Dziewczyna z Det stała się nagle bardzo zajęta i zapracowana, dzieląc uwagę między tym co przed nią i tym za plecami. Całowała raz rudą, raz brunetkę, ścierając powolnymi ruchami brud z torsu tej pierwszej. Było zupełnie jak w domu, na imprezie z kumpelami, na które wybywały mówiąc rodzicom, że nocują u koleżanki.
-
Będziesz taka kochana i umyjesz mi plecy? - spytała brunetki, całując ją zaraz potem.
-
Dla ciebie słodka diabliczko, umyję ci co i jak tylko zechcesz. - wymruczała kusząco Kaya zanim Vesna wycofała za bardzo swoje usta od jej własnych. I zaraz potem dziewczyna będąca w środku tego trzyosobowego zestawu prysznicowego mogła odczuć pełnię zaangażowania klubowej dziewczyny w to mycie. Zaczęła gąbką od jej włosów i karku a potem schodziła niżej i niżej. Sprawdzając czy dany fragment mokrej skóry jest wolny od klejącej masy własnymi ustami i językiem. A niejako przy okazji Vesna mogła odczuć na swoim tyle jędrność jej frontowych atutów co też nie wydawało się przypadkowym bonusem w tym myciu.
Sharon zaś zajmowała i dawała się sobą zajmować swojej kumpeli. Teraz gdy przestała być taka speszona i nieśmiała wydawała się czerpać pełnię radości i satysfakcji z poznawania ciała drugiej kobiety. Vesna zaś będąc w samym środku tych mokrych manewrów miałą tą przyjemność, żeby czuć na sobie je obie. Jedną z przodu, drugą z tyłu.
- Jej. To prawie jak robienie laski. - zaśmiała się cicho kelnerka z “Blue Star” widząc, że Kaya już zaczynała przechodzić do ud Vesny. Więc już była w klęczącej pozycji i bardziej z boku ich sylwetek niż jak zaczynała, za plecami dziewczyny z Detroit. Tancerka podniosła głowe do góry i uśmiechnęła się zaintrygowana. Powoli wyprostowała się tak, że teraz wszystkie trzy stały obok siebie i mogły patrzeć na swoje mokre od wody twarze.
-
Robienie laski? A wiecie dziewczyny jaki jest największy sekret robienia laski? Dlaczego to takie zajebiste? Dlaczego faceci tak na to lecą? - zapytała Kaya uśmiechając się tajemniczo i patrząc to na jedną, to na drugą z prysznicowych partnerek. Sharon zerknęła szybko na Vesnę ale zaraz wróciła spojrzeniem do pytającej. Widać było, że pytanie ją “złapało” i umierała z ciekawości.
Technik też wyglądała na żywo zainteresowaną i zaintrygowaną. Nie mogła się równać z Kayą doświadczeniem, a tylko ostatni leszcz nie słuchał, jak ktoś bardziej obyty i doświadczony mówi, udzielając rad na dodatek.
-
Jaki? No mów… mów! - zaśmiała się, łaskocząc tancerkę żeby ją ponaglić. Tylko coś dziwnie z frontu i na klatce piersiowej.
Tancerka i specjalistka od robienia show i widowiska nie była w ciemię bita. Dała się uprosić ale nie podała odpowiedzi tak po prostu. Roześmiała się zadowolona i z manewrów Vesny na swoich piersiach i z tego zachłannego oczekiwania jakie udało jej się wzbudzić w obydwu dziewczynach. Przestała się śmiać ale nadal się uśmiechała tajemniczo. Płynnie wślizgnęła się między nie zamieniając się z Vesną miejscami. Teraz klubowa dziewczyna była w środku tego trójkąta, miała przed sobą kelnerkę a za sobą techniczkę.
- A więc chcesz wiedzieć jaki jest sekret robienia laski? - odwróciła głowę do tyłu obejmując zwinnym ruchem potylice Vesny i całując jej usta. Ten sam ruch przy okazji wypiął jej przednie atuty prosto na wystawowy wręcz widok Sharon. Ta jak zahipnotyzowana wpatrywała się w te piersi w końcu się nimi częstując.
- I ty też? - Kay oderwała się od techniczki i wyprostowała teraz z kolei całując kelnerkę.
- A jak myślicie? - drażniła się z nimi dalej. Zaczęła jednak stopniowo zniżać się wciąż zasypując pieszczotami przód Sharon. Aż w końcu uklękła przed nią. Co Ves też mogła odczuć chociaż z drugiej strony. Gdy mokre, ciężkie od wody włosy tancerki przesuwały się po jej froncie. Zatrzymując się dopiero gdzieś przy biodrach techniczki. Gdyby obydwie z nich były facetami a przynajmniej Sharon, to Kaya miała teraz prawie klasyczną pozycję do robienia jej laski.
- No nie wiem… Przyjemność? - zapytała z przejęciem Sharon patrząc to w dół na klęczącą przed sobą kobietę to na stojącą tuż przed sobą.
-
Też. Ale najważniejsze to to, że w robieniu laski wcale nie chodzi o robienie laski. - pracownica klubu zaczęła swój pokaz i wyjaśnienia. Zbliżyła twarz do podbrzusza Sharon i je pocałowała wciąż patrząc na jej twarz. Ta zareagowała kompletnym zdziwieniem.
-
No jak nie?! Przecież oni zawsze to chcą! Jak to nie? Jak nie o robienie laski to o co? - kelnerka zdawała się być przekonana o pomyłce w tym co usłyszała od kobiety na dole.
