Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2018, 07:08   #8
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Lew wyszedł na zewnątrz klubu tylnym wyjściem i zmusił swoje ciało do głębokiego oddechu. Nie potrzebował go, ale stało się to dla niego czymś w stylu przypomnienia kim był. Nie wspominając o tym że bez ciągłego wentylowania dróg oddechowych nie mógł korzystać z zmysłu powonienia. Inne rzeczy które dawniej przychodziły mu same z siebie, teraz wymagały wysiłku. Nawet taki duperel jak tętno, czy zabarwienie skóry. Jeśli nie przykładał do tego wagi, Lew wyglądał trupio blado. Z drugiej strony rozbudzenie ciała mogło zwiększyć głód, a to zmuszało to częstszego pożywiania się.
Wampir westchnął. Miał trochę czasu zanim Szeryf pojawi się w klubie, postanowił go więc jak najbardziej efektywnie wykorzystać. Skupił się na swojej krwi i rozesłał ją do wszystkich zakątków swojego ciała, nadając sobie bardziej żywy, organiczny wygląd. Skóra momentalnie nabrała zdrowego koloru, serce zaczęło miarowo, choć powoli bić, a płuca zaczęły same z siebie zaciągać i wypuszczać powietrze.
Blush of life - 6 Kostnica
Sukces, głód się nie zwiększył



Na początek skierował swoje kroki w głąb ulicy, gdzie czekał na niego mały sklep. Okolica wyglądała jak tysiąc innych, po ZSSR-owskich ulic. Obdrapane budynki, dziurawe drogi, wymęczone przez żywioły ławeczki, zardzewiałe płoty i sunące leniwie samochody które widziały lepsze lata. Zupełnie jak w domu.
Wyjątkiem był sam sklepik do którego dotarł, należący do sporej sieci. Witryna, jak i drzwi były przeźroczyste, aż dziw brał że nikt jeszcze nie próbował dostać się do środka.
Może odstraszała kamera zamontowana obok wejścia?
Jasne światło biło z wnętrza, obiecując klientom wszystko czego dusza mogła zapragnąć. Zakładając że klient mógł jeść. Lew pogodził się już z tym że nigdy nie będzie cieszył się smakiem soczystej pieczeni, kompotu babuszki, czy świeżo wypieczonej bułki. Jedynym wyjątkiem była czarnuszka, ale i ona nie leżała mu dobrze.
Odgonił niepotrzebne myśli i złapał za klamkę.
- Cień, siad. Czekaj. - poinstruował zwierzaka, a sam wszedł do środka.

Przywitały go wąskie alejki, z półkami wypełnionymi jedzeniem.
Tu były jeszcze dwie inne kamery.
Lew szybko znalazł czekoladę, kilka czerstwych bułek, butelkę wody i kostkę żółtego sera. Skierował swoje kroki do kasy.
- Dobro vece. Poproszę torebkę i płacę gotówką. - uprzedził pytania ekspedientki, młodej, 20 letniej dziewczyny. Ta odpowiedziała mu uśmiechem. Miała jednego krzywego zęba ale i tak była raczej ładna, po prostu nie wszystkich stać na aparaty. Lev szybko zapłacił swoją należność i opuścił sklep, nie wdając się w rozmowy. Nie miał na to zwyczajnie ochoty.

***

Kilka minut później i dwie przesiadki z autobusu na tramwaj i był już w okolicy schroniska dla zwierząt, czyli w centrum Belgradu. Dzielnica Senjak była pełna ruchu, bogactwa i nocnego życia.
Oraz kamer.
W jej ścisłym centrum stało kilka willi, historycznych zabytków i muzeów. Wampir był pewien że przynajmniej kilka z nich musiało należeć do spokrewnionych. Był też niemal pewien że właśnie łazi po czyimś terenie, ale miał dobre alibi by tutaj być, jakby nie patrzeć pracował w okolicy. Wokół dzielnicy rozrzucona była jego trzoda - grupa bezdomnych mężczyzn, z którymi żył dopóki nie odbił się od dna. O tyle o ile bliżej jej centrum ciężko było marginesowi społeczeństwa żyć, choćby z powodu ciągłych patroli milicji utrzymującej porządek, to na obrzeżach było wyśmienicie. Na tyle daleko by nikomu nie rzucali się w oczy i na tyle blisko by żerować na resztkach bogatych.
Dlatego większość bezdomnych i innych cyganów zamieszkiwało belgradzkie slumsy.

