - wykrzyknął Heist. - Przepatruj, ilu ich jest na okręcie. Walczą? Chcę to wiedzieć, na wszystkie kurwy portowe!

- Napiąć balistę raz jeszcze – wykrzyknął do marynarzy. - W rufę, kurwa, w rufę strzelać! Rozmińcie się jeszcze raz, a sam pokażę wam, jak strzela się z tej pierdolonej balisty!

Po czym zwrócił się do bosmana:

- Wyszykujemy ludzi, wejdziemy na okręt. Łucznicy zostają tutaj. Niech pilnują haków i lin, jeśli to zaiste pułapka, będą nam pilnować dupy, kiedy cofniemy się. Rozsmarujemy łyczków i podetniemy tych, którzy będą próbowali wrócić na Róg Demona. Jak nam się uda, może i zastaniemy od razu kapitana. Kapitana nie mordować, chcę go żywego, rozumiesz? Kto mi kapitana zarżnie, tego ze skóry obedrę.

Po czym skierował się, by kmiotki marynarskie tym razem dobrze dopilnowały strzelania. Sam dobył łuku, chcąc spróbować swojego celu.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online