-
O władzę. - odparła Kaya z wesołym błyskiem w oku i zaczęła już pełnoprawnie używać na kelnerce swoich oralnych talentów.
-
O władzę? Jak to? - kelnerka zaczynała mieć wyraźne trudności z mówieniem i koncentracją myśli. Zerkała co chwilę na Vesnę sprawdzając czy ona coś rozumie więcej z tego co tłumaczyła i pokazywała pracownica nocnego klubu.
-
O władzę. O uległość. O zaufanie. I kontakt wzrokowy. Patrz w oczy jak jesteś w trakcie. To niesamowicie wszystkich nakręca. - tłumaczyła pracująca na dole czarnulka nie spuszczając wzroku z twarzy stojącej nad nią kelnerki. Ta chwilowo odpadła z gry gdy zalała ją fala przyjemności. Więc Kaya odwróciła się zmieniając strony i teraz wpatrywała się z bezczelnie, kpiącym uśmiechem w twarz czekoladowłosej.
-
Możesz też dorzucić zabawy z rękoma zanim przejdziesz do sedna. - mruknęła chwytając jej dłoń w usta. Chwilę tak bawiła się i ją i siebie przesuwając po palcach i wrażliwych miejscach na dłoni albo wargami albo językiem. -
I oczywiście daj na sobie używać rąk. By mógł poczuć swoją władzę nad tobą. - instruowała dalej biorąc jej dłoń i wkładając ją sobie we włosy. -
Wtedy on czuje się najbardziej testosteronowym samcem na świecie. Właśnie z tobą. No a, że nic nie jest zawieszone w próżni więc ty jesteś dla niego najbardziej seksowną kobietą na świecie. Tą która robi “takie rzeczy”. O jakich się potem śni i opowiada z dumą przed kolegami. - wyjaśniała dalej tancerka w przerwach pomiędzy obrabianiem dołu Vesny tak samo jak przed chwilą zrobiła to z Sharon.
- To co? Zapamiętałyście czy mam coś powtórzyć? - zapytała wesoło kończąc ten demonstracyjny instruktarz z bezczelnym uśmieszkiem.
Powtarzać nie musiała, ale jeszcze dla pewności gdzieś za parę minut zademonstrowała cały proces na biednym, wykorzystywanym do jakże ciężkiej pracy Foxie, który mimo ucisku i nadmiaru pracy... jakoś na nic nie narzekał.
Po detroickich prysznicach
Alex przysypiał. Jeszcze przed chwilą bajera o ziela szła mu całkiem nieźle. Ze swadą opowiadał o najlepszym ziele na świecie czyli zielsku prosto z ulic Det a dokładniej z jego rodzimej, runnerowej dzielni. Vesna wiedziała, że te zielsko jakie właśnie jarali to kupił zaraz przed albo po przyjeździe do Nice City. W końcu na pewno już dawno wyjarał wszystko co tylko zabrali z Detroit. I to wieki temu przy jego standardowym tempie i częstotliwości jarania zioła. Ale jakoś skoro chodziło o spluwy, zioło czy fury to Fox miał jakiś wrodzony, runnerowy talent do bajery. Laski więc słuchały zachwycone o najlepszym towarze z runnerowej dzielni jaki kitrali z Ves na specjalne okazję. Nawet jak któraś się połapała w tej bajerze to w tej błogiej, rozbawionej atmosferze chyba nikomu nie chciało się wszczynać śledztwa czy awantury. Było przecież tak zajebiście!
I właśnie pewnie od tej zajebistości, zioła i wysiłku włożonego w niedawno zakończone prysznice to Alex już właściwie pospał się na całego. A przynajmniej leżał przy Ves, z zamkniętymi oczami i spokojnym, sennym oddechem. Leżeli wszyscy w tej starej chyba saunie umieszczonej w narożniku łazienki. Co prawda na taką grupkę było trochę ciasno ale na drewnianych ławeczkach, nawet bez tropikalnej pary, leżało się przyjemniej i wygodniej niż na zachlapanej wodą i kisielem podłodze czy mokrych prysznicach. Teraz był czas na rozleniwiający, upalony ziołem, błogi relaks. Niedługo świat zewnętrzny się pewnie o nich upomni ale teraz jeszcze mogli się nacieszyć swoim towarzystwem. I poznać się.
Bowiem przez ostatnie godziny i kwadranse wszystko zdawało się stanąć na głowie. Zwykle ludzie najpierw się poznawali po imionach, kim są, co robią i tak dalej. A potem dopiero tak bardziej. A w tym szaleńczym kołowrocie wydarzeń wszystko stało na głowie i zmieniało się jak kolejność prowadzących podczas Wyścigów w Lidze. Dopiero teraz było trochę czasu i spokoju aby zorientować się kto jest właściwie kto.
Przynajmniej tak to wyglądało dla Ves bo jak się okazało większość dziewczyn była tutejsza. Tylko ona z Alexem oraz Joel byli z zewnątrz. Okazało się, że Joel, drobna blondynka, była z Vegas. I przyjechała z szefem “po ten głupi czołg” za którym wszyscy jak idioci się uganiali. Sama wydawała się być słabo zainteresowana losem tego zagubionego gdzieś w bagnach złomu. Dlatego obydwie wzbudzały ciekawość u miejscowych miss mokrego podkoszulka i zapasów w kleistej mazi.
