Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2018, 20:00   #12
archiwumX
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
- Witaj lady Amari! - powitał Akiro federatkę gdy przekroczyła ona progi hotelowego pokoju narad. Następnie gdy wszyscy rozmówcy się rozsiedli przeszedł do rzeczy - Moi towarzysze są zainteresowani waszą ofertę, a z racji tego czołg cieszy się wielkim zainteresowaniem... w tym innych potężnych organizacji, chcą negocjonować stawkę za ponoszone ryzyko.
Lady Amari skinęła ciemnowłosą głową na znak, że przyjęła do wiadomości powitanie i słowa rozmówcy. Zlustrowała go wzrokiem z poważną miną. Akiro dostrzegł, że jest szczupłą, kobietą z przypasanym w talii pasem bojowym. Ten jeden element psuł nico jej wizerunek. Bez niego spokojnie mogłaby się wpisywać w stereotypowy wizerunek bizneswoman. A na tym pasie miała zarówno broń krótką w kaburze jak i szablę. Broń i palna i biała w Federacji była nie tylko narzędziem użytkowym czy do samoobrony. Była też wyznacznikiem statusu i pozycji społecznej. W Federacji nikt z podrzędnej kasty nie miał prawa do noszenia broni w legalny sposób. Skoro lady była uzbrojona i zachowywała się przy tym swobodnie to musiała należeć do klasy rządzącej.
Nie byli naturalnie sami. Zgodnie ze świetnie znanym i ceremoniałem szlacheckim i zasadami bezpieczeństwa zanim lady Amari do niego zeszła musiał rozmówić się chyba z kamerdynerem czy kimś podobnym. Lady zeszła zaś w towarzystwie jego i dwóch ochroniarzy. Nikt z nich się nie odzywał ale stali w taki sposób, że mogli dobyć broni i użyć jej w obronie swojejpani. Kolejny został przed drzwiami na zewnątrz. O ile się orientował to ta służba czy ochrona chodziła jak w zegarku co świadczyło i ich dobrym wyszkoleniu i wysokiej dyscyplinie. Więc albo była to zasługa kogoś z rodu Amari który ich tu wysłał albo samej lady Amari. A to zaś świadczyło o jej profesjonaliźmie i mocnym charakterze. I zaufaniu jakim obdarzył ją ród skoro wysłał ją na czele delegacji do tak trudnego zadania w tak dalekie strony.
- Potężne organizacje powiadasz? - szlachcianka lekko uniosła brew i spojrzała na niego trochę z ukosa ironicznym spojrzeniem. - A jakieś to “potężne organizacje” masz na myśli co? - prychnęła jeszcze bardziej sarkastycznie. - No kogo tu mamy? Paru zagubionych mafiozów z Vegas z walizką czy dwiema prochów? Bandę wojskowych przebierańców z Nowego Jorku? To nie jest ta sławna NYA o jakiej wszyscy tyle słyszeli tylko jakieś żałosne robole w drelichach. Rednecków z Teksasu? No na rodeo czy do pilnowania bydła może są w sam raz. Ale do wyciągania czołgu to bym ich widziała tylko pod czyimś rozsądnym dyktandem. Na przykład moim. - rozłożyła ręce na znak, że nie uważa ich chyba za zbyt poważną konkurencję.
- Coś ci powiem młody człowieku. - lady nieco nachyliła się nad stołem by przybliżyć się do rozmówcy. - To nie jest dla nas zbyt poważna konkurencja. Nie jestem też tępą dzidą kryjącą się za manierami i falbankami. Wiem, że oni szukają takich samych ekip jak my. Wiem, że oni znajdą kogoś tak samo jak my. Jedyne czego w tej łamigłówce jeszcze nie wiem to to, dla kogo ty i twoi przyjaciele zdecydowaliście się pracować. No ale od wczoraj mieliście czas się zastanowić a teraz przychodzisz tutaj więc słucham. Co masz mi do powiedzenia. - szlachcianka cofnęła się opierając się o poręcz krzesła i dała szansę na odpowiedź Azjacie.
- Yyyy… - zaczął nieśmiało Akiro - Moi towarzysze na razie odrzucili ofertę Vegas, a z resztą negocjują... ten dodatek od ryzyka. - tu spojrzał na Annę w oczekiwaniu na jej reakcję.
- Rozumiem. - szlachcianka skinęła głową i sięgnęła do swojego rękawa strzepując z niego jakiś pyłek a może był to taki gest. Akiro nie widział tego aż tak dokładnie. - Ale to, że odrzucili czyjąś ofertę nie oznacza, że przyjęli moją. - powiedziała podnosząc znowu głowę i spoglądając w twarz Azjaty. Wpatrywała się w niego pewnym siebie spojrzeniem bez śladów wątpliwości czy zawahania. Jak na pewnego swoich racji i pozycji szlachcica wypadało. - Więc? - zapytała czekając aż Akiro doprecyzuje swoją odpowiedź.
- Wszyscy poza Vegas są w grze, ja nie mam decydującego głosu. - odpowiedział Azjata intensywnie patrząc prosto oczy szlachcianki, a następnie kierując wzrok na Annę, czując że dalej nie da rady prowadzić tej dyskusji.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline