19-10-2018, 22:51
|
#15 |
| Piątek w połowie upłynął Wierzbowskiemu na spotkaniu ze starym znajomym Saszą, który to umówił go z mechanikami chcącymi naprawić zapomniany przez wojnę i ludzi czołg i bezpiecznie dostarczyć go bezpiecznie do Nowego Yorku. Obiecywali wiele, posady państwowe, góry amunicji a nawet możliwość dowodzenia odzyskanym czołgiem. Sposób wykorzystania czołgu wydał się najodpowiedniejszy ze wszystkich na jakie mógł liczyć w tych czasach więc zgodził się na to by spróbować przekonać swoich towarzyszy do współpracy z Nowojorczykami.
Dla rozerwania się i zabicia czasu Daniel wziął udział w zawodach łapania cielaków na lasso. Prawdziwego lassa nie trzymał nigdy w łapach nie mówiąc wcale o łapaniu czegokolwiek na nie. Chyba jedynie dzięki wrodzonemu szczęściu udało mu się złapać zwierzaka za co został nagrodzony drugim miejscem w zawodach i trzema butelkami bimbru. Towar deficytowy gdy jest się przyjacielem ruska, który to z chęcią odpicuje każdą broń za kilka szotów.
Następnego dnia z samego rana Daniel wziął udział w konkursie rzutu dynią, przyzwyczajony do celnych rzutów granatami był pewien swoich możliwości lecz zdeklasował go pewien czarnoskóry osiłek. Bydle przerzuciło resztę zawodników o dobre dziesięć metrów. Daniel razem z innym facetem zajęli razem drugie miejsce za co dostali kilka słoików konfitur i dżemów.
Następny był konkurs żonglerki piłką, tym razem wszystkich zdeklasowali Akiro i Alex. Podczas ich odbić Daniel zdążył wypić kilka piw i wmusić w siebie pół blachy placka z dyni. Chłopaki dryblowali dobre dwa kwadranse, Daniel stał wśród tłumu i jedynie z niedowierzaniem kręcił głową.
- Chłopaki, gdzie wy się tego nauczyliście? - Odezwał się do obu stojących na pierwszym miejscu mężczyzn.
Wierzbowski poległ sromotnie w konkursie najtwardszego spojrzenia, podobnie jak wszyscy mężczyźni został "zniszczony" kobiecymi figlarnymi minami, które to bezlitośnie posyłały im piękne przeciwniczki. Reszta dnia upłynęła Danielowi na oglądaniu konkursu mis mokrego podkoszulka i kobiet walczących w kisielu. Wszystko to było miłą odmianą po tym co widział i przed czym uciekł z północy. ***
Wieczór spędził siedząc na kocu, na którym równo rozłożył części swojego kałacha i glocka. Wszystkie dokładnie wyczyścił, nasmarował i przez kilka godzin dzielących go od zaśnięcia z mechanicznym wyuczeniem składał i rozkładał broń tak jak robił to zawsze przed bitwą. "Nadejdzie jeśli nie będę przygotowany" powtarzał w myślach raz za razem gdy mechanicznie odciągał zamek karabinu do tylnego położenia co kończyło cykl składania i rozpoczynało kolejny cykl rozkładania.
Po niezliczonych ilościach rozłożeń i złożeń broni Daniel wreszcie zasnął. Obudził się zlany potem z karabinem przy ramieniu gotowy do walki z piekielnym łowcą ze snu. W rzeczywistości był to koszmar, który śnił mu się co noc od czasu gdy zdecydował się uciec na południe. Chwilę zajęło mu to by uspokoić nerwy i by przestać nerwowo celować karabinem po kątach pomieszczenia w poszukiwaniu wroga czającego się na jego życie. Wtedy to mokry język psiego przyjaciela na łydce uświadomił mu że jest bezpieczny w swoim własnym pokoju. Zabezpieczył i odłożył karabin pod łóżko. Potem przytulił się do Szarika i przespał resztę nocy w spokoju. |
| |