Miejscowe dziewczyny zaś mniej więcej się znały chociaż z widzenia, słyszenia i imienia. Ale i tak trafiła się okazja by poznać się lepiej z nowymi i nawzajem to skorzystały. Ciemnowłosa Christi miała włosy koloru podobnego do Vesny tylko znacznie krótsze. Na co dzień pracowała w hurtowni “Petro” zajmującej się dystrybucją paliw wszelakich jakie dotarły do Nice City i rozesłaniem ich dalej. Jasnowłosa Diane zarabiała na siebie u Murphy’ego. “Hooka” Murphy’ego który zajmował się głównie transportem innych pojazdów. Dziewczyny z “Fleurs du mal” wydawały się dobrane jak dla kontrastu. Bardzo krótko ostrzyżona blondynka, Jasmine, i czarnulka z włosami do ramion, Kaya. Obie żartowały, że dostały dzisiaj dzień niby wolny ale taki, żeby wystartować w tych mokrych konkursach, na cześć i chwałę ich władczyni i jej burdelowego królestwa. Obie traktowały ten występ jak dzień w wolny z biletem do lunaparku w ręku. Fanka robienia zdjęć telefonem, Linda, po trochu robiła i w sierocińcu siostry Debry i w klinice doktora Garcii. No a pierwsza koleżanka Vesny, Sharon, którą poznała rano podczas konkursu szybkiego pieczenia była kelnerką w “Blue Star” czyli miejsca gdzie właśnie się znajdowali.
-
O matko. Ostatni raz tak się wybawiłam na raw party. - mruknęła rozleniwionym głosem krótko ostrzyżona Jasmine.
Po czym równie leniwie wydmuchała chmurę z ust pełnych palonego zielska.
- Daj spokój. Teraz jesteśmy w realu. - Kaya zachowywała się podobnie i z tej błogości chyba nie chciało jej się kłócić czy poprawiać koleżanki
-
No to co. Mam zajebisty towar. Przenosi w pełne 4d. Ostatnio skoczyłam do jakiegoś klubu. Najpierw była zarypiasta impreza z dymem i laserami. A potem zarypiaste dymanie z kim popadło. W pytę było. A taki towar, że wszystko czujesz jak w realu, nie żadne gówno, że jakieś mętne, zamglone wizje w których nie wiadomo o co chodzi i tylko strata czasu i kasy na taki syf tylko pierwszorzędny towar. Będzie po tym weekendzie to znów tam skoczę. - Jasmine wydawała się tym pomysłem coraz bardziej podekscytowana tak samo jak wspomnieniami po poprzednim tornadowym skoku i nie mogła się doczekać kolejnego.
-
Noo… Ale daliśmy czadu. Zupełnie jak na tych filmach dla dorosłych. - Sharon też po chwili uśmiechnęła się łagodnie i leniwie też zaciągając się skrętem jakiego dostała od koleżanki.
-
O. To ciekawe filmy oglądasz. - zachichotała Kaya co sprawiło, że kelnerka się zarumieniła i prawie zachłysnęła wciągniętym właśnie dymem. Zaczęła kręcić przecząco głową ale akurat była na etapie przetrzymywania dymu więc nic nie mogła powiedzieć. Dziewczyna z “Fleurs du mal” zaśmiała się wesoło widząc tą rozpaczliwą, nerwową mimikę. -
Och, nie przejmuj się Sharon, każdy ma jakieś hobby. Wymienisz się? Ja już wszystkie swoje “Playboy’e” i filmy znam na pamięć. Przydałoby mi się coś nowego. - zaproponowała patrząc z chytrą wesołością na zakłopotaną kelnerkę. Ta w końcu chociaż zaczerwieniona i z niewyraźną miną w końcu pokiwała twierdząco głową.
Stan rozleniwienia i błogości działał też w pełni na Vesnę. Głowa i kończyny były tak ciężkie, że nie dało się ich podnieść. Prócz ręki ze skrętem, opadającej mechanicznie do ust. Od czasu do czasu zbierała się w sobie na tyle żeby pogłaskać po włosach leżącego obok Alexa, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Słuchała, dodając nowe informacje do twarzy i zapamiętując do kogo w razie konieczności z czym można uderzać.
- To zróbmy wieczór filmowy - powiedziała cicho, robiąc przerwę na zaciągniecie się i wypuszczenie dymu zaraz potem -
Też chętnie coś obejrzę. Wieki nie widziałam dobrego filmu z fikołami.
- O. I ja jestem jak najbardziej za. - Kaya od razu podchwyciła pomysł Vesny wskazując ją odpalonym skrętem i kiwając głową z aprobatą. Zerknęła w bok na leżącą nieco dalej kelnerkę. Ta już wydmuchała swoją strużkę aromatycznego dymu i po chwili wahania odparła. -
Ale gdzie? Kiedy? - zapytała niepewnie.
-
Ja mam video. Ty chyba też jak oglądasz. W dzień może być u mnie, wieczorami odpadam. No a na pisemka nie potrzeba żadnego telewizora prawda? - czarnowłosa pracownica nocnego klubu uniosła nieco brwi do góry zerkając ciekawie na nie obydwie.
- J
a oglądam na laptopie. Mogę go zabrać. I od poniedziałku mam wieczory to też bym wolała w dzień. Chyba, że znów mi coś pozmieniają. - Sharon wydawała się nieco śmielsza gdy obydwie dziewczyny zareagowały całkiem pozytywnie na jej ukryte hobby.