Lev wiedział gdzie szukać każdego z nich i dzisiejszego wieczoru skierował pewnie kroki na północ, w kierunku Sawy, przecinającej miasto na dwie części. Szukał Lazara, mężczyzny podchodzącego pod 50-tkę, który stał się bezdomnym po upadku komunizmu i zamknięciu fabryki w której do tamtej pory pracował. Teraz żył pod mostem, w małym kartonowym domku i dokładnie tam zastał go wampir.

Oczy nieumarłego rozbłysły czerwonym światłem, było to jedno z błogosławieństw którymi obdarzyła go przemiana. Dzięki nim doskonale widział nawet w całkowitych ciemnościach. Zlustrował dokładnie otoczenie, sprawdzając czy nikt go nie śledził i czy w pobliżu nie ma nikogo niepowołanego, po czym podszedł cicho i powoli do śpiącego mężczyzny. Ten ostatni miał na sobie tylko cienką kurtkę, wpół rozpięta z powodu pękniętego suwaka. Spod niej wystawał zniszczony, przepocony sweter, do którego na piersi przyczepiona była jakaś odznaka z czasów komunizmu. Był to jedyny element ubioru który wyglądał na zadbany.

Wampir kucnął, odłożył siatkę z zakupami do wnętrza “mieszkania” i ostrożnie wgryzł się w szyję śpiącego.
Rzut MG na temperament krwi Lazara Kostnica -7:Fleeting
Rzut MG na resonans krwi Lazara Kostnica - 4: Melancholy


Jego zmysły natychmiast wypełniła najpiękniejsza symfonia, symfonia życia, niespełnionego potencjału, potęgi i smutku. Czuł się tak za każdym razem gdy pił, ale za każdym razem wyłapywał nieco inne nuty, które zmieniały się zarówno w czasie, jak i w zależności od osoby. Teraz czuł sobą nieprzebrany żal mężczyzny, dumnego człowieka, odartego z godności przez zrządzenie losu. Czuł jego wolę do życia, gasnącą z każdym dniem.

I w tym momencie spokrewniony, wbrew swojemu instynktowi, oderwał się od szyi śpiącego. Przez krótki moment zastanawiał się czy zabicie bezdomnego nie byłoby aktem łaski, ale nie mógł pozwolić sobie na brak samokontroli. Zalizał jeszcze rany Lazara, po czym podniósł się, pewien że ten się szybko nie obudzi. Po każdym karmieniu śmiertelnicy mieli zwyczaj tracić siły, dysproporcjonalnie do ilości utraconej krwi i nie inaczej było teraz.
Lev ma głód 2, jedynym sposobem by zejść do 0 jest zabicie człowieka. Lev decyduje się na wypicie tylko tyle by pozbyć się jednego poziomu głodu, taka ilość jest dla śmiertelnika bezpieczna. Głód Lwa wynosi teraz 1



Lev przywołał gestem swojego pół-wilka i ruszył w drogę powrotną. Gdy wyszedł spod mostu pozwolił by jego oczy wróciły do naturalnego, błękitnego koloru.

***

Minęło kilkanaście minut nim wrócił do domeny swojej koterii, kilkanaście minut które upłynęły bez incydentów. Starał się nie rzucać w oczy, Cienia trzymał krótko, grzecznie kasował bilety w komunikacji miejskiej, choć uważał że lepiej by było gdyby skombinował sobie samochód. Cóż, wróci do tego innej nocy.

Teraz oddychając znajomym powietrzem wciąż nie mógł sobie pozwolić na wyluzowanie. Jakby nie patrzeć czekała ich wizyta Szeryfa, a młody wampir nie miał zielonego pojęcia czego się po nim spodziewać. Postanowił więc poświęcić jeszcze trochę czasu na obejście domeny i okolicznych ulic, w poszukiwaniu czegoś... niepokojącego. Spodziewał się że Lex postawił już do tego czasu ludzką część gangu w gotowości, ale dodatkowe dwie pary oczu, dobrze widzące w ciemności nie zaszkodzą.
Jedyną niepokojącą rzeczą o jakiej Lev mógł się dowiedzieć, była wzmianka dwóch dziewczyn na temat “zboczeńca” który ponoć krążył po okolicy.

- Cień. Svobodno. - wydał komendę, a do tej pory przyklejony do nogi właściciela zwierzak momentalnie wybiegł kilka kroków do przodu, obwąchując wszystko co go interesowało. Lev natomiast wypatrywał czegoś nietypowego, od czasu do czasu posiłkując się “nochnoye videniye”.

W końcu usatysfakcjonowany obchodem wrócił do klubu wraz ze swoim psem. Jak zawsze skorzystał z tylnego wejścia, starając się nie przyciągać przy tym uwagi.
 
Zaalaos jest offline