-
Zarypiaście. A jakie masz? Jakie lubisz? - Kaya zerknęła z zaciekawieniem na kelnerkę. Ta znowu się zawahała i spojrzała gdzieś w stronę pryszniców. Reszta dziewczyn też przysłuchiwała się z ciekawością tej rozmowie.
-
Oj no różne mam. Może Ves niech powie jakie lubi to takie przyniosę. - wybrnęła w końcu Sharon spoglądając na swoją nową kumpelę i chyba mając nadzieję, że ta ją jakoś wyratuje z tej rozmowy o detalach swojej pasji.
-
Bdsm, dp, interraciale, gangbangi, les, trójkąty, fisting, bondage… nie jestem wybredna - Holder zaśmiała się cicho pod nosem, wymieniając gładko krótką listę preferencji. -
Może być w dzień… mam tylko nadzieję, że ta chryja z czołgiem jeszcze trochę potrwa. Przydałoby się parę dodatkowych gambli przytulić. Dałoby się potem zrobić porządną imprezę… jak u nas w Det - westchnęła rozmarzona, patrząc w sufit.
- Ostro. Też tak lubię. - czarnowłosa uśmiechnęła się lubieżnie wydmuchując prowokacyjnie dym w powietrze. Z lubością przesunęła palcem po policzku Vesny w czułym i rozmarzonym geście obiecanej rozkoszy. -
Tak diabliczko, odwiedź mnie koniecznie. Na pewno my dwie, nawet jak zostaniemy same, nie będziemy się nudzić. - wymruczała zachwycona.
-
Dobrze, to ja chyba znajdę coś takiego. Przyniosę. Może we wtorek czy środę jak ten tłum w mieście się trochę rozładuje. Zaczynam o 18-tej więc no góra o 16-tej byśmy musiały już kończyć. - Sharon albo wolała się nie angażować w to co oferowała Kaya albo chciała zmienić temat.
-
No chyba, że cię stać Ves na nas. Wtedy zawsze możesz nas kupić na noc i będziemy wtedy dokładnie takie jak zechcesz. Ale nie jesteśmy tanie. Firmowa jakość firmowe ceny. Takie zasady lokalu. - Jasmine prowokacyjnie przesunęła się ku koleżance i przesunęła językiem po jej nagich piersiach. Ale uczciwie ostrzegła, że służbowo to tanio wyjść nie może.
-
A ty też latasz za tym czołgiem? - Joel zapytała Vesnę o coś całkiem innego. Wzięła od Christy skręta którego paliły na pół i zaciągnęła się mocno.
-
To wtorek albo środa… mnie pasuje - odpowiedziała wychylając się żeby pocałować krótko Kayę. Też miała nieodparte wrażenie że będą się dobrze bawić jeśli trafią do jednego pokoju na parę kwadransów. Nad pytaniem Joel się zastanowiła.
-
Pewnie tak - mruknęła niechętnie, pokazując jak jej to nie leży -
W to błoto, moskity i aligatory… ech - westchnęła, kręcąc głową -
Na razie udaję że problem mnie nie dotyczy, ale trzeba mieć za co jarać i żreć. Nie codziennie da się najeść ciastem za darmo… szkoda.
- Noo. Nie wiem po co komuś taki stary gruchot. - blondynka o kręconych włosach też zdawała się mieć podobne zdanie i o czołgu i o bagnach jaki prezentowała dziewczyna z Det. Na razie jaranie i relaks jarały znacznie bardziej niż to co się będzie dziać potem. Kaya zaś wydawała się dać ponieść relaksowi całkowicie bo leżała z leniwym, uśmieszkiem na ustach, równie leniwie jarając skręta zupełnie jakby dała się ponieść swoim fantazjom na temat wizyty Ves.
Kristin Black
- Wcale nie gapiłam się na twoje cycki! - zapewniła szybko zgrabna blondynka odrywając wzrok od piersi Vesny. Oczywiście, że się gapiła dotąd aż się zorientowała, że Vesna się zorientowała a nawet podchodzi prosto do niej. Ale jak szybko odkryła dziewczyna z Det, koszulka z tytułem “Miss Mokrego Podkoszulka NC 2050” i to w żółtych, zwycięskich barwach wręcz w magiczny sposób przyciągała uwagę całego otoczenia. I to bez względu na płeć, wiek czy rasę. I była to bardzo pozytywna uwaga. Uśmiechy, śmiechy, podniesione kciuki w górę, prośby czy się napije z tymi czy da sobie postawić drinka tamtym. No jednym słowem po tych ostatnich tego sobotniego wieczoru konkursach zrobiła się prawdziwą gwiazdą na lokalu. Więc blondynka w kowbojskim ubraniu jakoś wcale nie reagowała inaczej gdy koszulka i jej właścicielka przykuły jej spojrzenie.
- No dobrze, może trochę. - roześmiała się wesoło Kristin Black machając do tego ręką w niedbałym geście. Z bliska Vesna znowu widział, że miejscowa gwiazda zachowuje się tak swobodnie, że bardzo łatwo można było zapomnieć, że ma się do czynienia ze sławną na całe ZSA gwiazdą estrady. Gadała i śmiała się jak zwykła dziewczyna z sąsiedztwa. -
Ale muszę przyznać, że jestem zazdrosna. - blondynka opuściła znowu oczy poniżej szyi Vesny patrząc na prężący się dumnie na jej piersiach tytuł. Aż trudno było powiedzieć czy mówi o koszulce, zwycięstwie w konkursie czy o aparycji rozmówczyni. -
Aż nie wiem kto powinien dać komu autograf wiesz? Czy taka sławna miss mokrego podkoszulka dałaby autograf takiej zwykłej dziewczynie z Nice City? - zapytała przybierając pozę i minę proszącego o kieszonkowe na cukierki, niewiniątka. A przy okazji świetnie odwróciła role bo gdyby ktoś jej nie znał to pewnie tak by właśnie wyglądała ta scena. Jak zwykła choć atrakcyjna, bezimienna dziewczyna, prosząca o autograf zwyciężczynię konkursu.
Technik szybko podłapała styl i zachowanie blondynki, a także pomysł i uśmiechnęła się szeroko, równie szeroko rozkładając ręce, jakby na rzeczy oczywiste niewiele się dało poradzić.
-
Widzę tylko jedno rozwiązanie. Może zwykła dziewczyna z Nice City da autograf zwykłej dziewczynie z Detroit i na odwrót? Ale ostrzegam, podpisuję się tylko na zderzakach - mrugnęła, wskazując odstające elementy sylwetki Black. Dodała też zaraz -
Jeden twój już mam, pewnie nie pamiętasz. Spotkałyśmy się w Detroit. Cukiernia na Baker Street, byłyśmy na ciastkach… czyli pierwszą randkę już mamy za sobą - przeszła płynnie z jednego tematu do drugiego ciągle susząc zęby -
Vesna. Vesna Gore… teraz Holden. Ohajtałam się - dokończyła z czymś na kształt dumy w głosie.
Gwiazda estrady wydawała się tą wymianą zdań i uprzejmości bawić w najlepsze. Bez trudu było widać, że jest na jak najbardziej tak ale ostatnia uwaga o dawnym spotkaniu w odległym w czasie i przestrzeni mieście ojczystym Vesny zaskoczyła ją kompletnie.
-
Ooo… - zareagowała w pierwszej chwili tym zdziwieniem zanim powiedziała coś bardziej składnego. -
To byłaś tyy?? - blondynka popatrzyła na brunetkę z tym niedowierzaniem wymalowanym na twarzy ale chyba coś musiała zapamiętać z tamtego spotkania.
- O rany, no wybacz, nie znałam cię od tej strony. - roześmiała się wesoło i jej wzrok znów wymownie spoczął na nagrodzonych koszulką atrybutach miss mokrego podkoszulka.
- Ależ no pewnie, że pamiętam! - podeszła do niej i kładąc dłonie na ramionach dziewczyny z Det.
- Koncert w Detroit, w dzielnicy Schulzów. I taka, mała ale taka słodka cukiernia. Albo kawiarnia. Ze dwa czy trzy sezony temu. I pamiętam te pączki! Rany ale wtedy siedzieliśmy z chłopakami nad tym menu! - roześmiała się wesoło do swoich wspomnień. -
Myśleliśmy co za gówno tam podają i co będzie najbardziej zjadliwe. Bo weź! Co może się nazywać pączkiem z marmoladą truskawkową? No na pewno nie pączek z marmoladą truskawkową prawda? - zaśmiała się obejmując ją już całkiem i ruszając dalej. Szły zupełnie swobodnie jak dwie kumpele albo równe sobie pozycją gwiazdy.
-
Dobrze, ze wtedy przyszłaś. Już mieliśmy tylko na odwal się zamówić kawę i spadać z tak podejrzanie słodkiej speluny. - roześmiała się znowu i Vesna pamiętała, że wtedy rzeczywiście coś było mówione w ten deseń. I Kristin i jej ekipa też sobie żartowali już wtedy z tej paradoksalnej sytuacji.
- No i te pączki! O rany, palce lizać! - zerknęła w bok na idącą obok dziewczynę i dosłownie oblizała sobie palec jak po przepysznym posiłku. -
Zawsze od tamtej pory polecam chłopakom tamtą kawiarnię jakby tam kiedyś byli. Cholera jeszcze raz musimy tam pojechać i dać koncert. - blondynka pokiwała głową energicznie, zgadzając się z własnymi słowami.
-
I ohajtałaś się? No to gratuluję kochana! - Black uścisnęła Holden jak na weselne życzenia od serdecznej kumpeli przystało. -
Ale nie mam dla ciebie prezentu. Ani jak się zrewanżować za tamte pączki. - odsunęła się nieco i na twarzy pojawił się grymas konsternacji. -
A może dasz się zaprosić na drinka? Bo pączków o tej porze tutaj nigdzie nie dostaniemy. Pozwól mi się zrewanżować, zamówię ci i zrobię co zechcesz. - zapewniła ją sympatyczna blondynka i jakoś tak dziwnie przeszły, że były już o parę kroków od baru na jaki bokiem głowy wskazała gwiazda estrady. -
I pogadamy jak z tymi autografami. Podoba mi się to co mówiłaś. - zapewniła ją szybko robiąc krok w stronę baru i ciągnąć brunetkę ze sobą.
- Daj spokój, jakie zrewanżować - technik machnęła ręką i teraz to ona ciągnęła blondynkę tuż do barmana -
Chociaż jak prosisz to drinka nie odmówię, albo i trzech… rany, to już trzy sezony? - zaśmiała się, kręcąc głową -
Nic się nie zmieniłaś, wszędzie bym cię poznała. I byłam na otwarciu festynu, chciałam podejść, ale zaraz się zebrał tłum, a Alex chciał się napić. Alex… tak ma na imię ta moja lepsza połowa - uśmiechnęła się lekko maślano -
Gdzieś się tu kręci… a te pączki, może jutro się da coś ogarnąć. Pewnie trochę inne niż u nas w Downtown, ale jeżeli mają poziom tego co widziałam do tej pory. Świetnie miasto, wy tu musicie chyba coś porządnie wciągać że tyle się uśmiechacie i tacy życzliwi jesteście do ludzi. A autografy - zamyśliła się i zaraz zrobiła chytrą minę -
Co powiesz żebyśmy wzięły butelkę i uciekły gdzieś na bok na chwilę? Gdzie nam nikt przypadkiem nie wpadnie żeby się potknąć i wylądować z łapami na dekoltach. - parsknęła -
Też oczywiście przypadkiem.
- No pewnie, że przypadkiem. - roześmiała się blondyna i gestem przywołując barmana do siebie. -
Butelkę czegoś mocnego. I kolejka dla wszystkich przy barze! - Kristin wydawała się w szampańskim humorze i lekką ręka kazała dopisać kolejny wydatek do swojego rachunku. Informacja zaś o kolejce od ulubionej gwiazdy zrobiła furorę przy barze. Wszyscy zaczęli coś krzyczeć, dziękować i wiwatować a blondynka z wielką wprawą, uznaniem machała im rączką i rozdawała słodkie uśmiechy. Ale ledwo barman podał jej butelkę zaczęła wycofywać się rakiem ciągnąc ze sobą nową i starą kumpelę. -
Chodź, znam jedno odpowiednie miejsce. - powiedziała ciszej i wciąż jeszcze machając i sprzedając całusy swojej ulubionej widowni ruszyła w kierunku drzwi.
Za drzwiami zaś kończył się dzień. Robiło się trochę chłodniej i mroczniej zupełnie jakby zbierało się na deszcz. Blondynka jednak pewnie trzymała w jednej dłoni butelkę a w drugiej dłoń brunetki sunąc pewnie wzdłuż budynku a potem za róg, w uliczkę między budynkami.
- Tak, tak, mamy taką piekarnię, zamówię pączki, specjalnie dla ciebie. I tego Alexa. Jeszcze kogoś masz? To też zamówię. Tylko daj adres gdzie się zatrzymaliście. - Kristi mówiła nie zwalniając i znów szła pewnie jakby była tu nie wiadomo ile razy wcześniej. Weszły przez jakąś szczelinę w siatce ogrodzenia na podwórze klubu. Tam zaś gwiazda estrady ruszyła pewnie w stronę zaparkowanego kampera.
-
Tu nam nikt nie będzie przeszkadzał. - puściła dłoń brunetki i machnęła wesoło zwolnioną dłonią w stronę pojazdu. I zaraz potem zaczęła odkręcać butelkę wciąż śpiesząc w stronę kampera.
-
Dobry wieczór Kristin. - powiedział chyba ochroniarz wozu do blondynki która ledwo na niego spojrzała.
-
Cześć Sylvio. To moja kumpela z Detroit, Vesna! Jest moim gościem. - poinformowała go gwiazda otwierając śmiało drzwi do kampera i pozwalając gościowi wejść pierwszej. Sama wypiła z gwinta pierwszy łyk.
-
Tylko przypominam, że niedługo zaczynasz koncert na arenie. - odezwał się ochroniarz. Vesna dostrzegła jeszcze ze dwóch czy trzech w pobliżu.
-
Nie zapomniałam przecież, rany, chłopaki, wyluzujcie co? Chcecie łyka? - gwiazda skrzywiła się nieco i zaoferowała butelkę ochroniarzom ale ci odmówili pozostając na swoich pozycjach wokół wozu.
Stadko pingwinów prezentowało się profesjonalnie. Nie mieli co prawda na sobie garniturów w kolorze żałobnej czerni, tak ukochanej przez ludzi Schultza, ale i tak robili dobre wrażenie porządnej firmy. Ves z gracją wgramoliła się do środka, rozglądając ciekawie po wnętrzu.
-
Taka knajpa z witrażem w drzwiach i bluszczem od frontu… nie pamiętam nazwy - powiedziała tym razem zapamiętując żeby spojrzeć na szyld, albo spytać właściciela.
- Mogę też podskoczyć do ciebie po prostu. Jutro obskoczę jeszcze ze dwa konkursy, zobaczę jak Alex się klepie i strzela… gdzieś się możemy złapać. - obróciła się i usiadła na kanapie przy oknie, klepiąc miejsce obok siebie.
-
Wiecie chłopaki, że Ves wygrała miss mokrego podkoszulka? I właśnie będziemy sobie podpisywać autografy na cyckach! - zawołała z drzwi kampera blondynka radośnie obwieszczając swojej ochroni swoje plany i zamiary.
-
Tak Kristy. Ale niedługo mamy koncert na arenie. - głos mężczyzny z zewnątrz ociekał stoickim spokojem.
-
O rany już mówiłeś! Rany ale z ciebie sztywniak Sylwio! - Kristy wydawała się jawnie rozczarowana odpowiedzią ochroniarza i wymownym gestem zamknęła za sobą drzwi. Jeszcze tylko zapaliła małe światełko które było tak słabe, że dawało tyle światła co przeciętna świeca i zasłoniła żaluzje w kamperze. Dopiero wtedy radośnie klapnęła obok Vesny upijając kolejny łyk z butelki. Całkiem spory. I całkiem sprawnie. Otarła usta i podała jej butelkę.
-
Kurde ale ma rację. Za dużo czasu nie mamy. Niedługo zaczną się dobijać by mnie zabrać na ten koncert. - westchnęła z niechęcią machając kciukiem w stronę właśnie zamkniętych drzwi.
- Tak. A w ogóle to na czym teraz stanęłyśmy? Co teraz robimy póki możemy? - zawołała już weselej znowu się uśmiechając i patrząc wyczekująco na swojego gościa.
Technik w odpowiedzi złapała za dół koszulki i jednym płynnym ruchem ściągnęła ją przez głowę, a potem przewiesiła przez oparcie. Dopiero pół goła wzięła butelkę, pijąc aż zabulgotało jej w przełyku.
-
Zobaczymy czy nadal będą tacy ponurzy jak wyjdę z twoim autografem… i w spodniach - parsknęła przekazując butelkę -
To gdzie ten marker?
- Wymiana autografów! - blondynka pisnęła radośnie jakby Vesna właśnie przyniosła jej watę cukrową na patyku do wszamania. Spojrzała zachwycona na już częściowo odkryte wdzięki dziewczyny z Detroit i sama powtórzyła gest. Chociaż jej nie szło tak płynnie bo musiała najpierw rozpiąć te dwa czy trzy guziki koszuli a potem szybciutko zsunąć stanik aby odkryć się podobnie jak jej gość. -
A tak, marker! - przypomniała sobie w tym podekscytowaniu i zaczęła nerwowo grzebać w torebce. -
A zaraz… gdzieś tu miałam… a chcesz może autograf z całusem? Mam taką specjalną szminkę do autografów. Zwykle na koszulki czy coś. Trzyma się do pierwszego prania. Znaczy po też jeszcze widać ale już nie tak wyraźnie. - mruczała zajęta gorączkowym grzebaniem w torebce. Wreszcie triumfalnie wyjęła z niej i marker i ową szminkę.
-
Bez całusa to bym się obraziła - Holden zrobiła poważną minę i prawie się jej udało ją zachować gdy się tak nadstawiała żeby otrzymać autograf. Przytrzymała też piersi w dłoniach żeby się lepiej pisało i zostawiało inne znaczki -
W razie czego pośladki też podpisuję. Z tyłu też zderzak.
-
Oo! Pośladki też?! Ale czad! - blondynka wydawała się zachwycona kolejnym pomysłem swojego gościa. Wzięła marker w dłoń i przyłożyła drugą dłoń do piersi Vesny. Na chwilę zamarła z uniesionym nad piersią markerem ze skupionym wyrazem twarzy. -
Cholera zawsze mnie to trochę rozprasza. - wyznała poruszając nieco dłonią po piersiach brunetki. -
A jak mam zadedykować? Po prostu dla Ves czy chcesz coś jeszcze? - zapytała podnosząc głowę by spojrzeć pytająco na czekoladowłosą. Więc jej twarz znalazła się tuż przed jej twarzą.
-
Może pączuszkowi? - zaproponowała ze śmiechem, ale chwile później już była poważna -
Z truskawkami… nie ma truskawek, nie ma zabawy. - pokiwała głową do swoich słów i jakoś tak czystym przypadkiem wychyliła się trochę do przodu -
Chociaż dla ciebie mogę być i bez dżemu - pocałowała ją w nos.
Blondynka zachichotała radośnie na tego całusa i propozycję. Ale uspokoiła się po chwili i też spoważniała.
-
Mam. “Dla cudnie mokrej Ves”. Może być? - zaproponowała z uśmiechem i widząc zgodę na twarzy gościa znów się nad nią nachyliła i tym razem czekoladowłosa poczuła końcówkę markera na swojej piersi. Marker szybko kreślił swój szlak i po chwili autograf był gotowy.
- I całus! - zawołała rozbawiona na całego blondyna. Upiła znowu głęboki łyk z butelki po czym oddała gościowi butelkę do potrzymania. Sama sięgnęła po ową markerową szminkę i wyszminkowała się nie spuszczając z niej oka. Gdy skończyła posłała jej buziaka a potem pochyliła się i Vesna poczuła na swojej piersi całujące usta Kristin Black.
- Gotowe! - oznajmiła gwiazda estrady dumna ze swojego dzieła.
- O rany, naprawdę jestem zazdrosna. - westchnęła patrząc na ozdobione własnym autografem i pocałunkiem piersi drugiej kobiety. -
A jakby co jedno i drugie schodzi od zwykłego zmywacza od paznokci. - poinformowała ją niejako mimochodem a potem złapała narzędzia do składania autografów i uroczyście wręczyła Vesnie. -
Teraz ty! Rany, wreszcie to ktoś mi da autograf a nie zawsze ja komuś! - zawołała ucieszona tą wymianą.
Holden przyjęła marker i szminkę, nie tracąc czasu na gadanie. Obleciała osta, a potem zmarszczyła brwi i po chwili zaczęła pisać, uśmiechając się pod nosem. Jej pierwszy autograf brzmiał “Dla Kristin, słodszej niż wszystkie ciastka z Baker Street”. Na koniec złożyła podpis i ucałowała skórę nad literami.
-
Jakby co schodzi od zwykłego zmywacza do paznokci - puściła jej oko.
Gdy tylko Ves skończyła podpisywać i całować Kristin ta od razu popatrzyła w dół i zmarszczyła brwi próbując do góry nogami przeczytać napis.
-
Oooo! Ale super! - twarz jej się rozpogodziła gdy jej się to udało. Popatrzyła rozognionym wzrokiem na Vesnę i nagle rzuciła się na nią całując wdzięcznie w policzek. -
Dziękuję, jesteś super! - wymruczała jej uszczęśliwiona do ucha. -
O kurwa pocałowałam cię markerem… - mruknęła trochę speszona gdy się trochę odsunęła i zorientowała się, że zostawiła tej drugiej całusa na policzku tej drugiej i to nie taką zwykłą szminką.
-
Lepsze niż dziara - technik zachichotała, pocierając policzek palcami. Przepiła kolejkę, ciągle sie chichrając -
Też jesteś super, dzięki za autograf. Będę ci piszczeć w pierwszym rzędzie na koncercie. - obiecała, oddając buziaka, ale nie w policzek, tylko w pokryte markerem usta.
-
Taak?! Będziesz na koncercie!? Jej jak ja ci się odwdzięczę! I nie gniewasz się a to? Ja mogę poszukać tego zmywacza jak chcesz, gdzieś tu jakiś jest. - sławnej gwieździe estrady chyba bardzo ulżyło, że jej gość jest taki kochany, żeby nie robić chryi z tego całusa w policzek. A pocałunek umarkerowionymi ustami we własne usta przyjęła chętnie i wdzięcznie.
-
A teraz dół? Dolne zderzaki? Tak jak mówiłaś? Ale teraz ja pierwsza! - zabawa pannie Black zdawała się bardzo podobać i bez skrupułów rozpięła dżinsy i ściągnęła je w dół. -
Ach! Z tymi ciasnymi… Czy zakładanie czy zdejmowanie to zawsze kłopot… - nie mogła lekko ściągnąć spodni bo zblokowały się jej nieco przed kolanami. -
Może być? Dasz radę? - zapytała zezując na brunetkę niepewna czy dalej ma się mordować z tymi spodniami czy ta jakoś sobie poradzi.
-
Kochana nie takie rzeczy się robiło - dziewczyna z Det raz jeszcze uszminkowała usta, a potem pomogła nowej koleżance ustawić się odpowiednio i pocałowała ja w oba pośladki, zostawiając na nich dwa charakterystyczne ślady. Popatrzyła na swoje dzieło, mruknęła pod nosem i dołożyła trzeci, na samym dole pleców.
-
Teraz jest idealnie, chcesz zobaczyć w lusterku? - spytała i westchnęła zaraz potem -
Wiesz… w sumie jest jedna rzecz z którą mogłabyś mi pomóc. Gdybyś znalazła trochę czasu i nadarzyła się okazja. Rozumiem jeżeli odmówisz… - zrobiła przerwę żeby ciężko odetchnąć
- Ta mapa do czołgu, co jutro jest aukcja. Nie stać nas z Alexem na nią, chętnych będzie wielu. Ciebie tu wszyscy znają i kochają. Gdybyś dała radę zerknąć na nią przed tym jak ją sprzedadzą, albo pogadać z tym facetem co znalazł ten czołg… moglibyśmy oboje dogadać się poza konkursem z którąś z wielkich ryb, zdobyć więcej kasy. - posmutniała, biorąc do rąk butelkę -
Mamy dość uciekania i podróży. Dobrze byłoby… osiąść gdzieś na stałe. Kupić ziemię, założyć rodzinę, taką normalną. Nice City wydaje sie w porządku. Ale… na razie nas nie stać na takie… fanaberie.
- Tak? To ty też jesteś po ten czołg? Aha. - Kristin spoważniała i położyła się na brzuchu. Nic sobie nie robiąc z tego, że leży właściwie w samych kowbojskich butach i ze ściągniętymi prawie do kolan spodniami. Wydawała się myśleć nad tym na chwilę a w końcu przewaliła się na bok i sięgnęła po brunetkę pozwalając by ta ułożyła się przy niej. Wydawało się, że chce ją pocieszyć czy uspokoić samą swoją bliskością kogoś przyjaznego.
-
No. Tu jest super. Te wszystkie trasy i koncerty, sława, fani są super. Ale uwielbiam tu wracać. Tu jest mój dom. To całe miasto. Bo swojego nie mam. Ale kupiłam sobie. Tylko tak po cichu. I kiedyś tu wrócę. Na stałe. - zwierzenia brunetki też chyba skłoniły blondynkę do podobnych zwierzeń. Mówiła jakimś cichym, zamyślonym głosem a oczy miała niewidzące i wpatrzone gdzieś w dal lub w głąb siebie.
-
I zależy ci na tej mapie? - blondynka westchnęła jakby ocuciła się z tej melancholii i popatrzyła na twarz tej drugiej. -
Zobaczę co da się zrobić. Ale nie za darmo. - powiedziała z jakimś dziwnym uśmiechem. Położyła się wygodnie na plecy i poklepała się po miejscu gdzie przed chwilą były jej majtki. -
Daj mi tutaj autograf. Napisz coś. Coś wulgarnego. I z całusem. To wtedy odwiedzę Duranda i zobaczę co ugram. No tylko znowu musisz mi dać namiar gdzie będziesz, żebym mogła cię złapać. - powiedziała z uśmiechem składając sobie obie dłonie pod głowę i wygodnie czekając na to co się stanie.